Bezrobocie jest procesem, który działa na jej rozwój pozytywnie. Sklejka Piotrków - jedna z siedmiu firm w Polsce zajmująca się produkcją sklejki, a przy tym najstarszy zakład produkcyjny w okolicy.
Obecnie w piotrkowskiej fabryce sklejek pracuje około 150 osób. Mimo problemów z bezrobociem Sklejka Piotrków nadal prosperuje i się rozwija. - Bezrobocie na rynku jest tym czynnikiem, który na możliwość funkcjonowania Sklejki Piotrków działa pozytywnie, bo daje nam możliwość swobodnego wyboru ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami. Natomiast jeśli chodzi o problemy natury przekształceniowej czy też możliwości utrzymania się, to na pewno oczekiwania są, żeby był lepszy stan. Ale nasza sytuacja jest jak najbardziej stabilna - mówi Robert Kalicki, wiceprezes Piotrkowskich Zakładów Przemysłu Sklejek.
Jak dodaje Tadeusz Wnuk, wieloletni pracownik Sklejki Piotrków, ta branża w Polsce ma jeszcze przyszłość. - Tylko żeby nie było huśtawki w kursie euro, a z drugiej strony w postaci wzrostu cen surowca drzewnego, którego producentem są Lasy Państwowe. Nie pamiętam w historii zakładu, aby przeżywał on jakieś ogromne kłopoty, aby były jakieś masowe zwolnienia. Nie było sytuacji, aby zakład stał – mówi Tadeusz Wnuk, specjalista do spraw produkcji i zaopatrzenia.
Początki zakładu to rok 1912, kiedy to powstał tartak parowy. W drugiej połowie lat 20. zaczęto produkować płyty stolarskie, a żeby to robić, trzeba było sprowadzić skrawarkę obwodową, czyli potężną maszynę pozyskującą łuskę (taśmę drewna) potrzebną do produkcji płyty stolarskiej. Mając już łuszczarkę, można było myśleć o produkcji sklejki. Właścicielem zakładu przed wojną była firma OIKOS ze Lwowa, która posiadała tam drugi podobny zakład. - Ciekawostką jest to, że kiedy w połowie lat 90. wyjechaliśmy służbowo do Lwowa, to trafiliśmy do bratniego zakładu Sklejki Piotrków - wspomina Tadeusz Wnuk. W 1939 roku, gdy wkroczyli do Piotrkowa Niemcy, zaczęli zarządzać zakładem i zmienili jego produkcję na potrzeby frontu. Ze sklejki budowano na froncie małe domki, w których chowali się żołnierze. Po ucieczce Niemców zakład został znacjonalizowany, a jego pierwszym dyrektorem został późniejszy profesor SGGW Władysław Fabiszewski. I tak zakład zaczął się rozwijać.
Teraz jego właścicielem jest osoba prywatna, ale zakład wcale nie zapomniał o swojej tradycji ani nie przestał się rozwijać. Wręcz przeciwnie. Od lat pozostaje jednym z siedmiu zakładów w Polsce produkującym sklejki. Obecnie rozpoczęły się działania mające na celu modernizację firmy: zakupiono spajarkę, formatyzerkę, przeprowadzono na początku maja prace remontowe przy skrajarce. Niebawem będą wykonywane dalsze prace. - Gdybyśmy porównali naszą firmę do samochodu, to mogę śmiało powiedzieć, że obrabiarki, maszyny i urządzenia, które u nas funkcjonują, są klasy mercedesa - mówi Tadeusz Wnuk. - Jeśli chodzi o eksport, to struktura produkcji była bardzo różna. Po wojnie zaczęto sklejkę produkować na eksport, by później, po około 10-letniej przerwie, robić to dalej. Obecnie bez możliwości eksportu prawdopodobnie byśmy nie przetrwali, gdyż około 85% produkcji przeznaczona jest na sprzedaż zagraniczną.
- Mimo że z tych siedmiu zakładów produkujących sklejkę w Polsce nasz jest najmniejszy, to mamy aspiracje i chcemy się rozwijać. Pierwsze kroki już zostały podjęte, czyli modernizacja parku maszynowego, szkolenia ludzi i zdobywanie nowych rynków odbioru. Jest to zarówno energochłonna działalność, jak i bardzo wymagająca surowcowo, szczególnie pod względem głównego surowca, jakim jest drewno - mówi Robert Kalicki.
Dodaje, że przyszły rok jest dla Sklejki Piotrków rokiem szczególnym, ponieważ firma będzie obchodziła 100 lat swojego istnienia. Czy pracownicy czują się wyjątkowi z tytułu wieku swojej firmy? Robert Kalicki mówi, że wyjątkowo będą się czuć, jeśli firma będzie miała co świętować. - A do tego się przygotowujemy, dlatego podjęliśmy kroki modernizacyjne. - podsumowuje wiceprezes Sklejki Piotrków.
Magdalena Waga