Ponad 200 tys. zł kosztuje gminę roczne utrzymanie bezdomnych psów trafiających do schroniska w Wojtyszkach (gmina Brąszewice, w okolicach Łodzi). Czworonogów wałęsających się na terenie gminy jest dużo. Okazuje się, że najczęściej wyrzucane są przez kierowców na łódzkich rejestracjach.

- Dla nas największym problemem są mieszkańcy Łodzi i okolic, którzy przejeżdżając przez nasze tereny, wypuszczają swoje psy i nagle dziwnie zaczynają się spieszyć. Naciskają na gaz i szybko odjeżdżają, zostawiając swojego psa na poboczu. Najczęściej robią to w miejscowościach Kosów czy Rekoraj. Mamy z tym problem, bo za każdego psa musimy płacić, i to niemało - mówi Marceli Piekarek, wójt gminy Moszczenica.

Gmina Moszczenica ma podpisaną umowę z łódzkim schroniskiem (z siedzibą w Wojtyszkach) i to tam trafiają bezdomne psy z gminy. W tej chwili jest ich około osiemdziesięciu. Każdy wałęsający się pies jest odławiany. Oczywiście za odpowiednią opłatą. - Pięć złotych plus podatek (23%). Tyle kosztuje gminę dzienny pobyt jednego psa w schronisku. Poza tym dodatkowo za każdego odłowionego psa płacimy jednorazowo 70 zł, a 50 zł jeśli przedstawiciele schroniska przyjeżdżają tylko po jego odbiór. Średnio mamy około dwa, trzy psy w miesiącu, oczywiście w miesiącach letnich ta liczba wzrasta. Kiedy mieszkańcy dzwonią do nas z informacją, że pojawił się bezdomny pies, my prosimy o pomoc sołtysów. Ci starają się zatrzymać zwierzę i po kilku godzinach jest odbierane przez pracownika schroniska - mówi Jadwiga Kordys, inspektor do spraw gospodarki rolnej, leśnej i ochrony środowiska w Urzędzie Gminy w Moszczenicy.

Bezdomne psy, zdaniem wójta, pochłaniają zbyt dużą część gminnego budżetu, dlatego postanowił to zmienić. - Po przeanalizowaniu wszystkich “za” i “przeciw” wystąpiłem do organu stanowiącego, czyli Rady Gminy, o opinie. Nie mówię na razie o propozycji uchwały. Najpierw chcę się przekonać, czy moje myślenie w tej sprawie zmierza w dobrym kierunku. Pomysł polega na tym, by zachęcić ludzi z naszej gminy (i nie tylko) do adoptowania zwierząt. Każdy, kto zdecydowałby się na opiekę nad zwierzęciem, otrzymałby od gminy jednorazowo 300 zł “becikowego”. Oczywiście, by uchronić się przed nieuczciwymi zachowaniami, podpisana byłaby stosowna umowa, w której jednym z zapisów byłaby możliwość kontrolowania stanu zwierząt, ich zdrowia i sposobu opiekowania się nimi. Natomiast jeśli zwierzę padłoby z naturalnych przyczyn (tak też może się zdarzyć), wtedy opiekun czworonoga miałby obowiązek zgłosić to do gminy. Dziś jeszcze nie potrafię powiedzieć, ile dokładnie zaoszczędziłaby gmina na takim rozwiązaniu, ale pewne jest, że płaciłaby dużo mniej - wyjaśnia wójt gminy Moszczenica.

Pomysł psiego “becikowego” został zaczerpnięty z innej gminy. - Rozwiązanie zostało podpatrzone przez moich pracowników w gminie Chojnice. Uważam, że trzeba korzystać z dobrych pomysłów, a okazuje się, że tam podobne rozwiązanie się sprawdza - dodaje wójt. O tym, czy pomysł psiego “becikowego” uzyska pozytywną opinię i wejdzie w życie, będzie wiadomo już niedługo.

- Po otrzymaniu od Rady Gminy pozytywnej opinii w tej sprawie, wystąpię z takim projektem ustawy na ostatniej sesji podsumowującej rok 2012 - dodaje wójt.
Ewa Tarnowska-Ciotucha