TERAZ0°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Bardzo zła
reklama

Modliłam się, żeby dostać dobre dzieci

JaKac1
JaKac1 śr., 3 października 2012 09:39
Ponad 90 rodzin zastępczych w powiecie piotrkowskim, a w nich ponad 150 dzieci. Wydaje się, że chętnych, by zostać zawodową rodziną zastępczą, jest dużo. Problem jednak w tym, że tylko dziesięć procent tej liczby to obce osoby, które podjęły trud wychowania cudzych dzieci za pieniądze.
Zdjęcie

Reszta to dalsza rodzina lub osoby spokrewnione. Te liczby to ciągle zbyt mało.

Chętnych na zostanie zawodową rodziną zastępczą jest mało. Najmniej tych niespokrewnionych z dziećmi. Ci chętni należący do rodziny rzadko mogą spełnić stawiane im wymogi. Zdarzają się też rezygnacje. - W powiecie piotrkowskim jest dokładnie 96 rodzin zastępczych. Można by powiedzieć, że to nie jest mało, jednak tylko 10% tych ludzi zupełnie nie jest spokrewnionych z dziećmi. Oznacza to, że większość rodzin zastępczych stanowią osoby z bliskiej rodziny - mówi Danuta Ratajska, kierownik działu Opieki nad Dzieckiem i Rodziną w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie.

Takich, którzy chcą opiekować się obcymi dziećmi, jest mało. Ci, którzy mają odpowiednie warunki, mają też wątpliwości i obawy o ogromną odpowiedzialność. Nie zawsze najbliższa rodzina, która chce pełnić opiekę nad dziećmi, może to robić. - Dziadkowie, którzy chcą zostać rodziną zastępczą, nie zawsze są wydolni zdrowotnie. Z kolei najstarsze rodzeństwo często, mimo wielkich chęci, nie jest gotowe zostać rodzicem. Trudno jest przypuszczać, że młody, osiemnastoletni człowiek jest już na tyle dojrzały, by zostać rodzicem dla np. swojego kilkunastoletniego rodzeństwa. Często ci młodzi ludzie nie są w stanie emocjonalnie nad tym zapanować. Stąd powroty z rodzin zastępczych do placówek wychowawczych. Na szczęście w naszym powiecie takie sytuacje to jednorazowe przypadki. Owszem, zdarzyły się takie powroty do domu dziecka w Sulejowie. Jeden z nich był spowodowany trudną, przewlekłą chorobą rodzica zastępczego, a drugi relacją emocjonalną między rodzicem zastępczym i dzieckiem oraz rodzicem biologicznym i dzieckiem. To był złożony problem - mówi Danuta Ratajska.

Pani Marianna znajduje się w tych dziesięciu procentach, które zdecydowały się przygarnąć obce dzieci. Przyznaje, że chcąc założyć zawodową rodzinę zastępczą, miała na celu dodatkowy zarobek. - Zadecydowałam się na prowadzenie zawodowej rodziny zastępczej, bo chciałam mieć dodatkowe dochody. Nie ukrywam tego. Nie bez znaczenia jest też to, że mam duży dom i nie chciałam, by stał pusty, mam przestrzeń dookoła niego. To są bardzo dobre warunki dla dzieci. Poza tym mam doświadczenie w pracy z dziećmi, bo z wykształcenia jestem nauczycielem. Emerytura nauczyciela jest taka, jaka jest i potrzebowałam pracy, dzięki której mogłabym zarobić dodatkowe pieniądze. Szukałam pracy do domu, ponieważ mieszkam w miejscu dość oddalonym od miasta. Zbiegi okoliczności zdecydowały, że stało się tak, a nie inaczej. Pewnego dnia byłam w Piotrkowie i rozbolał mnie ząb. Nie znam zbyt dobrze miasta, więc kupiłam gazetę piotrkowską w poszukiwaniu stomatologa. Tam natknęłam się na informację o rodzinach zastępczych. Przywiozłam gazetę do domu i z mężem zaczęliśmy dyskutować. Nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak zawodowa rodzina zastępcza, ale po nitce do kłębka. Po uzyskaniu wszelkich informacji zdecydowaliśmy się z mężem na taką formę. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Początkowo chciałam wziąć dzieci z domu dziecka na święta, by mogły u nas gościć, ale nie otrzymaliśmy zgody od dyrektora placówki. Dowiedziałam się, że PCPR pomoże nam w tej sprawie - mówi pani Marianna Leszto-Stawicka, która jest zawodową rodziną zastępczą dla czworga rodzeństwa.

Pani Marianna i jej mąż przeszli szkolenie, spełnili wymogi i przez pół roku czekali na dzieci.
- By zostać zawodową rodziną zastępczą, trzeba przede wszystkim mieć obywatelstwo polskie i mieszkać w Polsce. Nie można być karanym i należy wywiązywać się z płacenia alimentów, jeśli takie na osobę były nałożone. Muszą być także odpowiednie warunki na posiadanie dziecka, w tym warunki mieszkaniowe. Poza tym trzeba mieć zaświadczenie lekarskie, że stan zdrowia oraz predyspozycje pozwalają na zaopiekowanie się dzieckiem. Odpowiednie warunki to oczywiście zapewnienie dziecku miejsca do spania, do nauki, do zabawy. Oczywiście wszystko zależy od wieku dziecka i związanych z tym potrzeb. W każdym przypadku ta sytuacja rodziny jest oceniana indywidualnie. Jeśli taka rodzina warunki spełnia, konieczne jest szkolenie prowadzone przez specjalistów - dodaje Danuta Ratajska.

Pani Marianna i jej mąż wszystkie wymagania spełnili, ale tuż po otrzymaniu pozytywnej opinii na temat zawodowej rodziny zastępczej mąż pani Marianny zmarł. Kobieta jednak nie zmieniła zdania i podjęła się opieki nad czworgiem rodzeństwa. - Nie wiedziałam, jakie dzieci dostanę. Poznałam ich imiona w momencie, kiedy do mnie jechały. Przyznaję, że to była bardzo trudna decyzja, i to nie tylko ze względu na śmierć męża. To jest ogromna odpowiedzialność i to właśnie ta odpowiedzialność powoduje strach - mówi pani Marianna.Pani Marianna strach przełamała, ale jak sama przyznaje, modliła się o dobre dzieci.nextpage- Ja mam dobre dzieci, ale bywa trudno. Pod moją opieką jest rodzeństwo pochodzące z wielodzietnej, dziewięcioosobowej rodziny: Ewa, Ania, Agnieszka i Paweł. U mnie wreszcie mają prawdziwy dom bez patologicznych zachowań, krzyku, awantur i pijaństwa. Nie wiedziałam, jakie dzieci dostanę, ale wiedziałam, że to będzie trudne zadanie. Z racji zawodu wiedziałam, że podołam i dziś nie żałuję podjętej decyzji - mówi pani Marianna. Opowiada o trudnych chwilach w ich codzienności i radościach oraz postępach, jakie widzi w pracy nad dziećmi.

- Dzieciaki bardzo angażują się w to nasze życie codzienne, pomagają, są aktywne. Jednak każde z nich jest inne, ma różny charakter i inaczej trzeba z nim pracować. A pracować trzeba. Ania i Paweł mają dysfazję i muszą być w ciągłym kontakcie z logopedą. Mają swój kod, którym próbują się ze mną komunikować. Młodsze dzieci bardzo niszczą przedmioty i trzeba je uczyć szacunku i poszanowania. W ich rodzinnym domu nie dbało się o nic, więc tak były nauczone. Krok po kroku staram się naprawiać to ich myślenie. Ewunia powtarzała klasę, potem miała warunek postawiony, ze zda, ale musi nadrobić w wakacje. Z tym problemu nie było, bo jestem pedagogiem i potrafiłam sprostać temu. Wyrównujemy braki, ale wszystkiego nie da się osiągnąć od razu. Wszystkie są kochane i potrafimy wspólnie funkcjonować. To ogromna satysfakcja patrzeć, jak robią postępy, jak można się z nimi porozumieć. Wszystko jest na dobrej drodze. Dzieci mówią do mnie “ciociu”, a młodsze “mamo”. Miały szansę same o tym zadecydować i mówią tak, jaką mają potrzebę. Wszystkie instytucje z tym związane sugerują, by się nie przywiązywać do dzieci, ale tak się nie da - mówi pani Marianna.

W opiece nad dziećmi, bez względu na to, czy są to nasze dzieci, czy zupełnie niespokrewnione, tyle samo jest problemów, co radości i dumy. - Ewunia, choć ma dwanaście lat, potrafi już przygotować obiad. Oczywiście nie wszystkie potrawy. Gotuje zupy, piecze placki czy kotlety. Jak gdzieś muszę pojechać, to wiem, że Ewunia zadba o posiłek. Chętnie pomaga. W przyszłości pewnie pójdzie do szkoły gastronomicznej. Mniejsze dzieci nauczyły się przytulać. Początkowo trudno było je zrozumieć, ale jest coraz lepiej. Pawełka trzeba cały czas mieć na oku, bo wstaje wcześnie rano i rozrabia. Mimo wielu trudności jestem dumna z dzieci i z siebie, że wspólnie pokonujemy te trudności. Trzeba mieć dużo heroizmu w sobie, by podjąć się takiego zadania. Ja się podjęłam i nie żałuję - mówi pani Marianna. Zastępcza mama mówi, że nie bez znaczenia były dla niej pieniądze, które dostawała za opiekę nad czworgiem rodzeństwa. Ile płaci się za zawód “rodzic”?

- Pomoc finansowa z racji utrzymania dziecka w rodzinie jest różna dla danego rodzaju rodziny. Rodzina spokrewniona miesięcznie na dziecko dostanie 660 zł, a ta niespokrewniona 1 tys. zł – słyszymy. Czteroosobowe rodzeństwo jest z panią Marianną już trzy i pół roku i w każdej chwili może trafić do adopcji.

- Dzieci są zarejestrowane w bazie danych na zagranicę, więc w każdej chwili mogą mnie opuścić. Mój warunek jako opiekuna prawnego jest taki, że muszą być wszyscy razem. Chciałabym, by zostały ze mną jak najdłużej, bo nie wiem, czy po nich zdecydowałabym się na opiekę nad innymi dziećmi. Każdy, kto chciałby zaopiekować się dziećmi, powinien liczyć się z problemami, ale bardzo zachęcam, bo warto - podsumowuje pani Marianna.

Ewa Tarnowska-Ciotucha

Podsumowanie

    Komentarze 0

    reklama

    Dla Ciebie

    0°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio