Bieda w policji, bieda w samorządzie, bieda wszędzie. Na brak pieniędzy narzekają również strażacy. Oszczędzają na papierze, gaszą za sobą światło, zamykają za sobą drzwi, bo ogrzewanie przecież drogie. Także piotrkowska Komenda PSP ledwo wiąże koniec z końcem.
Kilkunastu piotrkowskich strażaków zmagało się wczoraj do późnych godzin nocnych z pożarem trawiącym drewniany pustostan przy ulicy Próchnika w Piotrkowie. Zdaniem strażaków ogień, który w budynku pojawił się dwukrotnie w odstępie zaledwie kilkunastu godzin to nie zbieg okoliczności.
Tym razem trzyosobowa rodzina trafiła do Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im M. Kopernika w Piotrkowie, po tym jak podtruła się tlenkiem węgla z nieszczelnego piecyka gazowego.
Śmierć z wychłodzenia mogła grozić mężczyźnie, którego wczoraj z przepustu przy jeziorze Bugaj wyprowadzili piotrkowscy strażacy. Według relacji pokrzywdzonego, ktoś go tam kilka godzin wcześniej wrzucił.
Straż pożarna apeluje: przed rozpoczęciem korzystania z urządzeń grzewczych należy sprawdzić ich stan. - W tym roku już kilkakrotnie musieliśmy interweniować - mówi mł. bryg. Maciej Dobrakowski, rzecznik prasowy Straży Pożarnej w Piotrkowie.
Dwa zastępy strażaków musiały rozebrać kawałek elewacji jednego z bloków przy ulicy Kostromskiej w Piotrkowie by dostać się do gniazda os. Owady zagrażały mieszkańcom bloku.
Wczoraj w nocy w Witowie podczas pożaru stodoły spłonął młody mężczyzna. Policja nadal nie ustaliła jego danych osobowych.
Osiem lat za kratkami mogą spędzić w więzieniu właściciele kamienicy przy ulicy Topolowej w Piotrkowie, w której w lutym tego roku wybuchł piec centralnego ogrzewania, a w konsekwencji życie straciła lokatorka jednego z mieszkań.
Dziś rano piotrkowska Straż Pożarna interweniowała w wieżowcu przy ulicy Belzackiej 64. Powodem była tląca się zawartość śmietnika. Podpalacza nie złapano.
59-latek zginął w pożarze mieszkania na starym mieście. Ogień wybuchł wczoraj wieczorem w Piotrkowie przy ulicy Starowarszawskiej. Nie było szans na uratowanie lokatora.