Była to kradzież niezwykła. Dokonano jej w sposób pomysłowy, bez użycia przemocy i jakiegokolwiek wandalizmu, nie licząc oczywiście ogołocenia świątyni z jej skarbów. Co ciekawe nic nie wskazywało na to, iż pod osłoną nocy ktoś wyniósł z cerkwi srebrne korony wysadzane drogocennymi klejnotami...
SKOK NA CERKIEW
Kiedy miała miejsce owa zuchwała, a kto wie czy nie najzuchwalsza kradzież w mieście?
W styczniu 1939 roku, a dokładnie w nocy z 11 na 12 stycznia, z piątku na sobotę. Wśród złodziejskich łupów znalazły sie obok wymienionych srebrnych koron także srebrne monstrancje, pozłacane kielichy, srebrne krzyże, patyny i łyżki. W jaki sposób obrabowano cerkiew? Złodzieje wykazali sie dużą pomysłowością. Nie użyli przemocy i nie zdemolowali wnętrza świątyni. Nie zniszczyli ani drzwi ani okien. Nie wyglądało więc wcale na to, że ktoś włamał się do kościoła wyznawców prawosławia. A jednak straty były poważne i wyniosły ponad 2500 zł. Jak na owe czasy kwota ta była zawrotna, zwłaszcza dla przeciętnego piotrkowianina.
Precyzyjnie przeprowadzony plan złodziei nie wymagał wcale od nich jakichś specjalnych nakładów. Jak donosił ówczesny "Dziennik Piotrkowski" rabusie po prostu weszli do świątyni w piątek wieczorem, i niezauważeni zostali w niej na noc. W spokoju i bez pośpiechu przeszukali wnętrze kościoła, spakowali najcenniejsze przedmioty "a rano w sobotę uciekli z łupem."*
UCIECZKA Z MIEJSCA ZBRODNI
Najwięcej kłopotu policyjnym detektywom sprawiło wyjaśnienie w jaki sposób złodzieje opuścili teren świątyni. Nie wyszli drzwiami, nie uciekli też oknem. Jak więc udało im się zbiec? Według opinii śledczych, badających sprawę, skorzystali z... dachu. Strażackie drabiny sprowadzone na miejsce kradzieży pozwoliły funkcjonariuszom policji znaleźć ślady złodziejskiego czynu na kopułach kościoła. W ten sposób powstała teoria, wedle której to właśnie dach świątyni posłużył włamywaczom jako droga ucieczki.
Czy była to grabież stulecia nad Strawą? Zważywszy na fakt iż nie złapano sprawców czynu, o czym donosił wspomniany już "Dziennik Piotrkowski", i biorąc pod uwagę niezwykła prostotę planu kradzieży można wydarzenie to niestety takim mianem określić.
Wybuch wojny i wojenna pożoga na zawsze przekreśliły nadzieję na odnalezienie sprawców kradzieży. Co ciekawe upływ czasu sprawił również, że niewiele osób dziś pamięta to wydarzenie. Nawet sprawujący obecnie pieczę nad prawosławną parafią ksiądz Jakimiuk, jak przyznał w jednej z rozmów z nami, iż nie słyszał o zuchwałej grabieży w kościele pod wezwaniem Wszystkich Świętych.
Piotrkowska cerkiew zarówno jako świątynia jak i jako zabytek sztuki sakralnej zawsze stanowiła architektoniczną perłę w krajobrazie Piotrkowa.
Budowlę wzniesiono przed rokiem 1848 jako kaplicę dla greckich wyznawców prawosławia. Jej uroczyste poświęcenie nastąpiło 28 listopada wspomnianego 1848 roku. Co ciekawe jej obecny wygląd nie jest tożsamy z wyglądem z pierwszej połowy XIX wieku i niewiele ma wspólnego z Grekami. To co możemy dziś oglądać to efekt prac znanego rosyjskiego architekta Jana Sztorma i wykonawcy jego projektu Ignacego Markiewicza,.
Kiedy Piotrków stał się stolicą guberni ówczesny gubernator Iwan Siemionowicz Kochanow w 1869 roku nakazał podporządkować się greckim wyznawcom cerkwi rosyjskiej i zainicjował rozbudowę świątyni. Pierwotnie kaplicę wybudowano na planie krzyża greckiego. Obecny kształt cerkwi to wynik jej rozbudowy i przedłużenia ramion, co sprawia, że przypomina krzyż łaciński. Dodatkowo na trzech końcach ramion umieszczono wieloboczne, zasklepione nisze (tzw. absydy), wydłużono nawę główną na której wzniesiono dzwonnicę, a całość budowli nakryto pięcioma kopułami obitymi blachą, których końce zwięczono wyzłoconymi kulami i krzyżami.
Ikonostas do wnętrza przywieziono zaś z samego Petersburga, a zdobiące go malowidła wykonał niejaki Wasiliew, malarz wówczas bardzo znany i niezwykle drogi. Koszt jego pracy wyliczono na 32 tysiące rubli. Teren okalający cerkiew ogrodzono dekoracyjnym, żeliwnym murem i oświetlono wysokimi lampami gazowymi. Przez lata jako ogród służył wiernym jako miejsce relaksu. W okresie 1910-1914 parafia przeżywała największy rozkwit, liczyła bowiem wtedy przeszło 3 tys. wyznawców. Dziś mamy około dwustu wyznawców prawosławia nad Strawą.
CO ZABRALI NAZIŚCI?
W roku 1919 cerkiewny ogród zamieniono na publiczny skwer. Zaś w roku 1930 urządzono tu plac zabaw dla dzieci. Z kolei w 1940 naziści skonfiskowali na cele wojskowe dekoracyjne ogrodzenie dawnego ogrodu. Od początku zaś XXI wieku każdy zmęczony przechodzień może odetchnąć na ławeczce będącej elementem miejskiej rzeźby zwanej "Przystanek 2000".
Niewiele osób wie, co kryją wnętrza cerkwi, a szkoda bo to rzeczywiście jeden z najpiękniejszych zabytków Piotrkowa. Ciekawe tylko o ile bardziej była by cenniejszym obiektem w mieście, gdyby jej zbiorów nie zubożyła zuchwała kradzież...
/Agawa/
Komentarze 7