Jednak wygrała. Pięć lat później wygrała po raz kolejny i urodziła drugie dziecko. Dla niej każdy Dzień Matki jest wyjątkowy, bo uświadamia, że największym szczęściem jest właśnie bycie matką.
Cesarskie cięcie i usunięcie piersi
- Moja pierwsza ciąża była długo oczekiwana. Ja i mąż pragnęliśmy zostać rodzicami. Zaczęła się niestety z dużymi komplikacjami. Żeby tego było mało, będąc w szóstym miesiącu ciąży wyczułam guzka w piersi. Na początku to zlekceważyłam, bo pomyślałam, że w tym stanie to może normalne. Potwierdzały to też koleżanki. Podczas wizyty u lekarza zapomniałam o tym powiedzieć, bo skupiłam się na dziecku, żeby z nim było wszystko w porządku. Myślałam tylko o tym. Przy kolejnej wizycie wspomniałam o guzie. Lekarz dał mi skierowanie na badanie USG. Uspokajał przy tym, że to pewnie nic groźnego. To było 8 lat temu - mówi Wiola.
Ale na USG się nie skończyło.
- Pani doktor mówiła o tym bardzo łagodnie, ale podkreślała, bym nie lekceważyła guzka. To był piątek. W poniedziałek zrobiłam biopsję i na wyniki miałam czekać 3 tygodnie. Podejrzewałam, że mogą to być dla mnie złe wiadomości, ale starałam się na tym nie skupiać. Byłam wtedy już w siódmym miesiącu ciąży. Zanim pojechałam po wyniki do Łodzi, spakowałam torbę z rzeczami dla dziecka, tak jak pakują się matki przed porodem. By nie zapeszać, nie zabrałam tych rzeczy - opowiada Wiola.
Po odbiór wyników pojechała z mężem. Lekarz w bardzo łagodny i taktowny sposób poinformował ją: ma pani nowotwór złośliwy, przed panią trudny czas. To był szok.
- Wtedy nie mogłam sobie pozwolić na zwlekanie. Liczył się każdy dzień. Lekarz zadecydował, że następnego dnia będę miała cesarskie cięcie, a tydzień później usuną mi pierś. Zgodziłam się - mówi Wiola.
Zaufałam lekarzowi
- Jakie człowiek ma wtedy myśli? Ja na sto procent zaufałam lekarzowi. Byłam w stanie zrobić wszystko, co kazał. Wiedziałam, że to fachowiec. Miałam wtedy dwie podstawowe myśli i pytania do lekarza. Czy nowotwór nie zagraża dziecku, które noszę i czy w przyszłości będę mogła mieć jeszcze dzieci? Kiedy na pierwsze odpowiedział przecząco a na drugie twierdząco, odetchnęłam z ulgą. Wtedy nic więcej nie chciałam już wiedzieć.
Następnego dnia było cesarskie cięcie. Stan dziecka był bardzo ciężki, ale ja o tym nie wiedziałam. Mąż i rodzina nie mówili mi o tym, nie chcieli mnie niepokoić. Synek urodził się z zapaleniem płuc, nie potrafił samodzielnie oddychać i odżywiany był przez sondę. Dzień przed operacją dano mi nadzieję, że może uratują mi pierś. Zdenerwowało mnie to i rozbiło, bo pogodziłam się już z tym. Niepewne nadzieje tylko mnie rozproszyły. Pierś mi usunięto po ośmiu dniach od urodzenia syna.
- “Całe to skrzyżowanie jest do du.. !”
- Sześciolatki w szkołach. Dla kogo zabraknie miejsca?
- Italiano, co dalej z tobą?
- Unikalne miejsce w piotrkowskim sądzie
- BHT Piotrkowianin JUKO Piotrków Trybunalski – plany na nowy rok
- HARC kręcił teledysk
- Pozytywnie nakręceni – Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci i Młodzieży HARC
- Jak rozpoznać powiat
- Andrzej Poniedzielski – jestem poetą użytkowym