Grany właściwie w całej Polsce (od Częstochowy począwszy po Warszawę, Przemyśl, Bielsko-Białą, Tarnów, Zabrze i Kielce) recital utworów Edwarda Stachury do muzyki Jerzego Satanowskiego, na nowo zaaranżowanej przez Marcina Lamcha, wreszcie zawitał także do Piotrkowa. Składający się z 12 piosenek oraz tekstów poetyckich i prozatorskich autorstwa Edwarda Stachury spektakl powstał z okazji 30. rocznicy śmierci poety i jest swego rodzaju hołdem pamięci złożonym jego twórczości.
„Życie, to nie teatr", „Biała lokomotywa", „Tango triste", „Nie brookliński most", „Ballada dla Potęgowej", „Opadły mgły" czy „Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni..." przeplatane poruszającymi tekstami, takimi jak: „List do pozostałych" czy „Zobaczysz", to tylko niektóre z utworów legendarnego, a dla niektórych wręcz kultowego barda, które na piotrkowskiej scenie zaprezentował Piotr Machalica. W postać Michała Kątnego, jednego z najbardziej tajemniczych bohaterów stworzonych przez Stachurę, wcielił się Robert Dorosławski, dyrektor częstochowskiego Teatru im. Adama Mickiewicza. Notabene pomysłodawca recitalu "Stachura".
- W naszym teatrze, na wzór krakowskiego Teatru im. Słowackiego, od paru lat organizujemy Salony Poezji. Pewnego dnia wymyśliliśmy sobie, że jeden z Salonów poświęcimy Stachurze - mówi Dorosławki. - Namówiłem Piotra Machalicę, aby swoją obecnością zaszczycił ten projekt i zaśpiewał piosenki Stachury. Ni i zaśpiewał "Mgły opadły" i piosenkę Brassensa „Parasol", którą to piosenkę przetłumaczył Edward Stachura. Wtedy wpadłem na pomysł, że warto wrócić do tej poezji, zwłaszcza że ja zaliczam się do tego pokolenia, które wychowywało się na Stachurze, i trochę denerwowało mnie takie biwakowo-ogniskowe traktowanie tych utworów.
Dla Piotra Machalicy z kolei, jak sam przyznaje, spektakl był odkryciem na nowo twórczości tragicznie zmarłego poety. - Gdy Robert dał mi taki luźny zarys scenariusza recitalu, to pierwszy raz tak naprawdę zacząłem się wczytywać w teksty Stachury - wspomina aktor.
- Tak się akurat zdarzyło, że na drugim roku szkoły teatralnej koledzy zorganizowali wieczór poświęcony Edwardowi Stachurze (...) i mi go dokumentnie obrzydzili. Kompletnie nie rozumiałem tego, co wtedy zrobili. A tutaj wczytałem się dokładnie i nagle zdałem sobie sprawę, że te wiersze są fenomenalne. Być może trzeba skończyć pięćdziesiąt parę lat, aby je zrozumieć. Stachura umarł, mając 42 lata. Pomyślałem sobie, że skoro on, mając lat 42, przelewał takie myśli na papier, to już najwyższy czas, abym i ja to zrozumiał. Razem z Robertem postanowiliśmy wykorzystać muzykę Jurka Satanowskiego (wielkiego przyjaciela Stachury - przyp. aut.), tyle tylko, że zdecydowaliśmy się na nowe aranże. I jakoś od początku, nie wiem dlaczego, wierzyłem, że znajdziemy odbiorców, mimo że Stachura jest absolutnie w tej chwili niszowy.
Agawa
(więcej w najnowszym numerze (49) "Tygodnia Trybunalskiego")