W zaledwie kilka miesięcy udało im się to, z czym nasze miasto nie potrafiło sobie poradzić przez przeszło 10 lat. W 1925 roku Piotrków doczekał się wreszcie pierwszych ulicznych lamp zasilanych energią elektryczną.
Elektryczność nad Strawę przybyła z... Częstochowy
Gdy w marcu 1924 roku Wydział Mechaniczny i Zasobów przy ówczesnym Ministerstwie Kolei Państwowych wycofał się z budowy w Piotrkowie elektrowni miejskiej wszyscy byli przekonani, że elektryczność szybko nad Strawę nie zawita. Wówczas zupełnie niespodziewanie z pomocą piotrkowianom pospieszyli Belgowie i... częstochowianie.
Spod Jasnej Góry
12 czerwca 1924 roku doszło do sfinalizowania umowy pomiędzy piotrkowskim Magistratem a Belgijskim Towarzystwem Akcyjnym z siedzibą w Brukseli, reprezentowanym w Polsce przez technologa, inż. Cypriana Apanowicza. Po kilkumiesięcznych, intensywnych pracach na terenie miasta 15 stycznia 1925 roku Piotrków wreszcie otrzymał prąd. Na piotrkowskich ulicach zapłonęły 73 lamy żarowe. Zgodnie z zawartymi w umowie ustaleniami przez tzw. okres rozruchu elektrowni, której zabudowania stanęły przy ulicy Narutowicza 35, jej moc ograniczono do 600 KM. Po kilku kolejnych miesiącach elektrownia uzyskała już moc turbogeneratora 1000 KM. Od drugiej połowy lat 20. piotrkowska elektrowania wytwarzała prąd zmienny o napięciu 3000 Volt, transmitowany na 380/220 Volt – dla siły i światła. Według lokalnego „Głosu Trybunalskiego” (nr 1/1928) miejska elektrownia posiadała już moc 2040 KW.
Koniec ciemności na piotrkowskich ulicach
Wraz z uruchomieniem w Piotrkowie elektrowni ciemność zaczęła sukcesywnie znikać z miejskich ulic. Początkowo Piotrków posiadał zaledwie 73 lampy, trzy lata później, o czym można przeczytać w „Sprawozdaniu Zarządu Miejskiego za lat 1925-1933”, miastu przybyło kolejne 435 lamp. Dziesięć lat później liczbę lamp nad Strawą powiększono o kolejne 608 sztuk o ogólnej mocy świetlnej 64 340 watt.
Koszty oświetlenia miasta w drugiej połowie lat 20. kształtowały się na poziomie 39 tys. zł rocznie. W 1931 roku wydatek ten wzrósł do 65 tys zł. Rok później, dzięki zmniejszeniu watażu lamp kwotę tę udało się zmniejszyć do 53 tys. 609 zł.
Monopoliści?
Piotrkowskie władze, podpisując w 1924 roku umowę z Belgijskim Towarzystwem Akcyjnym zastrzegły w niej sobie prawo do wykupu elektrowni po wygaśnięciu prywatnej koncesji. Kim jednak był Cyprian Apanowicz? Co wiadomo o Belgijskim Towarzystwie Akcyjnym? Apanowicz od 1906 roku kierował częstochowską spółką „Siła i światło”, która w 1912 roku stała się własnością belgijskiego kapitału. Wówczas też rozkwitła kariera Cypriana Apanowicza. Został dyrektorem Towarzystwa na terenie Polski, rozbudował w Częstochowie fabryczną elektrownię przy zakładzie „Peltzer i S-wie”, a nastepnie przekształcił ją w Stację Elektryczną Użyteczności Publicznej. Apanowicz był również pomysłodawcą budowy kolejnej stacji elektrycznej na częstochowskim Zawodziu. Do wybuchu I wojny światowej kierowane przez niego Towarzystwo było monopolistą w dostarczaniu elektryczności na terenie Częstochowy i okolic. Niespełna 10 lat później, w 1923 roku, w ramach rekompensaty za straty poniesione przez Towarzystwo w wyniku działań wojennych Apanowicz doprowadził do uzyskania przez zarządzaną przezeń firmę pasywów i aktywów elektrowni miejskiej w Częstochowie. Tym samym Belgisjkie Towarzystwo Akcyjne stało się głównym udziałowcem częstochowskiej spółki noszącej miano Elektrownia w Częstochowie Sp. z o.o.
Co ciekawe w tym samym czasie, kiedy trwała budowa i rozruch piotrkowskiej elektrowni to samo Towarzystwo rozpoczęło budowę Elektrowni Okręgowej w Częstochowie na Zawodziu. W latach 30. minionego stulecia belgijska firma była jednym z najpoważniejszych producentów elektryczności w tej części kraju.
Nowy etap w dziejach piotrkowskiej elektrowni wyznaczyła wojna, a następnie lata powojenne. Jest to jednak temat na zupełnie inny już artykuł.
Agawa