Piotrkowianie na igrzyskach olimpijskich

Tydzień Trybunalski Piątek, 22 sierpnia 20080
Wśród 263 reprezentantów Polski nie ma żadnego przedstawiciela piotrkowskiego klubu. Jest za to jedna urodzona w Piotrkowie zawodniczka i trzech zawodników występujących w drużynach z naszego regionu. Kiedyś bywało lepiej. Znacznie lepiej.
Kim jest Violetta Frankiewicz–Janowska?

Jedyną piotrkowianką, która wystąpi w Pekinie, jest Violetta Frankiewicz–Janowska urodzona w 1977 r., od dawna reprezentująca barwy AZS-u Kraków. Jej największym sukcesem jest rekord świata na dość nietypowym dystansie 2000 m z przeszkodami uzyskany w 2006 r. Violetta ma już za sobą start w IO w Atenach, gdzie odpadła w półfinale biegu na 1500 m. Mało znana u nas, ale od wielu lat notuje spore sukcesy: jest sześciokrotną mistrzynią Polski i od wielu lat reprezentantką kraju na najważniejszych imprezach międzynarodowych (brąz na mistrzostwach Europy). W Pekinie będziemy jej kibicować w biegu na 3000 m z przeszkodami (startuje w piątek 15:08). Te igrzyska to najprawdopodobniej jej ostatnia szansa na olimpijski medal. Szansa niewielka, ale w sporcie wszystko jest możliwe. Zwłaszcza w sporcie kobiecym.
Większe szanse na trwałe zapisanie się w olimpijskich annałach mają siatkarze – wicemistrzowie świata. Zabrakło w kadrze Raula Lozano piotrkowianina, Michała Bąkiewicza (absolwenta SP 13, do dziś mieszkającego w naszym mieście), ale nie mogło w niej zabraknąć Daniela Plińskiego i Mariusza Wlazłego. Obaj reprezentują barwy bełchatowskiej PGE Skry i obaj liczą na medal. My też. Trzecim przedstawicielem naszego regionu w Pekinie jest kolarz górski z Opoczna, Marek Galiński. To druga olimpijska szansa dla tego zawodnika. W Atenach był 14, a okazję do poprawienia wyniku będzie miał 23 sierpnia. Do występów przedstawicieli naszego regionu na IO należy podchodzić z umiarkowanym optymizmem, choć kto wie, czy nie lepszy byłby po prostu zdrowy realizm? A ten nakazuje przypuszczać, że o medalową zdobycz będzie bardzo ciężko. Kiedyś było lepiej (patrz niżej).

Ostatni medal dla Piotrkowa

Pierwszy olimpijski medal dla Piotrkowa (choć reprezentował wówczas barwy Siły Mysłowice) zdobył legendarny zapaśnik, Czesław Kwieciński, ostatni – inny znakomity przedstawiciel tej dyscypliny, urodzony w Radomsku, ale od lat 80. mieszkający w Piotrkowie Piotr Stępień. - Srebro w Barcelonie było dla mnie spełnieniem sportowych marzeń – wspomina dzisiejszy dyrektor Atletycznego Klubu Sportowego. – Na igrzyskach byłem 2 razy: w 1992 i 2000 roku. Na tych ostatnich już jako II trener kadry. Zdobycie medalu było czymś niesamowitym. To także niezapomniane przeżycia związane z poznaniem sportowców z całego świata w wiosce olimpijskiej, np. koszykarzy amerykańskich. To był największy sukces w mojej karierze.
Sukcesu Piotra nie powtórzył do dziś żaden z piotrkowskich sportowców, a sam Stępień odczuwa spory niedosyt. Nie tylko z tego powodu.
- Niedosyt, bo na żadnej wielkie imprezie nie zagrano mi Mazurka Dąbrowskiego. Nie udało się w Barcelonie, nie udało na mistrzostwach Europy ani świata. Na przeszkodzie stawały kontuzje albo… rywale. Ale znacznie większe rozczarowanie czułem po Atenach: tam jechaliśmy jako drużyna, która na poprzednich igrzyskach w Atlancie okazała się zapaśniczą potęgą. Niestety, wróciliśmy z Sydney na tarczy… Coś się wtedy kończyło. Kariery zawodnicze najlepszych zapaśników lat 80. i 90. wygasały, a nowe talenty jakoś nie chciały eksplodować. Kilka lat później Piotr Stępień został pierwszym trenerem reprezentacji, ale kadra nie odzyskała dawnego blasku. Do dziś. - Dużo się zmieniło: kiedyś zapasy były np. dla młodych chłopaków z Piotrkowa szansą na stypendia, kariery, sławę, wyjazdy zagraniczne. Dziś w zapasach nie ma już takich pieniędzy, nie ma zainteresowania mediów, młodzież ma inne możliwości i to raczej z nich korzysta. Nie ma się zatem co dziwić, że nie odnosimy już takich sukcesów jak kilkanaście lat temu – tłumaczy Piotr.

Smak sukcesu, gorycz porażki, czyli olimpijczyk ochroniarzem

Jak smakuje sukces, ale i jaka jest gorycz porażki piotrkowski medalista wie bardzo dobrze. Kiedy został srebrnym medalistą, w Piotrkowie witany był i traktowany niczym bohater. Ceremonię powitalną władze miasta zorganizowały w miejskim amfiteatrze. Był wypełniony po brzegi.
- Przyjechano po mnie autokarem już na lotnisko – wspomina Piotr. – Dla takich chwil warto żyć, warto walczyć i narażać się na kontuzje. Kibice to doceniają i to widziałem właśnie w tamtych dniach.
Niestety, potem było już znacznie gorzej. Kiedy minęła barcelońska euforia, zaczęła się proza życia. - Złapałem kontuzję, nie pojechałem na mistrzostwa świata w 1993 r. no i po prostu zderzyłem się ze ścianą – mówi Stępień. – Szybko o mnie zapomniano, mój klub GKS Piotrcovia biedniał z dnia na dzień. To były niezbyt dobre czasy dla piotrkowskiego sportu: Górniczy Klub Sportowy był coraz mniej zamożny, gospodarcza transformacja miała na swym koncie ofiary i jedną z nich miał niedługo stać się także GKS. Stępień otrzymuje pieniądze z PKOL (miesięcznie ok. 2300 zł brutto), ale jednocześnie musi podjąć dodatkową pracę. Wicemistrz olimpijski zostaje… ochroniarzem.
- Byłem kierownikiem bramki w jednym z bełchatowskich klubów. Nie miałem wyjścia, choć oczywiście cały czas trenowałem. W 94 r. udało się wrócić do reprezentacji – wygrałem dwa ważne turnieje, na mistrzostwach świata zająłem 7 miejsce, a 2 lata później na ME nie awansowałem do ćwierćfinału. Karierę bardzo skróciły mi kontuzje, a po jej zakończeniu zostałem trenerem kadry, a ostatnio dyrektorem AKS-u. W międzyczasie skończyłem studia (AWF), co zresztą radzę wszystkim młodym adeptom zapasów. Kariera sportowca jest krótka, czasami nawet, w wyniku kontuzji, bardzo krótka. Warto umieć jeszcze coś.

Sportowiec, który nie musi nikomu „czapkować”

Znakomitym przykładem sportowca, który oprócz uprawianej dyscypliny potrafił owo „coś”, jest Włodzimierz Wachowicz, były znakomity piłkarz ręczny, zawodnik Concordii i MKS Piotrków, a w barwach łódzkiej Anilany olimpijczyk z Monachium (1972 r.).
- Ponieważ z wykształcenia jestem stomatologiem protetykiem, po zakończeniu kariery w 1990 r. otworzyłem w Piotrkowie prywatną klinikę – mówi pan Włodzimierz.- To pozwoliło mi na pełną niezależność finansową i to, że nie muszę dzisiaj nikomu „czapkować”. Ale nie każdy były sportowiec ma ten komfort – znam wielu olimpijczyków, którzy dziś są biednymi ludźmi. Jednemu z nich kilka lat temu za darmo wyleczyłem zęby. To smutne, że sportowcy kiedyś podziwiani i hołubieni, dziś są na skraju ubóstwa. Włodzimierz Wachowicz igrzyska w Monachium wspomina jako coś wyjątkowego i pięknego, choć były to przecież igrzyska tragiczne – zamach terrorystyczny Palestyńczyków z organizacji „Czarny Wrzesień” na sportowców izraelskich przyćmił wszystko.
- Nie mieliśmy pewności, czy po tej tragedii zawody będą kontynuowane – wspomina Wachowicz. – Ale jednak były, sport zwyciężył, choć zamach odcisnął trwałe piętno na wszystkich. A same igrzyska w wymiarze czysto sportowym uważam za mocno pechowe dla naszej piłki ręcznej. Mieliśmy wtedy znakomitą ekipę, ale i znakomitych rywali. W grupie graliśmy z ZSRR, Danią i Szwecją. W meczu z zawodnikami radzieckimi wyeliminowano jednego z najlepszych bramkarzy świata, Andrzeja Szymczaka. Prowadziliśmy wtedy, ale po tej kontuzji już nie daliśmy rady. Polska drużyna z piotrkowianinem w składzie zajęła 9 miejsce w turnieju. Włodzimierz Wachowicz niedługo po igrzyskach wyjechał do Niemiec, gdzie przez wiele lat nie tylko grał (LTV Wuppertal), ale także trenował (Solingen). Do kraju powrócił w latach 80., jako grający trener łódzkiego ChKS, a do Piotrkowa w 1990, już jako biznesmen.

Optymistyczne prognozy

Piotrkowscy olimpijczycy optymistycznie podchodzą do tegorocznego występu naszych reprezentantów w Pekinie. Mimo że początek IO nie był dla Polaków jakoś szczególnie udany, P. Stępień uważa, że przywieziemy do kraju minimum 12 medali.
- Stawiam na: ciężarowców, pływaków, wioślarzy, judokę i zapaśnika, może jeszcze na piłkarzy ręcznych – mówił na dzień przed rozpoczęciem igrzysk nasz medalista. - Według mnie będzie 13 medali, a złoto dla piłki ręcznej byłoby czymś fantastycznym – twierdzi W. Wachowicz. Obaj żałują, że w Pekinie nie ma żadnego zawodnika reprezentującego klub z Piotrkowa.

MCtka

***

Pierwszym związanym z Piotrkowem sportowcem reprezentującym nasz kraj na igrzyskach był absolwent gimnazjum im. B. Chrobrego, Józef Jaworski (IO w 1924 – 6 miejsce w biegu na 1500 m. i 1928 r. – 4 miejsce w biegu na 1500 m – oba w eliminacjach).
W 1936 r. na IO w Berlinie wystąpił Antoni Maszewski urodzony w Kamieńsku, jeden z najlepszych średniodystansowców swoich czasów, również absolwent „Chrobrego”. Berliński występ nie należał do udanych (odpadnięcie w eliminacjach).
Pierwszy medal (brązowy) dla Piotrkowa zdobył na IO w 1972 legendarny zapaśnik, Czesław Kwieciński. Reprezentował m.in. barwy Startu Piotrków i Piotrcovii, choć na igrzyskach był zawodnikiem mysłowickiej Siły. Sukces powtórzył 4 lata później, a w sumie w igrzyskach brał udział aż pięciokrotnie (1964 – 1980). Na IO w Moskwie był chorążym naszej ekipy.
Wychowanką Concordii i absolwentką II Liceum Ogólnokształcącego w Piotrkowie była olimpijka z 1972 r. (5 miejsce w biegu na 100 m przez płotki), Teresa Nowak–Gierczak. Na tych samych igrzyskach Polskę reprezentował Włodzimierz Wachowicz (więcej – w tekście obok). Wychowanek Piotrcovii, sprinter Bogdan Grzejszczak na IO w 1976 r. zajął 4 miejsce w sztafecie 4x100 m, a w biegu indywidualnym był szósty.
Na igrzyskach w Seulu piotrkowski dwukrotny mistrz świata w zapasach Bogdan Daras był chorążym polskiej ekipy. W samych zawodach poszło mu nieco gorzej i do kraju przyjechał jako ósmy zawodnik igrzysk.
Na tym samym turnieju siódme miejsce zajął zawodnik GKS Piotrcovia, Roman Wrocławski.
Ostatni medal dla Piotrkowa jest dziełem innego zapaśnika - Piotra Stępnia.
Cztery lata temu na IO w Atenach barwy siatkarskiej reprezentacji Polski reprezentował piotrkowianin, Michał Bąkiewicz. Polacy w ćwierćfinale ulegli najlepszej na świecie ekipie Brazylii 0:3.

***

Spośród sportowców reprezentujących barwy piotrkowskich klubów najbliżej występu w Pekinie byli: Kinga Polenz (Piotrcovia – piłka ręczna), Arkadiusz Miszka (Focus Park Kiper – piłka ręczna) oraz zapaśnicy AKS-u Michał Jaworski i Przemysław Niedźwiedzki. Piłkarki przegrały jednak marcowe eliminacje olimpijskie w Rumunii (uległy gospodyniom, Węgierkom i Japonkom), Miszka ostatecznie nie znalazł uznania w oczach trenera kadry Bogdana Wenty (choć grał w reprezentacji jeszcze w tym roku), a zapaśnicy nie uzyskali kwalifikacji olimpijskich.

Zainteresował temat?

1

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat