TERAZ1°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Matka Kacpra trafi do Domu Samotnej Matki

JaKac1
JaKac1 pt., 8 lutego 2013 09:22
Sąd Rodzinny w Piotrkowie zdecydował, że matka 1,5 rocznego Kacpra, którego w ubiegłym tygodniu siostry salezjanki znalazły w piotrkowskim oknie życia, tuż po wyjściu synka ze szpitala trafi wraz z nim i jego starszą siostrą do Domu Samotnej Matki w Dalkowie.
Zdjęcie

Zdaniem sądu nie ma powodu do odbierania kobiecie praw rodzicielskich. Jego zdaniem matka Kacpra wywiązuje się ze swoich obowiązków.

Od zdarzenia, które nie tylko wstrząsnęło Piotrkowem, ale też całą Polską, minęło kilka dni. Od momentu, kiedy siostry salezjanki znalazły półtorarocznego chłopca w piotrkowskim oknie życia, wiele się wyjaśniło. Wiadomo już, że rzekomego porwania dokonał Paweł L., 21-letni znajomy Olgi M. (matki dziecka). Już w ubiegłym tygodniu ujęła go policja, a prokuratura prowadzi dalsze postępowanie w tej sprawie. Wiadomo też, że matka 1,5 rocznego Kacpra i 2,5 letniej Kasi ma przyznanego kuratora. Mamy informacje, że mały Kacper w tej chwili przebywa jeszcze w szpitalu, ale czuje się dobrze. Matka cały czas przy nim czuwa.

Do zdarzenia doszło w ubiegłą środę, kiedy to przed południem 21- letni mężczyzna zabrał dziecko z domu, w którym mieszkała Olga M. i z Sulejowa przewiózł je do Piotrkowa, gdzie zostawił je w oknie życia mieszczącym się tuż przy kościele Najświętszego Serca Jezusowego. Dziecko natychmiast trafiło do szpitala przy ul. Rakowskiej i tam zostało poddane badaniom. Miało infekcję górnych dróg oddechowych.

W poniedziałek, jedziemy do Sulejowa chcąc porozmawiać z matką Kacpra, ale zastajemy zamkniętą furtkę. Nie ma firanek w oknach, nie pali się w piecu, w ogóle nie widać żadnych oznak zamieszkania. - Ja nic nie wiem. Oni wyprowadzili się zaraz po tym całym zamieszaniu i nie ma tu nikogo. Zresztą to dziwni ludzie. Ich tutaj prawie nikt nie zna. Nie widywałam ich nigdy, a o zdarzeniu dowiedziałam się od brata, który zadzwonił do mnie z drugiego końca Polski, a potem z telewizji. Ja po zmierzchu nie wychodzę z domu, bo strach - mówi sąsiadka.
- Nie znam tych ludzi. Oni tu krótko mieszkali - dodaje inny sąsiad.

Mimo że wielu mieszkańców ulicy Garncarskiej nie chce rozmawiać o swoich sąsiadach, to jednak wydarzenie mocno nimi wstrząsnęło. - Ja już mam dość tego szumu. Najważniejsze, że dziecko żyje, bo to różnie mogło być. Traf chciał, że akurat w środę odgarniałem śnieg na podwórku i zobaczyłem, jak z domu naprzeciwko mężczyzna wynosi dziecko pod pachą. Niósł go jak worek, więc zwróciłem mu uwagę, żeby mu to dziecko nie wyleciało, bo spore było, a on na to: niech się pan nie martwi. Dzień dobry. Młody człowiek, nawet wrócił się chyba jeszcze do tego domu, a potem podjechał jakiś ciemny, osobowy samochód, wsadzili dziecko na tylne siedzenie (nawet nie wiem, czy fotelik tam był) i auto odjechało. Nie znam tych ludzi i tego chłopaka też nigdy wcześniej nie widziałem. Zresztą ta rodzina jakaś dziwna. Te dzieci czasem tylko widziałem jak wyglądają przez okno - relacjonuje jeden z mieszkańców Sulejowa.nextpageTego samego dnia do sulejowskiego domu, w którym przebywała Olga M. zapukał też kurator. Podobnie jak my, nie zastał nikogo. - Dziś (poniedziałek) miał się odbyć wywiad kuratora, ale ten nie zastał nikogo w domu. Jest to możliwe, gdyż mama chłopca przebywa teraz wraz z dzieckiem w szpitalu, gdzie troskliwie się nim opiekuje. Do ojca dziecka nie udało się dotrzeć, bo od długiego czasu jest nieuchwytny - mówi Agnieszka Leżańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie.

Sąd podjął decyzję, że ciężarna matka wraz z dwojgiem dzieci w najbliższym czasie trafi do Domu Samotnej Matki w Dalkowie. - Kobieta w tej chwili nie ma alternatywy. W ciągu miesiąca sąd wyznaczy termin posiedzenia w ramach postępowania wykonawczego. Sąd nie ma potrzeby wydawania zarządzeń natychmiastowych, bo nie ma niepokojących sygnałów, które wskazywałyby, że matka nieprawidłowo zajmuje się dziećmi. Jej zachowanie nie będzie skutkowało zabraniem jej dzieci - mówi Agnieszka Leżańska.

Olga M. ma jednak ograniczone prawa rodzicielskie. - Ograniczenie praw rodzicielskich nastąpiło we wrześniu 2011 r. Wtedy kobieta mieszkała z konkubentem, który nadużywał alkoholu i wszczynał ciągłe awantury. Wtedy to sąd rodzinny ograniczył kobiecie prawa i zobowiązał ją do poprawienia atmosfery w domu. Chodziło o to, by dziecko nie było świadkiem takich sytuacji (wtedy Olga M. miała tylko jedno dziecko). Ponadroczny nadzór kuratora przyniósł pozytywne skutki. Co do opieki nad dziećmi nie było zastrzeżeń. Były zadbane i dobrze odżywione. Również co do stosunku matki do dzieci kurator nie miał wątpliwości, że są dobre - mówi rzecznik Sądu.

–Sprawa rzekomego porwania dziecka zajmuje się prokuratura. W momencie wydania naszej gazety nie było na ten temat żadnych nowych wiadomości. - Od czasu, kiedy zajmujemy się tą sprawą, sytuacja niewiele się zmieniła. W takich sprawach nie ma błyskawicznych i natychmiastowych zmian. Zastosowano środki zapobiegawcze i kontynuowane są czynności dowodowe. Dziś nic więcej nie mam do przekazania dziennikarzom - mówi Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.

Jak wiemy z nieoficjalnych źródeł, ciężarna kobieta bardzo przeżyła ostatnie wydarzenia. Pobyt w Domu Samotnej Matki ma przynieść kobiecie spokój i wyciszenie.

Ewa Tarnowska-Ciotucha

Podsumowanie

    Komentarze 4

    reklama

    Dla Ciebie

    1°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio