JAK STADION DZIESIĘCIOLECIA
Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia stadion sportowy przy ul. Dmowskiego przeszedł w prywatne ręce. Od tamtej pory z dnia na dzień traci swój sportowy wygląd i charakter. Niepodzielne rządy na jego terenie sprawują nie piłkarze czy lekkoatleci a handlarze. Jest to obecnie największy nad Strawą bazar. Co weekend tysiące sprzedających i tysiące kupujących bez mała depcze po murawie stadionu. I pomyśleć, że kiedyś miały tu miejsce zawody sportowe i wielkie masowe imprezy. Czy ktoś jeszcze pamięta może mecz Polska-Rumunia wygrany przez biało-czerwonych 1:0? Odbył się na tym obiekcie w 1987 roku. Sporej części mieszkańców miasta nie podoba się to, co dzieje sie przy Dmowskiego. Niwelowanie terenu pod kolejne stoiska nie rozwiązuje problemu. Stadion niszczeje. Owszem w czasach niezwykle trudnej sytuacji na rynku pracy rzesza ludzi znajduje tu zatrudnienie. Nie mniej jednak nie sposób nie pokusić się o pytanie czy gdyby stadion funkcjonował jako obiekt sportowy z całym zapleczem to nie dawałby zatrudnienia piotrkowianom? Na daną chwilę nasze miasto nie ma odpowiednio dużego miejsca, gdzie mogłoby toczyć się życie sportowe na dużą skalę. Stadion "Concordii" nie dość że jest za mały to jeszcze nie odnowiony. Trudno więc dziwić się tym, którzy dziś na widok obiektu przy Dmowskiego pomstują do nieba, tym bardziej że większość z nich w jakiś sposób uczestniczyła w budowie tego kompleksu sportowego.
Stare tradycje na murawie stadionu kultywuje tylko amatorski zespół "Piotrcovii", który przed rozgrywkami VI ligii trenuje, gdy akurat handlujących nie ma obok.
Tak to prawda, że stadion zbudowano z polecenia władz komunistycznych, ale takie były wówczas czasy. Nie zapominajmy jednak, iż służył mieszkańcom, przeciętnym piotrkowianom. Choć wzniesiono go w iście rekordowym tempie pięciu miesięcy, to mimo wszystko nie zawalił się, jeszcze stoi. Pośpiech mu nie zaszkodził. Bardziej zgubne okazały się niektóre decyzje lokalnych władz, które zbyt mocno zaufały prawom wolnego rynku.
KSIĘŻYCOWY KRAJOBRAZ W DOMU ROLNIKA
Stanem zabudowań po dawnym Domu Rolnika zajmowaliśmy się na łamach naszej gazety już nie raz. Podobnie jak stadion tak i ten obiekt znalazł nowego właściciela w latach dziewięćdziesiątych. Stała się nim firma "Lotus", która później przez jakiś czas dzierżawiła owe zabudowania dyskontowi "Biedronka". Od kilku lat w miejscu tym nie ma już śladu po markecie, w zamian wszystkich dookoła straszy krajobraz rodem z księżyca. Jak długo jeszcze pytają mieszkańcy pobliskich domów? Odpowiedzi na to pytanie nie znają ani władze miasta, ani jak śmiemy przypuszczać sam właściciel dawnego Domu Rolnika.
W dniu Centralnych Dożynek obiekt ów był terenem rolniczej wystawy, później zgodnie z założeniami projektu stał się sklepem zaopatrującym w towar lokalnych hodowców, ogrodników i posiadaczy ziemi uprawnej. Piotrkowianie po dziś dzień pamiętają, że kiedy na mieście występowały braki w zaopatrzeniu to w Domu Rolnika zawsze upragniony "towar był, w niewielkich ilościach, ale był." Teraz jest tu tylko sporo gruzu, metalowych płyt i resztek ogrodzenia...
WIKINGOWIE ODPŁYNĘLI ?
Jeszcze kilkanaście lat temu dzieciaki z osiedla Narutowicza mogły bawić się przez całe dnie w Wiosce Wikingów.Wśród totemów, szałasów, łodzi biegały gromady rozbrykanych małych mieszkańców domów z wielkiej płyty. Dziś plac 86x 53 m pokrywa asfalt i śnieg. Na początku lat dziewięćdziesiątych "znikła ostatnia kłoda drzewa z wioski"-jak powiadają niektórzy piotrkowianie. Dlaczego jej już nie ma w miejskim krajobrazie? Winę za taki stan rzeczy w dużej mierze ponoszą sami mieszkańcy miasta. Po prostu, w dzień miejsce owe stanowiło centrum osiedlowej rekreacji, w nocy zaś było terenem hucznych, mocno zakrapianych alkoholem imprez. Postępującej dewastacji nie była w stanie zapobiec nawet spółdzielnia administrująca tym obiektem.
Co ciekawe Wioska Wikingów od samego początku swego istnienia budziła wiele kontrowersji. Jej pomysłodawca, Ryszard Warzocha, w 1979 roku pracownik jednej z piotrkowskich spółdzielni mieszkaniowych, musiał mocno tłumaczyć się na łamach lokalnej prasy z każdej wydanej złotówki (ok. 1,5 mln zł, nieoficjalnie mówiono nawet o 3 mln), a rzeźbiarz Myszkowski z ilości zużytego drewna. Czy teraz gdy obecny administrator terenu zamierza odrestaurować dawne miejsce dziecięcych zabaw też będzie ona budzić takie emocje jak dawniej?
Czyżby więc inwestycja sprzed lat okazała się na tyle dobra, że warto do niej powrócić?
KONICZYNKA GIERKA
Co z tamtych lat udało sie nam ocalić? Sporo. Niektóre obiekty owszem zmieniły i właścicieli i wygląd, niektóre jednak pozostały w dawnym kształcie. Na przykład trasa Warszawa - Katowice popularnie nazywana Gierkówką, (jak dotąd jedyny w pobliżu Piotrkowa odcinek trasy szybkiego ruchu), i związany z nią fragment miejskiej kilku-pasmówki z tzw. koniczynką, od węzła Bełchatowskiego do dzisiejszej Armii Krajowej. Jak to jest, że ponad dwudziestoletnia konstrukcja wytrzymuje jeszcze obecne obciążenia i pozwala dość szybko wydostać się z Piotrkowa? Zresztą dopóki nie doczekamy sie lepszych autostrad zmuszeni jesteśmy utrzymać ją w jak najlepszym stanie. Z pewnością na uwagę zasługuje fakt, iż ówczesne tempo robót pozwoliło ówczesnym jej twórcom, Rejonowi Budowy Dróg i Mostów oraz "Inżynierii " Łódź, wykonać m.in. w dwa miesiące prace kanalizacyjno-melioracyjne, które normalnie trwałyby 3 lata. A dziś?
Dobrze znana lokalnym kierowcom ulica Armii Krajowej zawdzięcza swój byt także tamtym czasom. Bezustannie łatana i kilkakrotnie już poszerzana służy najlepiej jak może zmotoryzowanym mieszkańcom Piotrkowa. A ćwierć wieku temu była to tylko mała, kręta uliczka na uboczu.
Nie można więc skazywać na pochybel dawnych inwestycji, bo brak co niektórych z nich znacznie utrudniłby życie nad Strawą.
KŁADKA DO NIEBA I INNE...
Z wybudowanych w 1979 roku obiektów sporo nigdy by nie powstało, a wiele już wtedy istniejących prawdopodobnie długo jeszcze nie doczekałoby się modernizacji, gdyby nie ów dożynkowy szał. Przecież piotrkowski Dworzec PKP ostatni remont przeszedł właśnie we wspomnianym roku. Kładka wybudowana nad torami na ulicy Słowackiego stoi i dziennie pokonuje ją niezliczona liczba ludzi, którzy nie mają czasu by "czekać aż przejedzie pociąg." Ważąca ponad 12,5 tony stalowa konstrukcja dość mocno wpisała się w krajobraz głównej ulicy Słowackiego i nie razi już tak swym wyglądem jak kiedyś, choć przydałoby się ją odmalować.
Centralne Dożynki były przyczyną gruntownego remontu budynku WDK, dzisiejsza siedziba MOK w Aleji 3 Maja. Dzięki temu ów obiekt doczekał się planów architektonicznych i technicznych, o których ci, którzy go budowali na początku XX wieku zupełnie zapomnieli.
Szkoła Muzyczna otrzymała odrestaurowany Pałacyk Rudowskich, BWA nową siedzibę na Starym Mieście. Do dziś wszystkim w czasie wiosny i lata służy amfiteatr na miejskiej "Krzywdzie". A kamieniarka okienna wciąż jest ozdoba Zamku Królewskiego. Płyty z piaskowca z wykutymi nazwami ulic na Starówce to także pamiątka po Dożynkach.
Wniosek- nie wszystko, co zbudowano dawniej musi być od razu złe. Fakt tamten system nie był dobry. Wiele ludzi spotkało sporo złego ze strony aparatu władzy. Nie mniej jednak zdarzyły sie rzeczy, które warto zachować, a niektóre wykorzystać dziś jako podstawę nowych przedsięwzięć mogących przynieść zyski, zarówno miastu jak i jego obywatelom. Z tego też względu nie niszczmy ich...
Agnieszka Warchulińska
- “Całe to skrzyżowanie jest do du.. !”
- Sześciolatki w szkołach. Dla kogo zabraknie miejsca?
- Italiano, co dalej z tobą?
- Unikalne miejsce w piotrkowskim sądzie
- BHT Piotrkowianin JUKO Piotrków Trybunalski – plany na nowy rok
- HARC kręcił teledysk
- Pozytywnie nakręceni – Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci i Młodzieży HARC
- Jak rozpoznać powiat
- Andrzej Poniedzielski – jestem poetą użytkowym