Wiatr we włosach, czyli kobieta i motocykl
Ania motocyklem jeździ już przeszło dziesięć lat. A wszystko zaczęło się od brata ciotecznego... - Mieszkał na wsi i miał tak zwaną “wueskę” trójkę. Kiedyś poprosiłam go, aby wyciągnął ją ze stodoły i zaczęła się jazda po drogach we wsi. W Piotrkowie na szczęście okazało się, że mam kilku znajomych, którzy jeżdżą motocyklem, więc było łatwiej wejść w ten klimat. Poza tym duże znaczenie miało to, że motocyklem jeździ tata – wspomina Ania. Dodaje, że pierwsze jazdy motorem w terenie skończyły się złamaną nogą.
Jej pierwszy motocykl to terenowy enduro yamaha TT 600, na którym - jak mówi - wywracała się średnio trzy razy w ciągu jednego wyjazdu. - Nie umiem powiedzieć, co najbardziej podoba mi się w jeździe na motorze. Po prostu to lubię. Może to, że jest on inny niż samochód. W ogóle cała specyfika jazdy dwukołowym sprzętem i ten klimat, który to otacza, są wspaniałe – opowiada Ania.
Dziś kobieta na motorze to już nie jest nic nadzwyczajnego, ale kilka lat temu dało się zauważyć zdziwienie w oczach ludzi, obok których przejeżdżała motocyklistka. - Teraz pod tym względem jest już OK. Znam kilka dziewczyn poruszających się motocyklami i jest to naprawdę coraz bardziej popularne. Teraz reakcje są bardzo pozytywne, ale jakieś 10 lat temu rzeczywiście ludzie się dziwili., a mężczyźni raczej nie traktowali nas poważnie. Jeździłam na zloty motocyklowe i spotykałam się z niedowierzaniem: fajnie, że to jest twój motocykl. Niektórzy faceci dzisiaj podchodzą ciągle do tego z dystansem. Pojawiają się komentarze typu: dziewczyna na motorze, ciekawe, czy ona w ogóle umie jeździć... Ale ogólnie wszystko jest w porządku – mówi motocyklistka.
Dziewczyna wyjaśnia, że nie ma reguły, kto jest bezpieczniejszy na drodze – kobieta czy mężczyzna. - Wszystko zależy od człowieka i od tego, jak zachowuje się na drodze. Jakim jest kierowcą. Ja jestem za tym, aby nie szaleć, żeby dostosowywać prędkość. Na motocyklu, który mam teraz (yamaha buldog 1100), jeżdżę około 3 - 4 lat i największa prędkość, jaką rozwinęłam – to ok. 180 km na godzinę. Nie jest on jednak przystosowany do bardzo szybkiej jazdy, ponieważ nie ma odpowiednich kształtów, więc zbyt często tak nie jeżdżę. Pojemność ma dużą, ale super szybki nie jest – wyjaśnia Ania.
Czy duży i ciężki motocykl ujmuje Ani kobiecości? W żadnym wypadku! - Wydaje mi się, że jest to jakiś stereotyp postrzegania kobiet przez mężczyzn. A moim zdaniem większość z nich tak naprawdę w ten sposób nie myśli. Bo jeśli facet zna dziewczynę i widzi jej zachowanie, to łatwo zauważyć, że jest ona kobieca, mimo iż wsiada na motocykl. Jedyną kwestią może być tutaj strój. Wiadomo przecież, że do jazdy nie założymy seksownej spódniczki, bluzeczki i szpilek – mówi Ania.
Młoda kobieta i ciężary, czyli wielki talent i potencjał
Kasia Ordzińska, młoda kobieta, uczennica liceum o profilu policyjnym w Zespole Szkół Rolniczych w Bujnach, od kilku lat trenuje podnoszenie ciężarów. Jest członkinią Ludowego Uczniowskiego Klubu Sportowego “Gryf” Bujny.
img=1
Szkoła, a potem dwie godziny treningu dziennie: rwanie techniczne, ciągi rwaniowe, podrzut techniczny, ćwiczenia uzupełniające. Tak mniej więcej wygląda jej zwykły dzień. Sukcesów ma na swoim koncie sporo. Skąd wzięło się to jej zainteresowanie takim właśnie sportem? Wszystko zaczęło się w trzeciej klasie gimnazjum.nextpage- Kiedyś przyjechał mój były trener, pan Podlewski, który niedawno zmarł. Trenował mnie w pchnięciu kulą. Namówił mnie jednak do tego, abym spróbowała z ciężarami. Ja się zgodziłam i tak się wszystko zaczęło. Rodzice nie byli zadowoleni, ale ich przekonałam. Wyjechałam na obóz sportowy, gdzie poznałam swojego obecnego trenera, pana Furmaniuka. On zaś namówił mnie do tego, abym po gimnazjum wybrała szkołę w Bujnach. Teraz uczę się tutaj i trenuję pod jego okiem – opowiada Kasia.
Jak wspomina dziewczyna, rodzice niechętnie patrzyli na jej decyzję. Argumenty “przeciw” przede wszystkim stawiała mama Kasi. - Mówiła, że urosną mi barki, że mogę po prostu źle wyglądać. Tatę udało mi się przekonać. Powiedziałam, że jest to sport, w którym mogę coś osiągnąć. On w ten sam sposób porozmawiał z mamą i zaakceptowała ona mój wybór. Ja, jeśli chodzi o zmiany w wyglądzie, nie przejmuję się nimi. I tak zawsze byłam dobrze zbudowana. A treningi moim zdaniem wyjdą mi tylko na zdrowie. Nawet jeśli trochę zmieni się moja budowa, to i tak będzie dobrze, bo będę robić to, na czym mi zależy. Poza tym mam bardzo dobrą kondycję, o wiele lepszą niż niejedna dziewczyna w moim wieku – wyjaśnia Kasia.
Jeżeli chodzi o znajomych Kasi, to jak przyznaje ona sama – na początku pojawiło się u nich zdziwienie. - Byli zaskoczeni, że zajmuję się i wiążę swoją przyszłość z taką dyscypliną sportową. Ale nigdy nie było tak, żeby ktoś z tego powodu nie chciał się ze mną zadawać. Dodatkowo, kiedy koledzy i koleżanki usłyszeli o moich osiągnięciach, zaczęli mi gratulować i są dumni z sukcesów, jakie udało mi się do tej pory osiągnąć. Nie jest też tak, że mi zazdroszczą i przez to mam mniej znajomych. Raczej mnie wspierają i mówią, że na pewno osiągnę bardzo dużo – mówi Kasia.
Zapytaliśmy Kasię, czy jej zdaniem dyscyplina sportowa, jaką jest podnoszenie ciężarów, nie odejmuje pewnej części jej dziewczęcości i kobiecości i czy nie budzi respektu wśród chłopców i koleżanek. Kasia z uśmiechem na twarzy odpowiedziała, że w żadnym wypadku nie czuje, by sport ujmował jej kobiecości. - Nie, nie. Ja dzięki temu, że uprawiam ten sport, czuję się bardziej pewna siebie jako kobieta, naprawdę. Mimo tego, że ten sport uważany jest za “męski”, to ja niektórym dziewczynom zaproponowałabym, aby podnosiły ciężary. Albo w ogóle uprawiały jakikolwiek inny sport, bo nie dość, że jest to zdrowe i przyjemne, to kobietom dodaje pewnego uroku – wyjaśnia dziewczyna. Co do kwestii wzbudzania respektu, owszem, zdarzają się takie przypadki. - Czasami tak jest, że niektórzy chłopcy się mnie boją. Obawiają się, że jak się zdenerwuję, to mogę uderzyć, bo jestem trochę silniejsza itd. Ale nie wpływa to na nasze relacje. Normalnie rozmawiamy, kolegujemy się z chłopakami i jest dobrze. Nie traktują mnie jak faceta, ale jak dziewczynę, i to jest super – mówi.nextpageTrener Furmaniuk musi znosić humorki młodej kobiety. - Trener oczywiście wymaga, ale ogólnie nasza współpraca układa się niesamowicie. Dzięki trenerowi Furmaniukowi biorę udział w zawodach, jeżdżę po Polsce, zdobywam medale, poznaję znanych sportowców. Czasami zdarzy mu się na mnie krzyknąć, kiedy mam gorszy dzień, ale ja doskonale to rozumiem – mówi z uśmiechem Kasia. Sam trener Furmaniuk uważa, że nie jest to nieodpowiednia dyscyplina sportu dla młodej kobiety. - Myślę, że w dzisiejszych czasach nie ma dyscypliny sportu, w której nie byłoby kobiet. Podnoszenie ciężarów jest dla kobiet dyscypliną olimpijską i liczę na to, że Kasia jest taką dziewczyną, która będzie coraz bliżej olimpiady. Za cztery lata jej celem może być Brazylia i Rio de Janeiro – mówi.
Dodaje, że z dziewczynami pracuje się ciężko. - Kasia ma swoje fochy, jak to młoda kobieta, ale ogółem jest osobą zdyscyplinowaną. Wiadomo, że nieraz są sytuacje, gdzie trzeba nieco odpuścić i ja to doskonale rozumiem, bo według mnie trener musi być trenerem, ojcem, bratem, itp. Trzeba umieć dziewczynę poprowadzić tak, by wszystko zniosła – mówi trener Furmaniuk.
Kasia już dziś ma szeroko otwarte furtki, jeśli chodzi o studia. Są zainteresowane kluby, które już dziś starają się o to, aby dziewczyna do nich dołączyła. - Jest zainteresowanie, by uczestniczyła w szkoleniu w kadrze olimpijskiej. Wtedy musiałaby znaleźć się w Siedlcach, gdzie znajduje się ośrodek szkolenia olimpijskiego dla kobiet. Tam z pewnością mogłaby podjąć studia. Interesuje się nią także Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie. Co wybierze Kasia? Jeszcze nie wiadomo – mówi trener.
Dziewczyna ma na swoim koncie naprawdę spore sukcesy. W 2011 roku została dwukrotną medalistką mistrzostw Polski. Zdobyła srebrny medal mistrzostwa Polski juniorów do lat 17 i brązowy medal Ogólnopolskiej Olimpiady Dzieci i Młodzieży. Trener nie boi się powiedzieć, że Kasia jest kandydatką na olimpiadę, która odbędzie się za 4 lata.
***
Dwie wspaniałe kobiety i podobno mało kobiece zainteresowania, które jednak nie ujmują im dziewczęcości i delikatności. Kasi z okazji Dnia Kobiet życzymy wytrwałości i wielu sukcesów. Ania zaś ma własne życzenie: co najmniej 15 stopni ciepła na dworze.
Magdalena Waga
Komentarze 0