- Ptak pojawił się jesienią 2008 r. Chyba odłączył się od stada lecącego na zachód i opadł na polach za stodołami. To był młody osobnik, jeszcze w fazie „brzydkiego kaczątka", tzn. w szarym upierzeniu juwenilnym - opowiada pan Wojtek - mieszkaniec Szydłowa.
- Był osłabiony i nie mógł wzbić się w powietrze. Tutejsi gospodarze martwili się, że w nocy łabędź stanie się ofiarą lisa lub wałęsających się psów, więc zapędzili go na podwórko jednego z rolników. Tam był karmiony i zaprzyjaźnił się z gęsiami garbonosymi, które hodowane są w gospodarstwie. Mimo że nikt nie ograniczał łabędziowi swobody, nie odlatywał i przez rok przebywał w towarzystwie gęsi. W tym czasie stał się pięknym ptakiem o czysto białej barwie. Dopiero rok później, jesienią zaczął wzbijać się do lotu i odbywał krótkie loty.
- Wtedy wypatrzył sobie staw po byłym zbiorniku przeciwpożarowym. Wylądował tam i już większość czasu przebywał na wodzie. Tutejsi ludzie zbudowali mu budkę i donosili pokarm. Kiedy zimą lód pokrył staw, łabędź wrócił na podwórko z gęsiami, leżące tuż obok. Ale natychmiast wiosną powrócił na wodę. Teraz co jakiś czas wzbija się do lotu i odbywa krótkie wycieczki, ale jak na razie zawsze powraca do Szydłowa. Koło stawu i tego gospodarstwa stoi kapliczka. Być może jej obecność zachęca ludzi do dobrych uczynków - dodaje pan Wojtek.