Czemu służy ta wystawa ?
Ogromne kontrowersje wzbudziły podobne wystawy organizowane w Łodzi, Rzeszowie, Cieszynie, ale także Radomsku czy Bełchatowie. Pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, organizatora ekspozycji, dostawali nawet anonimowe telefony z dyskretnymi „prośbami” o zamknięcie wystawy.
- Byli to prawdopodobnie dawni pracownicy Służby Bezpieczeństwa – podejrzewa Paweł Kowalski z łódzkiego oddziału IPN. – Nikt się jednak nie wystraszył, wystawy są i będą dalej organizowane, a macki SB dziś już chyba nikogo nie dosięgną. Zresztą ekspozycja w Piotrkowie pokazuje, że byli esbecy jakoś nie chcą się zobaczyć na zdjęciach, ale za to osób, które te zdjęcia chcą obejrzeć, jest bardzo dużo.
Otwarcie wystawy, na której na wielkich plakatach umieszczono zdjęcia oraz opis służby pracowników piotrkowskiej (ale także bełchatowskiej i radomszczańskiej) Służby Bezpieczeństwa, miało miejsce 11 marca w Miejskim Ośrodku Kultury.
- Jak widać wystawa „Twarze piotrkowskiej bezpieki” zgromadziła wyjątkowo dużo zainteresowanych – mówił,otwierając ekspozycję, prezydent miasta Krzysztof Chojniak. - Taka jest nasza historia, historia Polski, w tym również Piotrkowa i ziemi piotrkowskiej. Nie zawsze jest to historia miła i przyjemna do wspominania, ale to są fakty historyczne i myślę, że o prawdę historyczną mamy się obowiązek upominać i tę prawdę mamy prawo znać i ją przedstawiać. Temu m.in. służy ta wystawa.
Pytanie: czemu i komu służy ta wystawa, pojawiło się na kilka tygodni przed jej otwarciem w Piotrkowie. Odpowiedzi na nie zależały w dużej mierze od poglądów odpowiadającego: zwolennicy lewicy uważali, że rozdrapywaniu ran i grzebaniu w zamierzchłej przeszłości; osoby o poglądach prawicowych, że rozliczeniu z przeszłością i pokazaniu twarzy tych, którzy „gnębili naród polski”.
-Teren ziemi piotrkowskiej to miejsce, gdzie w czasie wojny i tuż po niej działało silne podziemie antykomunistyczne. I właśnie z tego powodu tworzony tutaj Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa był jednym z najliczniejszych w kraju – przypomina Marek Drużka, dyrektor łódzkiego IPN. – Bardzo szybko liczba pracowników tutejszego UB wzrosła do ponad stu osób. Został on utworzony na początku lutego 1945 r., a mieścił się, o czym pewnie jeszcze wielu piotrkowian pamięta, przy ul. Sienkiewicza 10. Organizatorem UB w Piotrkowie i jego pierwszym kierownikiem był podporucznik Antoni Pankowski. Struktura i sposób działania UB w państwie zmieniały się na przestrzeni lat, ale cel pozostawał ten sam: pomaganie władzy w umacnianiu ustroju. Te zmiany były też związane z reformami administracyjnymi w kraju. Kiedy Piotrków stał się miastem wojewódzkim (1975 r.), urzędem kierował Adolf Dysza. Wiem, że wiele twarzy zamieszczonych na tej wystawie, to twarze mieszkańcom miasta znane. Tutaj nasuwa się nazwisko pułkownika Alojzego Perliceusza, osoby wciąż pamiętanej, człowieka, który przez wiele lat był jedną z najważniejszych postaci piotrkowskiej SB.
Żeby młodzież wiedziała jak najwięcej
Alojzy Perliceusz to w latach 1983 – 89 zastępca szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych ds. SB w Piotrkowie, a w schyłkowym okresie PRL, szef WUSW. Faktycznie, jest dobrze pamiętany.
- Często go widzę, jak chodzi sobie spokojnie po mieście, uśmiecha się, może teraz jest odbierany jako taki spokojny, stary człowieczek, starszy pan, a przecież on tu był szefem, to on te świństwa też robił – oburza się Zbigniew Mroziński, w czasach stanu wojennego internowany za działalność w piotrkowskiej „Solidarności”. – Było jeszcze wiele innych osób, które nie są na wystawie pokazane, a które pracowały w piotrkowskiej SB i które dopuszczały się różnych strasznych rzeczy. Po wojnie wbijano ludziom szpilki w paznokcie, zamykano uczciwych Polaków do więzienia, skazywano, poniżano, straszono. Były egzekucje, ludzi ginęli. Kto myślał inaczej niż władza, był traktowany jak wróg. To bardzo dobrze, że takie wystawy są organizowane. Niech młodzi ludzie dowiedzą się o tych czasach jak najwięcej.
Dzień po otwarciu wystawy próbowaliśmy się skontaktować z Alojzym Perliceuszem i zapytać, co sądzi na temat sensu jej organizowania. Telefon odebrała kobieta o młodym głosie.
- Dzień dobry, dzwonię z gazety…
- Nie, dziękuję panu.
- Z gazety „Tydzień Trybunalski” i chciałem…
- Nie, dziękuję, do widzenia.
- Nawet pani nie wie, po co dzwonię…
- Nie, dziękuję, do widzenia.
Teraz się nie udało, ale kilka miesięcy wcześniej, dzięki protekcji jednego z działaczy piotrkowskiej lewicy, mogliśmy porozmawiać z byłym pułkownikiem. Telefon o umówionej godzinie odebrał sam p. Alojzy. Nie była to jednak łatwa rozmowa, bo pan pułkownik na każde pytanie odpowiadał tak samo: „Byłem szefem Komendy Wojewódzkiej Policji i tam kończyłem pracę”. Nic więcej.
IPN – Instytut Pamiętliwości Narodowej?
Czy jest więc sens powrotu do starych spraw, zwłaszcza że SB nie istnieje od prawie 20 lat? Czy nie lepiej byłoby dać ludziom, którzy przecież tylko wykonywali swoją pracę, spokój? Po co i dla kogo IPN, zwany przez niektórych dziennikarzy „Instytutem Pamiętliwości Narodowej”, organizuje takie wystawy? – to pytania, na które pracownicy instytutu odpowiadają wyjątkowo często.
- Po co i dla kogo? Często przyjeżdżamy na prośbę lokalnego środowiska - mówi Paweł Kowalski (IPN). – Tak było np. w Radomsku i tam dowiedzieliśmy się, że także w Piotrkowie są ludzie zainteresowani taką ekspozycją. „Twarze bezpieki” to ogólnopolski projekt instytutu przygotowywany przez poszczególne oddziały. Dysponujemy archiwaliami i prezentujemy je, na ile na to pozwala ich stan. Powtarzam: prezentujemy, bo takie jest zapotrzebowanie społeczne, a poznawanie własnej historii interesuje nie tylko starszych, pamiętających tamte czasy, ale także młodzież, co widać choćby w Piotrkowie. To projekt edukacyjny i naukowy.
Pracownicy łódzkiego IPN-u twierdzą, że piotrkowscy esbecy nie wyróżniali się jakoś szczególnie wśród pozostałych. Nie było tu lokalnego kata, który zasłynąłby gnębieniem i prześladowaniem „wrogów systemu”, ale i nie było „Oskara Schindlera” pomagającego opozycjonistom lub choćby patrzącego na ich poczynania z przymrużeniem oka.
- Metody pracy piotrkowskich pracowników SB czy wcześniej UB nie odbiegały od metod stosowanych w innych tego typu placówkach. Brutalnie przesłuchiwano w latach 40. i 50. – tutaj nie było żadnego wyjątku, wszędzie było tak samo. Warto jednak pamiętać, że to piotrkowska bezpieka rozpracowywała środowisko Konspiracyjnego Wojska Polskiego.
- Taką mieli pracę – mówi Eugeniusz Czajkowski, były piotrkowski milicjant i policjant – egzekwowali istniejące wtedy prawo. Nie wiem, po co państwo polskie zajmuje się tak zaszłymi sprawami, gdy jest tyle ważniejszych rzeczy np. w gospodarce. Zresztą widzę, że organizatorzy, przygotowując wystawę, wykazali się pamięcią jak zużyty durszlak. Zdjęć wielu osób na wystawie nie ma, jest kilka pomyłek, nie zawsze zgadzają się daty i zajmowane stanowiska, a poza tym: czy to wypada, żeby w tak katolickim kraju zakłócać spokój zmarłych? Wszak sporo funkcjonariuszy, których zdjęcia znajdują się na tej wystawie, od dawna nie żyje. Może IPN powinien się zająć innymi sprawami związanymi z naszą skomplikowaną historią? Np. ustalić, czy to naprawdę myszy zjadły króla Popiela.
Zwolennikiem organizowania takich wystaw jest natomiast poseł PiS z naszego regionu, Robert Telus.
- To bardzo dobry pomysł, choć słychać głosy, że jest to szkalowanie ludzi, którzy jeszcze żyją, bądź zakłócanie spokoju zmarłym. Myślę jednak, że gorsze jest szkalowanie tych, którzy w PRL pod jakimś przymusem podpisali listy o współpracy z bezpieką. Bardzo często wytyka się publicznie osoby, które były tajnymi współpracownikami. Mówi się „Ten był TW, ten był TW, tamten też”, a zapomina się o tych, którzy tych ludzi do współpracy zmuszali. I to oni są dziś na tych zdjęciach. To oni łamali innych, często byłych działaczy „Solidarności”, którzy mają do dziś złamane życie. Uważam, że takie wystawy są potrzebne. Nie po to, żeby oceniać, nie po to, żeby szkalować, nie po to, żeby wskazywać palcem, ale po to, żeby pokazać młodym ludziom, jaka jest nasza historia i żeby innym przekazywać naszą prawdę historyczną.
Poseł Telus podkreśla, że nie powinno się robić z takich wystaw tematów zastępczych, ale i taki temat trzeba dziś podjąć. Koniecznie. I obiecuje, że postara się, aby taka ekspozycja trafiła do jego rodzinnego Opoczna.
MCtka
więcej w nr 12