Na gruntach w Kałku mają stanąć dwie elektrownie wiatrowe o mocy 2 MW każda. Mieszkańcy protestują od października 2011 roku. - My niżej podpisani mieszkańcy wsi Kałek protestujemy przeciwko budowie elektrowni wiatrowych na terenie wsi Kałek, jak również innych ewentualnych inwestycji polegających na budowie elektrowni wiatrowych na działkach znajdujących się bliżej niż 3 - 5 km od naszych domów. Ze względu na rozmiar inwestycji oraz bliską odległość zabudowań mieszkalnych (ok. 600 m), obawiamy się negatywnego oddziaływania turbin wiatrowych na zdrowie nasze oraz naszych dzieci - pisali mieszkańcy Kałka w piśmie do burmistrza.
Mają ponad 100 metrów wysokości, szumią, co jeszcze? Protestujący boją się, że wiatrak wywoła u nich “problemy ze snem, bóle głowy o nasilonej dokuczliwości lub częstotliwości, zawroty głowy, drżenie, nudności wyczerpanie, niepokój, złość, skłonność do irytacji, depresję, problemy z koncentracją uwagi i uczeniem się, szum uszny (dzwonienie w uszach)”.
- Powyższe objawy nazywane są przez naukowców “symptomem turbin wiatrowych”. Z opracowań naukowych wynika, że objawy te trwają tak długo, jak długo turbiny są uruchomione albo dana osoba przebywa w ich sąsiedztwie. Z powyższego powodu, w obawie o nasze zdrowie, jesteśmy przeciwni budowie elektrowni wiatrowych na terenie naszego miejsca zamieszkania - twierdzą ci, którzy podpisali się pod protestem. Powołują się na Konstytucję RP: “Każdy ma prawo do ochrony zdrowia”.
- W tak bliskim sąsiedztwie Piotrkowa tereny wsi Kałek idealnie nadają się na rozbudowę mieszkaniową. Planowana inwestycja w postaci elektrowni wiatrowej w sposób trwały zakłóci rozwój budownictwa mieszkaniowego na tym terenie. Doprowadzi to do niewyobrażalnego spadku wartości otaczających ją gruntów. Biorąc pod uwagę przedstawioną kartę informacyjną, wynika, że inwestor większą wagę przywiązuje do środowiska, roślin, zwierząt, do zabytków niż do człowieka. Budowa elektrowni wiatrowej w tak niewielkiej odległości od zabudowań jest działaniem lekkomyślnym i jest aktem przemocy przeciwko mieszkańcom wsi Kałek. Nie zgadzamy się, aby spokojna okolica, którą tworzymy, stała się dla nas i naszych dzieci piekłem na ziemi. Co do zasady pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, nie jesteśmy przeciwni, lecz budowanie elektrowni wiatrowych powinno mieć miejsce tam, gdzie nie będą kolidowały z życiem i zdrowiem mieszkańców, czyli w odległości minimum 3 do 5 km od budynków mieszkalnych. Dlatego też odwołujemy się do rozsądku burmistrza miasta Sulejów, jak i do zasady słusznego interesu obywateli, aby nie zezwalał na inwestycję, mając na uwadze nie tylko zyski, ale przede wszystkim dobro i zdrowie mieszkańców, których reprezentuje, pełniąc swoją funkcję - piszą mieszkańcy.
img=1
- Jeśli wybudują wiatraki, to przecież nikt nie będzie kupował u nas działek, prawda? - mówi kobieta z miejscowego “spożywczego”, mieszkanka wsi. - Po co nam tu wiatraki? Żeby zatruwały powietrze? Są szkodliwe. Z tego, co ludzie mówili, to jak będą wiatraki, to nie będzie ptaków - dodaje starsza mieszkanka Kałka.nextpage- Ja jestem przeciwny, bo mnie się to nie podoba. A może tu ptaki wyginą? - mówi z kolei mężczyzna spotkany w sklepie spożywczym. Obaw mieszkańców zupełnie nie rozumie Grzegorz Dajcz, mieszkaniec Kałka, na którego gruntach mają stanąć wiatraki. - Wydaje mi się, że to jest najczystsza energia, jaką można pozyskać w Polsce - mówi. - Byłem na Zachodzie kilka razy, widziałem wiatraki w Belgii, Holandii. Wiem, jak to się tam rozwija. Kiedy nadarzyła się taka okazja, że przyszła firma i chciała budować na moich gruntach, to uznałem, że jest to bardzo dobry pomysł. Podpisałem umowę. Wtedy okazało się, że wieś jest przeciwko.
Dajcz byłby gotów zrezygnować ze swojego udziału w inwestycji, bo - jak sam mówi - nie chce robić sobie we wsi wrogów, jednak podpisał umowę na 30 lat (z możliwością jej przedłużenia), więc... - Ja praktycznie tej umowy rozwiązać nie mogę. Mieszkańcy są przeciwko tej inwestycji, nie wiem, dlaczego. To może niech te wiatraki stoją w środku miasta! Może lepiej postawić elektrownię atomową? Czy to będzie zdrowsze niż wiatrak? - pyta Grzegorz Dajcz i dodaje: - Prowadzę gospodarstwo, mam swoją działalność i chcę maksymalnie wykorzystać moje grunty. Kiedy stawialiśmy chlewnię, też były protesty, bo będzie śmierdziało. W Holandii też są chlewnie, też śmierdzi, ale tam nikt nie robi z tego problemu. A u nas każdy chce stworzyć sobie oazę spokoju, ciszy, żeby tu się nic nie działo, najlepiej iść do Skarbu Państwa po zasiłek albo emeryturę, ale przecież ktoś to musi wypracować.
Protest mieszkańców rozpatrują władze gminy. 20 lutego tego roku odbyła się rozprawa publiczna w tej sprawie. Inwestor nie zdołał przekonać mieszkańców do wiatraków. Zastępca burmistrza Sulejowa podkreśla, że bez względu na opinie, gmina musi trzymać się przepisów prawa. Inwestor nie otrzymał jeszcze decyzji środowiskowej, a jest to dopiero pierwszy etap na drodze do realizacji inwestycji. - Najważniejsza w tej decyzji jest opinia Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi, która określa warunki, jakie należy spełnić dla wymogów otrzymania takiej decyzji. RDOŚ nie wnosi większych przeszkód, jeśli chodzi o lokalizację inwestycji na działkach w Kałku - mówi Jan Andrzejczyk z Urzędu Miejskiego w Sulejowie.
Kolejny protest mieszkańców będzie rozpatrywany podczas sesji Rady Miejskiej, o ile jej przewodniczący zdecyduje się umieścić taki punkt w porządku obrad. - Jako osoba i jako obywatel mam wielkie zastrzeżenia wobec lokalizacji w tym miejscu tego typu inwestycji. Dlaczego? Bo to są bardzo fajne tereny związane z rozwojem gminy, o ile oczywiście nie wejdzie nam tam S12. Niestety jako burmistrz jestem związany przepisami prawa, więc mnie się może to podobać lub nie, ale i tak muszę zrobić tak, jak mówi mi prawo - mówi Andrzejczyk.
Do czasu podjęcia sprawy na sesji, gmina szuka kruczków prawnych, które umożliwiłyby powstrzymanie lub chociaż ograniczenie inwestycji. Jedną z możliwości jest opracowanie planu zagospodarowania przestrzennego, który wyłączyłby lub ograniczył możliwość budowania wiatraków. Jednak opracowanie takiego planu potrwa rok lub dłużej, poza tym jest kosztowne.
- Decyzja środowiskowa jest jedynie pierwszym elementem, który musi być spełniony, aby można było realizować inwestycję. Musi minąć jeszcze rok lub nawet 2 lata (od wydania decyzji środowiskowej) zanim uzyska się pozwolenie na budowę - uspokaja zastępca burmistrza. - Na terenie gminy mamy już kilka wiatraków (np. w Zalesicach). Jak dotąd nie było protestów - podsumowuje.
AS
Komentarze 72