Uczestnicy pierwszego cyklu biegów leśnych pod hasłem Nagonka, który odbywa się Leśnej Osadzie Edukacyjnej w Kole, wystartowali kilka minut po godzinie 9.00, na starcie stawiło się prawie 300 osób.
Po kilkunastu minutach spędzonych w osadzie leśnej w Kole świat wygląda inaczej. Cisza, spokój, plątające się pod nogami psy, przechadzające się z wolna bociany, do tego sarna domagająca się podrapania za uchem.... to oczywiście tylko niektórzy z lokatorów. Zachęcamy do odwiedzenia tego wyjątkowego miejsca położonego tuż za Piotrkowem.
Byli lekkoatleci Paweł Czapiewski i Sebastian Chmara uczestniczyli w zorganizowanej w poniedziałek w Leśnej Osadzie Edukacyjnej w Kole Olimpiadzie Międzyszkolnej.
Tylko w zeszłym roku uratowali 260 zwierząt, najwięcej było jeży i bocianów białych. Przyjmują kolejne, dziś na stanie mają: 3 dziki, jelenia, 2 lisy, kunę domową, 4 myszołowy, jastrzębia, młode zające, 3 jeże. Mamy dobre wiadomości - Osada Leśna w Kole zostanie rozbudowana.
Ranny młody bocian, zapewne ze złamanym skrzydłem, w dodatku kulejący trafił do Osady Leśnej w Kole.
Kolebką "Odjazdowego Bibliotekarza" - nietypowej imprezy czytelniczej jest Łódź. Jej atrakcyjność spowodowała jednak, że bibliotekarze na rowerach w ciągu kilku lat opanowali ponad sto polskich miejscowości. W tym roku do tego grona dołączył reprezentant Piotrkowa Trybunalskiego - Biblioteka Pedagogiczna.
Wczoraj do Osady Leśnej w Kole trafił bocian, któremu amputowano skrzydło.
Miał odlecieć do ciepłych krajów, plany pokrzyżowało mu jednak złamane skrzydło. Bocian, nazwany przez dzieci Wojtek, zimę spędzi w Osadzie Leśnej w Kole.
Dwudziestoletnia klacz Strzałka nie miała łatwego życia. Ciężka praca, brak swojego stada. Jeden telefon do piotrkowskiego schroniska odmienił jej los.Któregoś dnia w piotrkowskim schronisku dla zwierząt zadzwonił telefon. Maria Mrozińska, pracownik placówki, usłyszała w słuchawce historię pewnego konia. Dzwoniła kobieta z powiatu radomszczańskiego, mówiąc, że jej mąż chce sprzedać na rzeź klacz, która od lat jest w ich gospodarstwie, ale nie jest im już potrzebna. Pytała, czy Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i schronisko mogłoby uratować zwierzę. - Ten telefon obudził w nas na nowo przykre odczucia co do losu zwierząt sprzedawanych na rzeź – mówi Grażyna Fałek z piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - One są transportowane w strasznych warunkach. Nasze towarzystwo sprawdziło naocznie, jak to wygląda, i przyznam, że już więcej tego robić nie będziemy, bo to przekroczyło naszą wytrzymałość psychiczną. Cieszę się przynajmniej z tego, że w tej kobiecie obudziły się jakieś uczucia i sentyment do zwierzęcia – relacjonuje Grażyna Fałek.