Prokuratura w sprawie śmierci zmarłego pacjenta w piotrkowskim szpitalu

Środa, 05 marca 202528
Przyczyna śmierci mężczyzny, który zmarł w piotrkowskim szpitalu 31 stycznia tego roku nadal nie została wyjaśniona. Nie wpłynęła jeszcze opinia z przeprowadzonej autopsji. Jak wyjaśnia rzecznik prokuratury Dorota Mrówczyńska, z uwagi na charakter sprawy oraz skutki zdarzenia sprawę od Prokuratury Rejonowej przejęła Prokuratura Okręgowa. 40-letni mężczyzna zmarł w piotrkowskim szpitalu, o co jego żona obwinia pracujących tam lekarzy.
Prokuratura w sprawie śmierci zmarłego pacjenta w piotrkowskim szpitalu

- W toku postępowania pozyskano opinię z administracyjnej sekcji zwłok zarządzonej przez dyrekcję szpitala. Pozyskana w sprawie opinia potwierdziła występujące u pacjenta zmiany chorobowe. W sprawie Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim zarządzono przeprowadzenie sądowo-lekarskiej sekcji mężczyzny. Do chwili obecnej nie wpłynęła opinia z przeprowadzonej autopsji. Z uwagi na charakter oraz skutki zdarzenia, sprawę przejęto do prowadzenia przez 4 Wydział Organizacyjno-Sądowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

Aktualnie trwa gromadzenie materiału dowodowego obejmującego rzeczowe i osobowe źródła dowodowe, w celu ustalenia okoliczności i przebiegu zdarzenia w szczególności przyczynienia osób trzecich do zgonu mężczyzny - poinformowała naszą redakcję rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Dorota Mrówczyńska.

 

Przypomnijmy, jak sprawę opisywała żona zmarłego mężczyzny:

 

Nie jest to łatwe wkoło mówić o tym co się działo, ale spróbuję napisać. ... Więc tak, w czwartek wróciłam z pracy, dzień jak co dzień w sumie... mąż ugotował obiad zjedliśmy go razem i ja musiałam się troszkę położyć odpocząć z racji tego że nie czułam się za dobrze-przeziębienie... udało mi się troszkę drzemać, obudziłam się gdzieś około godziny 18-tej. Mąż powiedział że niedługo zje kolację i możemy pojechać na zakupy.... zjadł tę kolację gdzieś koło godziny 19-tej. Nie minęło nawet 10 minut, gdy zaczął krzyczeć z bólu i wymiotować, cały czas powtarzając, że to jelita... Już 2 razy był operowany na zrosty jelit, więc wiem że czuł co go boli.. Zadzwoniłam po karetkę, ratownicy ze wstępnego wywiadu ze mną stwierdzili, że od razu do szpitala nie ma na co czekać. Zabrali męża do karetki i podawali mu lek przeciwbólowy, a w międzyczasie przeprowadzili wstępny wywiad odnośnie dolegliwości męża itd... po czym zabrali go do szpitala. Nie czułam się na siłach ze względu na przeziębienie żeby jechać za karetką, więc pojechała tam nasza córka. Kiedy dotarła na SOR jej ojciec w dalszym ciągu bardzo cierpiał. Wręcz krzyczał z bólu. Lekarz pełniący w tym czasie dyżur na SOR zapytał córkę, czy jej tata leczy się psychiatrycznie, bo to nie możliwe że ktoś tak krzyczy z bólu. Córka tam oczywiście pobyła przy tacie trochę, ale z racji późnej godziny została wyproszona. Po jakimś czasie mąż zadzwonił do mnie krzycząc do słuchawki z bólu. Błagał mnie żebym go stamtąd zabrała, że był na USG i pani robiąca USG powiedziała, że jest zrost w jelitach. Dla lekarza okazało się to nie być problemem, bo stwierdził, że się nic nie dzieje. Po rozmowie z mężem nasz kontakt się urwał nie odbierał i nie oddzwaniał. Rano zadzwoniłam na jego telefon, gdzie po godzinie 7.00 powiedział mi tylko, że czuje się bardzo źle i w dalszym ciągu go boli. Tego dnia córka pojechała pierwsza do męża około godziny jedenastej... byłyśmy w stałym kontakcie telefonicznym, relacjonowała mi przez telefon, że tata bardzo źle się czuje, że chce mu się wymiotować, że ze sondy, którą ma do żołądka wypływa krwista treść i że brzuch taty rośnie. Mąż był szczupłą osobą, więc ten brzuch było widać, że coś się dzieje. Ja dotarłam na oddział około godziny 13-tej i tam od lekarza dowiedziałam się, że mąż z SOR został przyjęty po 3ciej rano, że wykonali niedawno pierwszy tomograf, że czekają na opis i będą wiedzieć co dalej. Poszłam do męża, widząc w jakim jest stanie wróciłam z powrotem do lekarza, by uzasadnił mi dlaczego brzuch męża tak rośnie i dlaczego jest jego taki stan. Lekarz stwierdził, że czasem jelita puchną i tak się dzieje z tym brzuchem... (Ja nie jestem lekarzem ale wiem że spuchnięty brzuch nie wróży nic dobrego). Wróciłam do męża, każdy jego ruch sprawiał mu ból, leki które dostał od bólu powodowały, że przysypiał i słabo kontaktował... niepokoiło mnie to bardzo więc znowu poszłam do lekarza, który powiedział, że w opisie jest, iż doszło do perforacji jelit, ale muszą powtórzyć tomograf żeby sprawdził żyły w brzuchu. Tomograf został powtórzony opis był w miarę szybko i lekarz objaśnił mi mniej więcej, co się dzieje, że jest to perforacja jest dużo płynu w brzuchu, że doszło do zatoru tej kreskowej(nie wiem jak to fachowo się nazywa), i że będą operować tylko czekają na blok (była to godzina koło 16). Czekaliśmy aż 2 godziny po czym zabrali męża na blok w kontakcie- zdążyłam go z córką uściskać i powiedzieć że czekamy tutaj aż wróci. Po około 2,5 godzinach wyszedł do nas lekarz i powiedział że niestety nie da się już nic zrobić ponieważ jelita obumarły i zatrzymał się mąż oddechowo teraz podłączą go pod respirator i podadzą leki od bólu żeby nie cierpiał. Przewieźli męża z bloku już zaintubowanego... nie wiem dlaczego na chirurgię, a nie na OIOM. Jego stan był bardzo zły, siedzieliśmy przy łóżku męża na zmianę z jego rodzina, ale z racji później godziny wróciłyśmy do domu zostawiając numer telefonu pielęgniarkom, że gdyby coś się działo proszę o kontakt. Rano pojechałam tam z przyjaciółką, bo wiedziałam, że sama nie dam rady psychicznie. Pierwsze nasze kroki były do lekarza, prosiłam żeby męża przeniósł na OIOM, bo wiadomo tam lepsza aparatura i w ogóle (miałam nadzieję, że może jeszcze stanie się jakiś cud) po czym lekarz z zimną krwią powiedział do mnie: Proszę Pani na OIOM przenosimy ludzi, którzy mają jeden procent szans na przeżycie, a pani mąż już tego nie ma! Teraz trzeba tylko czekać aż odejdzie. Te słowa mnie zabiły 😭pękło mi serce😭😭czuwaliśmy na zmianę przy mężu... ja dzieci rodzina przyjaciele... i tak o 20:20 mąż zmarł😭😭😭

 

 

-Komentarze typu pił alkohol czy ja robię to dla pieniędzy są nie na miejscu... to jest tragedia dla nas i po prostu chcemy żeby ktoś poniósł za to odpowiedzialność bo zdajemy sobie sprawę że kolejnym przypadkiem niedopełnienia obowiązków lekarskich może być kolejny pacjent. - żona zmarłego pacjenta

 

 

O sprawie pisaliśmy TUTAJ 

 

 

 


Zainteresował temat?

2

1


Zobacz również

reklama

Komentarze (28)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

pl ~pl (Gość)19 godzin temu, 14:56

Jak kierowca spowoduje wypadek to nawet idzie do więzienia, niestety lekarze czują się bezkarni. Wielu z nich prowadzi prywatną praktykę, pracę w publicznej służbie zdrowia traktują jak "piąte koło u wozu", tacy powinni zwracać pieniądze za studia i za przygotowanie do zawodu.

131


Eni ~Eni (Gość)52 minuty temu, 09:03

Wyrazy współczucia! Ten szpital to jedno wielkie nieporozumienie.Totalne lekceważenie pacjenta! Zero empati! Szablonowe leczenie! Lepiej omijać ten szpital szerokim łukiem. Jak już ktoś tam trafi, to niewielkie szanse, że już stamtąd wyjdzie! Nie dla tego szpitala!

00


Marzena49 ~Marzena49 (Gość)14 godzin temu, 20:19

A czy w piotrkowskim szpitalu nie było żadnego przypadku śmierci seniora 80+ pomimo dobrego stanu zdrowia, który pogorszył się w wyniku hospitalizacji ? Ile było takich przypadków seniorów, którzy poszli się wyleczyć z jakiejś choroby która nie była zagrożeniem dla życia, ale już nie wrócili do domu ??
Ilu seniorów rodziny wysyłają na święta do szpitala ? I kiedy służby zareagują na takie przypadki, bo jedynie tylko media coś wspominają...

40


Kranik2000 ~Kranik2000 (Gość)15 godzin temu, 18:48

Nasza Szanowna Prokuratura zanim zajmie się sprawą naszego SORu to wpierw jest najbardziej zajęta liczeniem samochodów co brały udział w zdarzeniu spowodowanym przez jakiegoś Sebka z Łodzi co jechał z parą papug i nie dojechał.

110


Halina ~Halina (Gość)3 godziny temu, 06:45

Ktoś mi mówił, że najwiecej zgonów w tym szpitalu jest w weekend, ale nie wiem czy to prawda.

10


Loui435 ~Loui435 (Gość)10 godzin temu, 00:20

Ja zgłosiłem się na SOR na Rakowska z bólem brzucha ktory trwał kilka dni to lekarz zrobił mi EKG i kazał brać pyralginę. Na własną rękę zrobiłem sobie USG i okazało się że mam ostre zapalenie woreczka żółciowego pojechałem na SOR do Bełchatowa i w ciągu 4 godzin byłem operowany. Z dala od szpitala w Piotrkowie!!!!!! A panie pielęgniarki na piotrkowskim SOR jakby za kare tam siedziały

10


Małgorzata ~Małgorzata (Gość)14 godzin temu, 19:47

Bardzo Pani współczuję..

30


Gosc8 ~Gosc8 (Gość)17 godzin temu, 16:30

Zlikwidowali chirurgię na Roosvelta i są cyrki.Tam byli chirurdzy naprawdę dobrzy.Doktor Herman super chirurg,wiem bo uratował zycie mojej siostrze ,doktor krasowiak,i inni.Gdzie oni teraz są.

50


woseba ~woseba (Gość)19 godzin temu, 14:58

A co z tą panią co jej zaszyli nożyczki czy jakieś chwytaki?

30


Hgtd ~Hgtd (Gość)20 godzin temu, 13:55

Jakby nie pojechał do Piotrkowa do szpitala tylko do innego miasta może facet by jeszcze żył...

111


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat