O tragedii rodziny rozmawialiśmy z Grażyną Kostrzewą i jej córką.
- Kiedy tylko usłyszeliśmy o tym, co się stało, wiedzieliśmy, że jedyną słuszną reakcją jest natychmiastowa pomoc. Zorganizowaliśmy zbiórkę niezbędnych rzeczy, żeby ci ludzie mogli normalnie żyć - powiedział Marcin Jończyk, prezes Stowarzyszenia HARC. - W pierwszej kolejności zebraliśmy ubrania, ponieważ rodzina została zupełnie bez niczego. Praktycznie już następnego dnia do południa udało nam się przekazać im datki. Teraz skupiliśmy się na produktach, które przydadzą się do nowego mieszkania. Są to meble, naczynia, koce. Jak na razie efekty są bardzo zadowalające. Mieszkańcy zareagowali w fajny sposób i praktycznie większość podstawowych potrzeb została już zaspokojona. Trzeba jednak pamiętać, że w tym przypadku potrzebna jest pomoc długofalowa. Jest jeszcze naprawdę wiele rzeczy, które trzeba zorganizować. Brakuje talerzy, garnków, patelni, sztućców, telewizora, komputera czy radia - dodaje Jończyk.
Każdy, kto chce wesprzeć ofiary pożaru, może zgłosić się do siedziby HARC przy ul. Zamurowej 1.