TERAZ10°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Zła
reklama

Mieszkańcy wystraszyli inwestora?

JaKac1
JaKac1 wt., 5 marca 2013 08:34
Najpierw oni przestraszyli się jego, teraz “on przestraszył się” ich. Niektórych wprawdzie nadal ów bohater podgląda z dachu, ale żeby wymyślić dla niego miejsce “wiecznego spoczynku” tuż przy ich domach – tego już było za wiele. Zebrali się i zaprotestowali. I... podziałało.

Jeszcze do niedawna mieszkańcy miejscowości Moników (gm. Wola Krzysztoporska), Janów, Mokracz, Kielchinów (gm. Bełchatów) żyli w strachu i niepewności. Bo wprawdzie dotąd mieszkali na obszarze chronionym (dokładnie na terenie Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Widawki), a na takim – zgodnie z przepisami - “wprowadza się zakaz realizacji przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko”, ale... No właśnie, pojawiło się ale, które zburzyło spokój. Mieszkańcy szybko się zorientowali, że jeżeli nie spróbują bronić się sami, to przepisy raczej ich nie uchronią.

Cztery hektary cmentarzyska

W Monikowie (po zachodniej stronie drogi lokalnej Borowa - Moników) jest kopalnia żwiru, a właściwie to, co po niej zostało – wielki dół. Dół trzeba jakoś zrekultywować, a więc coś do niego wsypać, wyrównać teren. Pytanie tylko, co? Odpowiedź zaskoczyła mieszkańców pobliskich wsi. Do wielkiego wyrobiska ma trafić... azbest. I to ilość nie byle jaka. Na obszarze 4 hektarów miałoby powstać “Składowisko odpadów niebezpiecznych”, gdzie rocznie trafiałoby około 54 tys. ton azbestu pochodzącego z budów, remontów i rozbiórek obiektów budowlanych oraz infrastruktury drogowej. Ostatecznie do wielkiego dołu podzielonego na kwatery i 16 sektorów (każdy o powierzchni ok. 2500 m kw.) miało zostać złożonych 371.200 m sześc. odpadów. Każda kwatera miała mieć od 9 do 14 metrów głębokości, co (jak napisano w “Raporcie oddziaływania planowanego przedsięwzięcia na środowisko”) ma zapewnić ochronę wód gruntowych.

W tymże samym “Raporcie...” opracowanym na zlecenie inwestora czytamy, że azbest przyjeżdżałby na składowisko szczelnie opakowany i taki trafiałby do ziemi. Poszczególne jego warstwy oddzielane byłyby z kolei warstwami gruzu, betonu z rozbiórek, ceramiki, ziemi. Materiały niebezpieczne “kończyłyby się” dwa metry pod poziomem terenu, a zagłębienie wypełnione zostałoby ziemią. Jednym słowem – nie ma się czego bać.

Swoją opinię w tej sprawie przedstawił także państwowy powiatowy inspektor sanitarny. Jeśli odpady składowane będą w postaci stałej, szczelnie opakowane, w opakowaniu, w którym zostały dostarczone na składowisko, jeśli teren składowiska ogrodzony zostanie szczelnym płotem, jeśli eksploatacja będzie zgodna z obowiązującymi przepisami prawnymi, to “Jak wynika z przeprowadzonej oceny, z punktu jakości środowiska i poszczególnych jego elementów, brak przeciwwskazań do realizacji i funkcjonowania projektowanej inwestycji w rozważanej lokalizacji” - pisze sanepid.
No właśnie... jeśli.

Może zawieść czynnik ludzki

Mieszkańcy Monikowa, Makracza, Janowa, Kielchinowa całkiem niedawno dowiedzieli się o planowanym przedsięwzięciu. Dowiedzieli się i... zawrzało. Tym bardziej, że na składanie swoich opinii o pomyśle mają czas do 4 marca. Postanowili spotkać się i zebrać swoje wątpliwości. Spotkanie odbyło się w ubiegły piątek w Janowie. – Jeżeli składowisko by powstało, to wartość naszych działek drastycznie spadnie, bo kto będzie chciał kupić działkę obok składowiska odpadów niebezpiecznych. Nie po to przyjeżdżaliśmy z miasta do pięknej wsi, jaką jest Janów, nie po to chcieliśmy mieszkać w lesie, żeby w odległości 200 metrów urządzono nam składowisko odpadów – mówi Małgorzata Dajnowicz, sołtys wsi Janów. - W “Raporcie oddziaływania na środowisko” wszystko wygląda dobrze, ale nie wiem, czy możemy zawierzyć tej opinii. Jest to robione na zlecenie inwestora, a jeżeli ktoś komuś płaci, to tak, jak z wynajęciem adwokata – płaci mu się, żeby wygrać sprawę. My obawiamy się, że mimo zapewnień na piśmie i pozytywnych opinii, inwestorzy nie dotrzymają tych warunków. Przecież w tej niecce, z której wydobywa się żwir, składowane były odpady, i to odpady organiczne, jakieś leki. To wszystko było zauważone przez bliżej mieszkających ludzi (najbliższe domy znajdują się w odległości ok. 250 m od żwirowni – przyp. red.). Był potworny fetor, rozkładały się szczątki. Mamy duże obawy. Jeżeli już raz doszło do takiego przekroczenia norm, to czy nie dojdzie również w przyszłości? Tym bardziej na zimne trzeba dmuchać. W “Raporcie” jest napisane to, co jest w ustawie o ochronie środowiska - zalecenia, które muszą być spełnione, by mogło powstać składowisko. Ale kto zagwarantuje, że zostaną spełnione. Może po prostu zawieść czynnik ludzki – dodaje sołtys Janowa.nextpageFirma miała problemy

To, że firma rzeczywiście miała problem z dotrzymaniem norm, potwierdza Starostwo Powiatowe i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. - W drugiej połowie 2011 r. była kontrola żwirowni w Monikowie. Wykazała odpady przyjęte niezgodnie z decyzją rekultywacyjną. Po kontroli WIOŚ i raporcie, że są to odpady przyjęte niezgodnie z decyzją, właściciele dostali polecenie wywiezienia ich (53,4 tony). Po wywiezieniu tych odpadów powiadomili nas pismem, że odpady zostały wywiezione. Sprawdziliśmy to w grudniu 2011 r. Odpady zostały usunięte – informuje Krzysztof Krajewski, kierownik Wydziału Rolnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Piotrkowie.

- WIOŚ kontrolę w omawianym obiekcie przeprowadził w okresie 18.09.2011 - 18.10.2011 r. Stwierdzone nieprawidłowości polegały na prowadzeniu odzysku odpadów z naruszeniem warunków zezwolenia starosty piotrkowskiego. W wyniku stwierdzonego naruszenia j/w, w ramach działań pokontrolnych WIOŚ: zarządzeniem pokontrolnym zobowiązał właścicieli firmy do prowadzenia odzysku zgodnie z zezwoleniem, wystąpił do starosty piotrkowskiego z wnioskiem o wszczęcie postępowania w trybie art. 30 ustawy o odpadach (cofnięcie zezwolenia), wymierzył prowadzącym odzysk odpadów karę pieniężną w wysokości 10 000 zł – dodaje Piotr Nowakowski, kierownik Działu Inspekcji WIOŚ, Delegatura w Piotrkowie Trybunalskim.

Właściciele firmy twierdzą jednak, że to im dostarczono niezgodne z normami odpady. Tak czy siak, zaufania mieszkańców to nie zbudowało.

Uspokajał wójt, uspokajał inwestor

- Nie ma powodu do paniki, bo jest to zwykłe postępowanie wszczęte na wniosek przedsiębiorcy i każdy przedsiębiorca lub osoba fizyczna ma prawo złożyć wniosek o wydanie decyzji o oddziaływaniu na środowisko (tzw. decyzji środowiskowej) – tłumaczył w ubiegłym tygodniu wójt gminy Wola Krzysztoporska Roman Drozdek. - W tym przypadku właściciel kopalni złożył taki wniosek o wydanie decyzji środowiskowej na składowanie materiałów niebezpiecznych. Może to słowo “niebezpieczny” od razu skutkuje obawami mieszkańców. My, wszczynając to postępowanie, byliśmy zobowiązani poinformować wszystkie strony, także mieszkańców, co uczyniliśmy poprzez Biuletyn Informacji Publicznej, tablice ogłoszeń, zawiadomienia wysłane do pobliskich sołectw. Ta decyzja ma określić warunki, jakie ten przedsiębiorca w przyszłości musi spełnić, żeby ewentualnie o zgodę na utworzenie takiego składowiska mógł się ubiegać. Nie będziemy tu teraz decydować o tym, czy składowisko będzie, czy nie. Przedsiębiorca musi (w postaci raportu) udokumentować oddziaływanie na środowisko, następnie musi spełnić inne wymogi prawa budowlanego, czyli wystąpić z wnioskiem o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Jeżeli z takim wnioskiem wystąpi, to następnie trzeba aktualizować “Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy”. To bardzo długa procedura, która trawa minimum rok. Ostatecznie musi to zatwierdzić Rada Gminy. Wcześniej trzeba zebrać wszelkie opinie, ekspertyzy. Nawet kiedy to studium zostanie przyjęte, trzeba uruchomić procedurę planu miejscowego (kolejne 2 lata) – wyjaśniał wójt. Razem to kilka lat starań. - To nie będą jakieś niebezpieczne odpady, tylko azbest, który jeszcze na wielu dachach pozostaje. W takim razie całe wsie trzeba by uznać za niebezpieczne – wyjaśniał w zeszłym tygodniu Janusz Stus, współwłaściciel firmy, która chciała zorganizować składowisko. – Szczerze mówiąc, to gorsze zagrożenie niesie właśnie eternit na dachu narażony na mechaniczne uszkodzenia, niż ten szczelnie zapakowany, składowany w specjalnych kwaterach. Zgodne z prawem składowanie to wyjście naprzeciw temu, co się dzieje – proszę spojrzeć na dzikie wysypiska w lasach.

Składowiska nie będzie?

Spotkanie mieszkańców w Janowie było dość burzliwe. Podczas niego utworzono komitet protestacyjny, który spisał wnioski i uwagi mieszkańców. – Wypracowane stanowisko złożymy do Urzędu Gminy w Woli Krzysztoporskiej – mówił Krzysztof Borowski, członek komitetu i sołtys wsi Kielchinów i Wiktorów.

W poniedziałek jednak sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Podczas spotkania członków komitetu protestacyjnego z inwestorem ten oświadczył, że rezygnuje z inwestycji, wycofa dokumenty złożone w gminie i prześle oficjalne potwierdzenie. – Inwestor stwierdził, że nie spodziewał się takich protestów i nie chce być przeciwko mieszkańcom – mówi Krzysztof Borowski. – Jeśli to okazałoby się prawdą, to byłby to sukces lokalnej społeczności, której udało się zablokować niekorzystną dla niej decyzję – dodaje.

Anna Wiktorowicz

Komentarze 5

reklama

Dla Ciebie

10°C

Pogoda

Kontakt

Radio