Mowa piotrkowskiej grupie Estile Racing Team – zapaleńcach, którzy mimo zawodowej aktywności znajdują czas, by niemal codziennie wsiadać na swoje górskie rowery.
Jak się to wszystko zaczęło? - Powstanie Teamu było bardzo spontaniczne. Sam zacząłem jeździć na rowerze i spotykać się z różnymi ludźmi po drodze, na trasie. Z tych rozmów i spotkań wynikało, że jest potrzeba, żeby wspólnie trenować, wspólnie startować – mówi o początkach założyciel grupy Dariusz Piekarski. - A w związku z tym, że u nas temat klubów, sponsoringu jest bardzo trudny, wziąłem sprawy w swoje ręce i założyłem Team, bazując na własnych środkach. Jestem przedsiębiorcą i pasjonatem roweru, zebrałem wiec wokół siebie taką grupę, która zaangażowała się w ten projekt.
W pierwszym roku (2008) było ich trzech. Teraz regularnie jeździ 12 osób.
Czas trzeba znaleźć
Wielu mówi – coś bym zrobił, ale... nie mam czasu. Jak ludzie zajęci, zawodowo czynni, mający obowiązki rodzinne znajdują czas na rower? – To jest właśnie tak, że szukamy odskoczni od codziennych prac, stresów. Te codzienne nieraz treningi to jest kwestia mobilizacji. Kolarstwo górskie, które uprawiamy, jest sportem mocno wytrzymałościowym. Wyzwala niesamowite ilości endorfin (grupa hormonów wywołujących doskonałe samopoczucie i zadowolenie z siebie) i pozytywnych emocji, które powodują, że chętnie uciekamy w tym kierunku, żeby odpocząć od problemów, stresów. To działa i pomaga. A oprócz tego każdy z nas ma żyłkę rywalizacji. Startujemy więc w zawodach i to jest też dla nas bardzo ważne. Myślę, że jak ktoś raz spróbuje, to już nie odpuszcza. Ja też na pierwszy maraton pojechałem z nastawieniem – zobaczę, jak to wygląda. Kiedy stanąłem na starcie i zobaczyłem około 600 bikerów na jednej linii i to co się działo później, kiedy jakoś przetrwałem cały dystans – to dało niesamowitą satysfakcję. I wciągnęło... – opowiada Dariusz Piekarski.
100 kilometrów po górach
Jaki dystans wybrać dla siebie? Oczywiście zaczynać trzeba od tych najkrótszych. – Poza tym ważne jest, ile ktoś ma czasu. Jeżeli mało, to nie będzie się w stanie przygotować do 100 kilometrów, bo wtedy trzeba na treningach przejechać po 130 – 150 km – mówi Robert Pilch, który na szosie te 100 kilometrów pokonuje mniej więcej w 2,5 godziny (ok. 40 km na godzinę). – W terenie ten sam dystans może zająć 4 – 5 godzin i więcej - dodaje.
Ale nie sama ilość kilometrów jest najważniejsza. – Takim najbardziej generującym zmęczenie czynnikiem jest teren i przewyższenia, to, jakie są podjazdy – dodaje Dominik Wiktorowicz. Jednym słowem – te 5 – 7 godzin w siodełku w górach to jest wyzwanie. Czy to wyzwanie dla każdego? – Dla nieprzygotowanego na pewno nie. Jeśliby ktoś chciał wystartować z marszu na takim dystansie, to nie ma żadnych szans – tłumaczy Darek Piekarski. – Jeśli ktoś chce z nami zacząć jeździć, musi po prostu często wsiadać na rower, ale nie wyłącznie turystycznie, tylko z jakimś celem w treningu (jakiś dystans do pokonania w konkretnym czasie). Jeśli ktoś chce spróbować, zapraszamy na nasze treningi. Po pierwszym zweryfikuje, w jakim miejscu jest, na jakim poziomie.