W Polsce
W skali kraju 8,78% - tak wybory zakończył Sojusz Lewicy Demokratycznej. Miało być więcej, bo partia liczyła na wynik dwucyfrowy. Przeliczyła się nie po raz pierwszy, bo 8 - 9% w wyborach osiągnęła nie po raz pierwszy, ale trzeci z rzędu. - Okolice 9% były również w wyborach do Europarlamentu i 3 lata temu w wyborach parlamentarnych. Liczyliśmy, że w wyborach samorządowych będzie kilkanaście procent. Nie wyszło, nie udało się - mówi nam Artur Ostrowski, poseł SLD.
Dlaczego nie wyszło? To jest oczywiście przedmiotem analiz, zarówno Zarządu Krajowego partii, jak i Rady Krajowej. Wg Ostrowskiego błędem było zbytnie zbliżenie się do PO. - Okazuje się, że jednak powinniśmy być wyrazistą opozycją, co nie znaczy, że powinniśmy pójść razem z innymi partiami opozycyjnymi. Musimy iść swoją drogą i wyraźnie odróżniać się od Platformy z jednej strony, a z drugiej od Prawa i Sprawiedliwości. Nasi wyborcy oczekują, że będziemy mieć swoje propozycje, a nie zbieżne z tym, co robi PO. Skoro mielibyśmy być podobni do PO, to wyborcy nie będą widzieli sensu oddawania głosu na SLD - twierdzi poseł ziemi piotrkowskiej, który za błąd popełniony w kampanii uznał też zaatakowanie PSL. - Mieliśmy ulotkę, na której pokazaliśmy Sawickiego i jego wypowiedzi. To być może zmobilizowało elektorat PSL do głosowania. Moim zdaniem trzeba było budować pozytywny wizerunek SLD, pokazać, co mamy do zaproponowania i nie wiązać się ani z PiS-em, ani z Platformą, iść swoją drogą.
- To nie jest problem tylko tych ostatnich wyborów. Problemem SLD jest to, że nie potrafi odnaleźć się w obecnej sytuacji politycznej, w której elektorat dzielony jest nie przez kwestie ideologiczne czy zapatrywania polityczne, ale emocjonalnie pomiędzy PO i PiS. Na tym tle SLD pozostaje bardzo miałki, niewyraźny i sam chyba nie wie, w którą stronę powinien pójść - twierdzi z kolei dr Paweł Kowalski, p.o. dziekana Wydziału Nauk Społecznych w WSH w Piotrkowie, politolog.
Przypomnijmy, że jeszcze ma początku XXI wieku partia zdobywała poparcie rzędu 40%, a po roku rządzenia razem z Unią Pracy poparcie dochodziło nawet do 50%. Dziś jest w granicach 8 – 10%. Dla partii to polityczny dramat. - Co prawda nie ma na to jakichś twardych dowodów, ale z moich obserwacji wynika, że elektorat lewicowy w naszym kraju oscyluje w granicach ok. 30 – 35% - mówi dr Kowalski. - Chodzi o ludzi, którzy mają poglądy lewicowe i bardzo chętnie zagłosowaliby na partię lewicową. Natomiast SLD nie ma dla nich żadnej oferty, co jest o tyle dziwne, że na lewicy w zasadzie nie ma alternatywy. Nie ma w Polsce drugiej partii lewicowej. Twój Ruch? Tacy z nich lewicowcy jak ze mnie książę Walii. Wystarczy wczytać się w ich program. Jeśli chodzi o kwestie światopoglądowe (ateizacja, aborcja, podejście do związków partnerskich) to jest lewica, ale gospodarczo to liberałowie i to tacy, że niektórzy liberałowie z PO mogliby się od nich uczyć.
SLD został sam po lewej stronie i nie bardzo wie, w jaki sposób to wykorzystać, w jaki sposób wgryźć się gdzieś pomiędzy te emocje, które budzą dwie największe partie w Polsce.
Wg eksperta lewicy przede wszystkim brakuje lidera. Przez moment wydawało się, że takim będzie Grzegorz Napieralski, bo w wyborach prezydenckich uzyskał przyzwoity wynik – III miejsce, 13%. Późniejsze wybory parlamentarne pokazały, że... nic z tego.
Kolejny problem lewicy to brak wizji. - Do początku wieku w Polsce funkcjonował jeszcze podział postkomunistyczny. To była główna oś, wokół której obracała się polityka. Albo ktoś popierał lewą stronę i głosował na SLD, albo popierał partie postsolidarnościowe. Od 2005 r. to się skończyło. W tej chwili i w wyborach prezydenckich, i parlamentarnych rywalizują ze sobą ugrupowania, których członkowie i liderzy wywodzą się – generalnie – z opozycji solidarnościowej. W momencie, kiedy zniknęła ta główna oś podziału i podejście do przeszłości przestało być głównym motywatorem do tego, jakie decyzje podejmuje lektorat, SLD nie stworzył żadnej alternatywy w sensie ideologicznym. Lewica nie ma ideologii, a w przypadku ruchu socjaldemokratycznego taka wizja jest potrzebna. Mam wrażenie, że ludzie w Polsce potrzebują właśnie takiej wizji, bo w momencie, kiedy odejdziemy od emocjonalnego podziału, który buduje naszą scenę polityczną, to nie zostanie nic. Jedyną spójną wizję w ostatnich 10 latach zaproponowało paradoksalnie PiS - koncepcja IV RP. Była to spójna wizja tego, jakie społeczeństwo budujemy, w jakim państwie chcemy funkcjonować i jak to państwo ma być zorganizowane – mówi politolog.
Ci, którzy mają dziś rząd dusz – PO i PiS to partie wodzowskie. Lewica od lat szuka swojego wodza – kogoś, kto pociągnie za sobą całą partię. Dziś wydaje się, że wybór do tej roli Leszka Milera – człowieka ze starych układów – był strzałem w kolano. Nie wyszło też z Wojciechem Olejniczakiem i Grzegorzem Napieralskim, którzy nie okazali się tak charyzmatyczni jak się początkowo mogło wydawać.
Wg eksperta jednak posiadanie wyrazistego lidera nie jest koniecznym warunkiem sukcesu politycznego. - Moim zdaniem SLD powinien zacząć od wypracowania spójnej platformy ideologicznej, stworzenia pewnej wizji i zaproponowania tej wizji społeczeństwu. Uważam, że dla równowagi i dla dobra sceny politycznej lewica jest bardzo potrzebna. Kibicuję pomysłom, które będą ku temu prowadzić - mówi Kowalski. - Co będzie za 4 lata? Póki co nie widać żadnego punktu zaczepienia – ani nie wyłania się żaden lider, ani nie wyłania się żadna alternatywa w postaci programu czy platformy politycznej, która byłaby w stanie skupiać wokół siebie ludzi. Jeżeli stan obecny utrzyma się przez najbliższe lata, zakładam, że SLD próg wyborczy przekroczy, ale pozostanie mniej więcej na tym poziomie, na którym jest teraz, bo wynik z ostatnich wyborów parlamentarnych i z ostatnich wyborów samorządowych jest w zasadzie ten sam. Myślę, że poniżej tego poziomu SLD raczej nie zejdzie.
W Piotrkowie
Wydaje się, że również w Piotrkowie Trybunalskim SLD nie jest w najlepszej kondycji. Co prawda w Radzie Miasta Sojusz nie pogorszył swojego stanu posiadania (ale też nie polepszył) – miał i ma 4 radnych, ale w Radzie Powiatu ma tylko jednego radnego, a to już zdecydowana porażka. - To słabszy wynik, rzeczywiście liczyliśmy na zdecydowanie więcej. Musimy zastanowić się, jakie były tego przyczyny. Przez wszystkie dotychczasowe kadencje współrządziliśmy w powiecie z PSL. Jeśli chodzi o miasto, to poparcie dla SLD wyniosło powyżej 18%, to jest dobry wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę wynik krajowy. Do tego drugi wynik Bronisława Brylskiego w wyborach na prezydenta - mówi poseł Artur Ostrowski.
Wiele kontrowersji wzbudziło w mieście zawarcie koalicji pomiędzy radnymi SLD a prezydentem Krzysztofem Chojniakiem i jego radnymi. Decyzja o współpracy była o tyle zaskakująca, że jeszcze w kampanii wyborczej kandydaci na radnych Sojuszu (z kandydatem na prezydenta Bronisławem Brylskim na czele) zarzekali się, że współpraca z Chojniakiem jest wykluczona. - To są doświadczeni radni. Doszli do wniosku, po 12 latach w opozycji, że więcej dla wyborców można zrobić będąc w koalicji rządzącej – twierdzi Ostrowski, który przyznaje, że sam namawiał radnych do tego, aby byli skuteczni, aby mieli wpływ na to, co się dzieje, bo wpływ opozycji na życie miasta jest przecież znikomy, jeśli nie żaden. - Z tego, co wiem, to prowadzone były również rozmowy z innymi klubami (PiS, Platforma Ziemi Piotrkowskiej), ale oni moim zdaniem nie potrafili się zorganizować, bo przecież można było wyobrazić sobie inną koalicję, która podejmowałaby uchwały i działała na rzecz Piotrkowa. Wygląda na to, że dziesiątka, która została nie jest pozbierana, oni nie podejmują decyzji, czekają, ciągle coś uzgadniają. Jest tam kilka indywidualności, które niekoniecznie chcą współpracować w dłuższej perspektywie lub mają wielkie ambicje. Przyjmijmy do wiadomości, że większość piotrkowian biorących udział w głosowaniu 16 listopada dokonała wyboru - wybrali Krzysztofa Chojniaka i trzeba ten wybór uszanować. A jeśli chodzi o Radę, to przecież ona musi podejmować decyzje, uchwały. Najgorsze, co mogłoby spotkać Radę to paraliż.
Biorąc pod uwagę najbliższe 4 lata, piotrkowski Sojusz, podejmując się współpracy z prezydentem, wybrał logicznie – chce mieć wpływ na to, co dzieje się w mieście. Czy koalicja przetrwa 4 lata? Zobaczymy. Czy jednak współpraca z Krzysztofem Chojniakiem (kojarzonym przecież jednoznacznie z prawicą) nie sprawi, że SLD straci jeszcze więcej ze swojej tożsamości? Za 4 lata sprawdzimy, czy wyborcy są pamiętliwi.
Aleksandra Stańczyk