Problem polega na tym, że rolnicy z Piotrkowa i okolic nie zgłaszają zwierząt do przebadania.
Uwalnianie województw od choroby Aujeszkiego trwa już kilka lat. Na akcję tę przeznaczono spore sumy pieniędzy. Niektóre województwa już zaczynają być wolne od choroby, dlatego Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Piotrkowie postanowił przyspieszyć akcję. Niestety rolnicy, narażając się na straty, nadal niechętnie zgłaszają świnie do badań w kierunku choroby Aujeszkiego.
- Prosimy rolników, apelujemy by zgłaszali swoje nieprzebadane stada. Chcemy przystąpić do uwolnienia regionu. Aby tego dokonać, stada świń muszą być zarejestrowane w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, przebadane i posiadać status wolny od choroby Aujeszkiego lub status wolny szczepiony. My uświadamiany rolników wszystkimi możliwymi drogami. Ostatnio mieliśmy spotkanie na wysokim szczeblu. Spotkały się wszystkie władze administracyjne i organizacje rolnicze. Był starosta, przedstawiciele Urzędów Miast w Sulejowie i Wolborzu, przedstawiciele gmin, ARMiR z kierownikiem na czele, przedstawiciele Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Rozmawialiśmy na temat choroby i o formach docierania do rolników, którzy otrzymali od nas wszelkie niezbędne informacje – wyjaśnia Maciej Błachiewicz, powiatowy lekarz weterynarii w Piotrkowie.
Przede wszystkim chodzi o to, że nie można kupować świń bez tak zwanych świadectw zdrowia, czyli bez oznaczenia, czy pochodzą one z gospodarstwa wolnego od choroby Aujeszkiego. - Właśnie przez to, że kiedyś ktoś kupił świnię na targu, stracił całą hodowlę. Nie było informacji, z jakiego pochodzi stada, czy jest zdrowa, itp. A choroba się rozprzestrzeniała. Przebadaliśmy zwierzę i w ostateczności stado musiało zostać zlikwidowane. Rolnik jest stratny, a my znów jesteśmy oddaleni od realizacji programu uwolnienia – mówi weterynarz Andrzej Cecotka.
Lekarze wyjaśniają, że problem tkwi w małych gospodarstwach, w których hodowle nie przekraczają kilkunastu sztuk świni. - Jeśli ktoś ma w hodowli 10 tysięcy świń, wie, skąd je kupił i dba o nie. To rolnicy, którzy kupują po kilka sztuk i hodują je na własny użytek, nie zwracają uwagi na takie rzeczy. Jest im wszystko jedno, a ucierpi cały teren, bo jest to choroba rozprzestrzeniająca się w bardzo szybkim tempie – mówi Andrzej Cecotka. - W końcu zaczniemy naprawdę nakładać bardzo duże kary. Na koszt rolnika będziemy przeprowadzać badania, utylizację. Nie wspominając o tym, że możemy wystąpić do prokuratora i sprawa trafi po prostu do sądu. My, jako Powiatowy Inspektorat Weterynarii, możemy nałożyć maksymalną karę 5 tysięcy złotych. Sąd może więcej. Ale po co to komu? Przecież to nawet dla rolnika jest bardzo wysoka kwota. A przy większych hodowlach nie bada się tylko tych świń, które są niewiadomego pochodzenia, ale całe stado. Zdarzały się sytuacje, kiedy to ze świadectwem zdrowia kupionych było kilkadziesiąt sztuk, a dosłownie kilka takiego świadectwa nie posiadało. I tych kilka sztuk niewiadomego pochodzenia może doprowadzić do ogromnych strat ekonomicznych i zlikwidowania całej hodowli – wyjaśnia Maciej Błachiewicz.
Dodaje, że telefon Powiatowego Inspektoratu jest ogólnie dostępny i nie ma problemu, by skontaktować się z lekarzami. - Jeśli ktoś chce kupić świnię, może się z nami skontaktować i powiedzieć, od kogo chce ją kupić. My w ciągu kilku godzin, jeszcze tego samego dnia, jesteśmy w stanie dowiedzieć się, czy gospodarstwo to wolne jest od choroby Aujeszkiego. Wystarczy się do nas zwrócić. To nic nie kosztuje – podsumowują lekarze.
Apelują także do mieszkańców Piotrkowa i regionu, by nie sprowadzać mięsa ani świń z Ukrainy. - Trwa tam afrykański pomór tych zwierząt. Jesteśmy jednym z dwóch powiatów w województwie łódzkim, który posiada największe hodowle. Dlatego prosimy, by nawet mięso otrzymane od znajomych natychmiast utylizować. Jeśli wirus ten rozwinie się w Polsce, poniesiemy ogromne straty ekonomiczne – podaje Maciej Błachiewicz.
Magdalena Waga