Na przełomie lat 80. i 90. jej nazwisko nie schodziło z czołówek sportowych gazet. Wanda Panfil, wówczas Panfil-Gonzáles, wygrywała wszystkie najważniejsze maratony na świecie. Była pierwsza w Tokyo, Nowym Jorku, Nagoi i Bostonie. W stolicy Japonii wywalczyła w tej dyscyplinie sportu tytuł mistrzyni świata. Wielokrotnie zdobywała w bieganiu tytuł Mistrzyni Polski i biła rekordy kraju. Startowała także w letnich Igrzyskach Olimpijskich w Seulu i Barcelonie. Najsłynniejsza wychowanka klubu Lechia Tomaszów, która przez lata trenowała na górskich wysokościach w Meksyku, gdzie ponad 20 lat mieszkała, w piątek, 23 czerwca, była gościem specjalnym III Nocnego Półmaratonu Piotrkowskiego. Z lekkoatletką rozmawialiśmy przed rozpoczęciem zawodów. Warto dodać, że obecnie Wanda Panfil, po powrocie z Meksyku, mieszka w Kraśnicy koło Opoczna, zaś w Tomaszowie, gdzie zaczynała swą karierę sportową jedna z ulic nosi jej imię.
– Pani Wanda Panfil dziś w Piotrkowie z okazji wyjątkowej…
– Tak, jestem zaproszona na III Nocny Półmarataon w Piotrkowie i bardzo miło ze strony organizatorów, że pomyśleli o mnie. Pamiętam, jak w tej hali (hali „Relax”; przyp. aut.) odbywały się bale mistrzów sportu, w których nie raz uczestniczyłam, jako zwyciężczyni wojewódzkich plebiscytów sportowych. Teraz mogę sobie powspominać i zobaczyć, jak będzie rozgrywany ten półmaraton.
– Polacy ostatnimi laty są bardzo zaangażowani w bieganie, pokochali tę dyscyplinę sportu. Jak pani się zapatruje na tę aktywność naszych rodaków?
– To jest bardzo fajne i naprawdę jestem bardzo zaskoczona, że tak szybko ta moda na bieganie przyszła do Polski ze Stanów Zjednoczonych. Jak wyjechałam do Meksyku to widziałam, jak bardzo było to popularne w Ameryce. Cieszę się, że tak szybko przyszło to do naszego kraju, bo pamiętam, że w latach kiedy ja zaczynałam to gwizdano na mnie, jak wybiegałam na trening z mojego klubu Lechii Tomaszów. Wtedy patrzono się na mnie, jak na nienormalną, pukano się w głowę i pytano: – Co ona robi? A teraz ludzie mogą biegać po ulicach, nie krępują się, nikt się z nich nie śmieje, mają do dyspozycji fajny sprzęt, specjalne buty, ubrania. To jest coś pięknego.
– Z punktu widzenia pani, jako profesjonalisty w dziedzinie biegania, łatwiej jest biegać po asfalcie czy lepiej wybierać ścieżki naturalne?
– Zawsze byłam osobą, która do biegania szukała lasów i ścieżek leśnych. To jest najlepszy wybór dla stawów, zwłaszcza kolan. Po asfalcie biegałam tylko podczas zawodów. Teraz, nie wiem dlaczego, dużo osób biega po asfaltowych drogach. Nie wróżę im długiej pracy na asfalcie, bo jednak stawy na tej nawierzchni bardzo się męczą. Lepiej aby biegacze szukali ścieżek naturalnych, najlepsze są te leśne.
– Zasłynęła pani między innymi z tego, że mieszkając w Meksyku trenowała pani bieganie na dużych wysokościach, by lepiej przygotować swój organizm do zawodów. Skąd taki pomysł?
– Dużo osób nie wie, dlaczego ja wyjechałam w góry na takie wysokości. Po prostu miałam też problemy z hemoglobiną. Miałam bardzo niski jej poziom we krwi. Nieżyjący już Bronek Malinowski przyjechał któregoś dnia do Spały, gdzie trenowałam, i powiedział mi: – Dziewczyno, jak ty chcesz biegać szybko i być dobrym wyczynowcem to tylko pchaj się w góry i wysoko, najlepiej do Meksyku. I tak też zrobiłam. Później jeszcze moimi osiągnięciami zainteresowali się sponsorzy ze Stanów Zjednoczonych, którzy powiedzieli, że nie będą mnie sponsorować w Polsce tylko muszę być bliżej USA. Stąd też Meksyk. Dużo mi to pomogło. Bo dzięki temu zrobiłam wielką karierę, wygrałam wszystkie ważniejsze maratony na świecie, mistrzostwo świata, poza tym wszystkie rekordy Polski poprawiałam biegając maraton. Ta szybkość była dzięki tym treningom na wysokości.
– A czy dziś nie miała pani ochoty stanąć z innymi zawodnikami na starcie piotrkowskiego półmaratonu?
– Myślałam o tym, nawet rozmawiałam o tym z dyrektorem OSiR-u, ale za krótki czas był na przygotowanie. Po wypadku, który miałam w Meksyku (w 2013 roku biegaczka została potrącona przez auto na przejściu dla pieszych; przyp. aut.) niestety moje biodro nie do końca jest wyleczone, dlatego staram się biegać krótsze dystanse. Ale kto wie, może w przyszłym roku tutaj wystartuję. Oczywiście trzeba się do tego odpowiednio przygotować, bo każda impreza musi być zaplanowana. Teraz moi zawodnicy tutaj biegają, a na przyszły rok nie mówię, że nie wystartuję. Jest to sprawa otwarta dla mnie. I mogę to zrobić.
– Czego należy życzyć biegaczowi przed ważnym startem?
– Przede wszystkim wytrwałości i wiary w siebie, że to, co zrobiłem na treningu muszę dziś pokazać, że jestem mocny, że jestem dobry, przede wszystkim głowa musi wytrzymać presję. Bo nie tylko nogi są ważne, 80-90 procent sukcesu to jest umysł i nad nim należy pracować.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agawa
Foto: A. Stańczyk