Jak wyglądała? Bez mała tak samo jak kolejka linowa na Kasprowy w Tatrach. Jej trasa była tylko trochę krótsza, i wynosiła nie 4 a 3 km.
Całą konstrukcję tworzyły wysokie na 12-16 m wieże podporowe, stalowe liny, koła toczne ukryte w konsoli nośnej i wagoniki, które automatycznie załadowywano żużlem.Właścicielem kolejki była FMG "Pioma". To właśnie z jej inicjatywy powstała "Gubałówka". Projekt wykonał zakopiański oddział Biura Projektów Budownictwa Przemysłowego w Krakowie z ulicy Wielkopolan. Natomiast wykonaniem konstrukcji na miejscu zajęli się już sami pracownicy "Piomy".
Co ciekawe dziś zakład ten nie chce ujawniać żadnych szczegółów na temat linowego przedsięwzięcia sprzed lat.
STANOWISKO "PIOMY"
Pracownicy Fabryki nie chcą opowiadać o piotrkowskiej "Gubałówce". Uważają, że byłoby to niezgodne z polityką firmy, nastawioną obecnie na budowę jej pozytywnego wizerunku w oczach opinii publicznej. Trochę nas to dziwi, budowanie marki przedsiębiorstwa zgodnie z zaleceniami specjalistów od public relations polega m.in. na mówieniu o rzeczach niewygodnych, na przyznawaniu sie do błędów i współpracy z dziennikarzami. Nie mniej nawet prezes FMG "Pioma" pan Dukała nie chciał z nami rozmawiać. Podał jedynie do naszej wiadomości, że " kolejka była, ale już jej nie ma." Nie potwierdził ani też nie zaprzeczył informacjom, że kosztowała tyle, co założenie linii tramwajowej w mieście. "Nie chcę wracać do nakładów lat 60 i 70-tych"- tyle miał tylko do powiedzenia w tej sprawie.
SŁUŻBA BEZPIECZEŃSTWA?
Niestety pierwsza i jedyna kolejka linowa w mieście nie działała zbyt długo. Zaledwie kilka tygodni. Według oficjalnej wersji zlikwidowano ją ze względu na protesty ekologów. FMG "Pioma" miała zgodę ówczesnych władz miejskich na wykorzystanie terenów leśnych jako składowiska odpadów powstałych po spaleniu miału węglowego. Nie miała jednak zgody odpowiedniego ministerstwa i to był błąd.
Są jednak w Piotrkowie osoby, które podają zupełnie inną wersję wydarzeń. "W tamtym czasie mówiło się po cichu na mieście, że w sprawę likwidacji kolejki zaangażowała się Służba Bezpieczeństwa"- powiedział nam, prosząc o anonimowość, pewien piotrkowianin.
Wystarczy przyjrzeć się sprawie dokładnie, poszperać tu i ówdzie by dojść do wniosku, że wersja o Służbie Bezpieczeństwa jest bardziej przekonująca niż opowieści o protestach ekologów.
W latach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej piotrkowska FMG "Pioma" była największym w kraju producentem maszyn górniczych. Co ciekawe w swe wyroby zaopatrywała jednak nie tylko kopalnie, ale i elektrownie, huty, porty. Odbiorcami maszyn były wszystkie kraje bloku wschodniego. Z niewielkiej Wytwórnii Konstrukcji Stalowych wytwarzającej rocznie raptem 189 ton urządzeń stała się w 1956 roku zakładem, który w ciągu 30 lat opuściło ponad 1 mln ton wyrobów z stali. Była więc FMG bez wątpienia obiektem o znaczeniu strategicznym nie tylko dla kraju. W każdej chwili jej produkcję można było przestawić na potrzeby zbrojeniowe Układu Warszawskiego. Bez odgórnej zgody nie mogła wzbudzać zainteresowania. A kolej linowa na terenie niegórzystym mogła być nie lada sensacją. Ponadto wysokie wieże podporowe stanowiły świetny punkt i do obserwacji i do robienia zdjęć. Dlatego też wydano polecenie zdemontowania kolejki.
<