W siódmym miesiącu ciąży dowiedziałam się, że mam raka

Tydzień Trybunalski Środa, 30 maja 20120
Wiola w siódmym miesiącu ciąży dowiedziała się, że choruje na nowotwór złośliwy. To był szok. Potem szybka decyzja, cesarskie cięcie, usunięcie piersi i chemioterapia. Kiedy została matką, nie mogła przytulić swojego dziecka, nie mogła wziąć go na ręce.
W siódmym miesiącu ciąży dowiedziałam się, że mam raka

Jednak wygrała. Pięć lat później wygrała po raz kolejny i urodziła drugie dziecko. Dla niej każdy Dzień Matki jest wyjątkowy, bo uświadamia, że największym szczęściem jest właśnie bycie matką.

Cesarskie cięcie i usunięcie piersi

- Moja pierwsza ciąża była długo oczekiwana. Ja i mąż pragnęliśmy zostać rodzicami. Zaczęła się niestety z dużymi komplikacjami. Żeby tego było mało, będąc w szóstym miesiącu ciąży wyczułam guzka w piersi. Na początku to zlekceważyłam, bo pomyślałam, że w tym stanie to może normalne. Potwierdzały to też koleżanki. Podczas wizyty u lekarza zapomniałam o tym powiedzieć, bo skupiłam się na dziecku, żeby z nim było wszystko w porządku. Myślałam tylko o tym. Przy kolejnej wizycie wspomniałam o guzie. Lekarz dał mi skierowanie na badanie USG. Uspokajał przy tym, że to pewnie nic groźnego. To było 8 lat temu - mówi Wiola.
Ale na USG się nie skończyło.

- Pani doktor mówiła o tym bardzo łagodnie, ale podkreślała, bym nie lekceważyła guzka. To był piątek. W poniedziałek zrobiłam biopsję i na wyniki miałam czekać 3 tygodnie. Podejrzewałam, że mogą to być dla mnie złe wiadomości, ale starałam się na tym nie skupiać. Byłam wtedy już w siódmym miesiącu ciąży. Zanim pojechałam po wyniki do Łodzi, spakowałam torbę z rzeczami dla dziecka, tak jak pakują się matki przed porodem. By nie zapeszać, nie zabrałam tych rzeczy - opowiada Wiola.

Po odbiór wyników pojechała z mężem. Lekarz w bardzo łagodny i taktowny sposób poinformował ją: ma pani nowotwór złośliwy, przed panią trudny czas. To był szok.
- Wtedy nie mogłam sobie pozwolić na zwlekanie. Liczył się każdy dzień. Lekarz zadecydował, że następnego dnia będę miała cesarskie cięcie, a tydzień później usuną mi pierś. Zgodziłam się - mówi Wiola.

Zaufałam lekarzowi

- Jakie człowiek ma wtedy myśli? Ja na sto procent zaufałam lekarzowi. Byłam w stanie zrobić wszystko, co kazał. Wiedziałam, że to fachowiec. Miałam wtedy dwie podstawowe myśli i pytania do lekarza. Czy nowotwór nie zagraża dziecku, które noszę i czy w przyszłości będę mogła mieć jeszcze dzieci? Kiedy na pierwsze odpowiedział przecząco a na drugie twierdząco, odetchnęłam z ulgą. Wtedy nic więcej nie chciałam już wiedzieć.

Następnego dnia było cesarskie cięcie. Stan dziecka był bardzo ciężki, ale ja o tym nie wiedziałam. Mąż i rodzina nie mówili mi o tym, nie chcieli mnie niepokoić. Synek urodził się z zapaleniem płuc, nie potrafił samodzielnie oddychać i odżywiany był przez sondę. Dzień przed operacją dano mi nadzieję, że może uratują mi pierś. Zdenerwowało mnie to i rozbiło, bo pogodziłam się już z tym. Niepewne nadzieje tylko mnie rozproszyły. Pierś mi usunięto po ośmiu dniach od urodzenia syna.

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat