Elżbieta Radziszewska - pełnomocnik ds. równego traktowania w rządzie Donalda Tuska opowiada o tym, jak latała helikopterem w Afganistanie, o swoim rozstaniu z komisją zdrowia i o tym, że na stanowisku wicprezydenta Piotrkowa widzi wyłącznie Jacka Rożnowskiego.
"Tydzień Trybunalski": Która to już kadencja za Panią?
Elżbieta Radziszewska: Od 1997 roku pełnię funkcję posła tej ziemi. Jestem w Sejmie, dzięki zaufaniu wyborców doceniających moją pracę, już cztery kadencje. Po raz pierwszy startowałam w 1993 roku, tak na próbę, będąc którąś z kolei na niepełnej liście, tak naprawdę bez szans, ale mój wynik i tak był całkiem niezły. Swoją drogę polityczną zaczęłam od działania w Komitecie Obywatelskim, potem startowałam w wyborach do samorządu, wtedy zostałam radną pierwszej kadencji w Piotrkowie. Pracując w samorządzie doszłam do wniosku, że to jednak nie jest to, co spełniałoby moje oczekiwania. Postanowiłam, że będę startować do Sejmu. Za drugim razem się powiodło. Teraz też będę startować. Znam już tę pracę. Pierwsze dwa lata to była ogromna, tytaniczna praca, by nauczyć się ogromu rzeczy prawnych i znaleźć swoje miejsce w pracach Sejmu. To nie jest tak, że bycie posłem to tylko splendor i udział w uroczystościach. W parlamencie jest się i ustawodawcą, i politykiem. Ciężko pracuje się w komisjach nad ustawami. Aby coś od siebie dać, aby być dobrym posłem, trzeba znać się zarówno na prawie, jak i nad materią, której to prawo ma dotyczyć. Mnie się to udało, ale wymagało to systematycznego i znacznego wysiłku. Już nawet nie potrafię powiedzieć, ile setek poprawek napisałam. Zdarzało się również, że sama pisałam ustawy, np. ustawa dot. restrukturyzacji placówek służby zdrowia, która niestety przepadła w głosowaniach w czasach rządów SLD. Praca posła to również bardzo liczne spotkania w wielu miejscowościach (od powiatu skierniewickiego po radomszczański) w prawie każdą sobotę i niedzielę i oczywiście udzielanie różnego typu pomocy wyborcom w ramach pracy biura poselskiego. Fantasyczną sprawą w pracy posła jest możliwość spotkania wspaniałych, wyjątkowych ludzi, których nigdy nie miałoby się okazji poznać nie będąc paramentarzystą. To również okazja po poznania wyjątkowych zakątków naszej ziemi.
Pani największy sukces na stanowisku pełnomocnika do spraw równego traktowania?
- Jest ich wiele, ale w sprawach prawnych najważniejsza jest ustawa o wdrożeniu niektórych dyrektyw UE dotyczących równego traktowania. Przebiegło to na tyle skutecznie, że po miesiącu ustawa była gotowa. Ustawa weszła w życie z dniem 1 stycznia 2011, dzięki czemu UE odstąpiła od karania Polski, a mieliśmy już 3 sprawy w Trybunale Europejskim i przygotowywane były kolejne wnioski. A warto pamiętać, że po wyroku kary za niewdrożenie prawa europejskiego są bardzo wysokie (nawet kilkaset milionow Euro rocznie). Nie rozumiem dlaczego były takie kłopoty z wpisaniem tych przepisów wprost w polskie ustawodawstwo. Realizacja nie udawała się kolejnym ekipom, kolejnym ministrom przez prawie siedem lat, nie udało się to M. Środzie, nie udało się potem w Ministerstwie Pracy minister J. Kluzik-Rostkowskiej i nie udało się teraz minister J. Fedak. Mnie się udało, z czego jestem bardzo zadowolona. Przepisy te chronią osoby krzywdzone dyskryminacją, stają po tej słabszej stronie. Idąc do sądu, domagając się rekompensaty za złamanie swoich praw, osoba pokrzywdzona jest w dobrej sytuacji, ponieważ ten, który dyskryminuje musi udowodnić swoją niewinność. A więc mamy doczynienia z domniemaniem winy. Tymczasem w przypadku każdego innego czynu karalnego mamy domniemanie niewinności sprawcy. Właśnie to prawo udało się wprowadzić. Wdrożenie tej ustawy udało się na tyle skutecznie, że UE wycofała wszystkie sprawy z Trybunału, odstąpiła od przygotowywania następnych i nie grożą nam już kary.
Jeśli kolejny start w wyborach okaże się sukcesem, to czy chciałabym Pani zajmować swoje dotychczasowe stanowisko?
- Każda nowa kadencja jest nowym wyzwaniem i - mówiąc wprost - jest nową “układanką” polityczną. Chcielibyśmy wygrać te wybory i współrządzić z PSL tak, jak przez ostatnie 4 lata. Czasem to współrządzenie bywa trudne, ale tak to jest z “małżeństwem z rozsądku”. Czasem trzeba ustąpić jeden krok, czasem trzy, aby zrobić krok do przodu. Okazało się jednak, że jest możliwe i może być skuteczne. Chociażby samo przygotowanie rządu i państwa do prowadzenia prac całej UE w ramach polskiej prezydencji - zrobiliśmy to bardzo skutecznie. Kolejny przykład to wykorzystanie funduszy europejskich - mamy najwyższy poziom wykorzystania w Europie. Do tego jeszcze nadganianie zapóźnień cywilizacyjnych, które jednak mamy w stosunku do starych krajów Europy. Mamy jeszcze dużo do zrobienia i chcielibyśmy działać jeszcze szybciej i skuteczniej, więc oczywiście chcielibyśmy współrządzić w nowej kadencji. Wszystko w rękach wyborców. Dzisiaj nie chcę gdybać, bo byłoby to “dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu”. Poczekajmy na wolę wyborców, o których głosy zabiegamy.
Myśli Pani jeszcze o rządzeniu resortem zdrowia?
- Z Komisji Zdrowia odeszłam 6 lat temu. Postanowiłam, że zmieniam obszar swojego zainteresowania. W 2007 roku została wiceprzewodniczącą Komisji Kobiet i Rodziny i zostałam w w gabinecie cieni ministrem od tych spraw, którymi dzisiaj się zajmuję. Pracowałam też w Komisji Obrony Narodowej, tam zajmowałam się organizacją ochrony zdrowia w wojsku. Dzięki temu przeżyłam wyjątkową rzecz. Byłam u naszych żołnierzy w Iraku, w każdej bazie. Latałam helikopterami 6 metrów nad ziemią, aby nas terroryści nie zestrzelili. Byłam z naszymi żołnierzami na 3 wyjazdach bojowych. Chcąc wiedzieć, jak zabezpieczyć żołnierzy, trzeba wiedzieć, na czym polega ich praca. Byłam również z akcją charytatywną w Afganistanie, kiedy jeszcze nasz kontyngent był mały (100 żołnierzy). Byliśmy w mieście oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od bazy, gdzie przekazaliśmy pomoc medyczną. Zawieźliśmy cały samolot leków, zwłaszcza do leczenia kobiet i dzieci. Widziałam jak wygląda tamtejszy oddział pediatryczny w szpitalu. Mury jak mury, ale metalowe łóżka z kocami, bez pościeli, na każdym 2-3 kobiety, każda z dzieckiem na ręku. Dzieci chore, pod kroplówkami. Bardzo ciężko przeżyłam spotkanie ze służbą zdrowia w Afganistanie. Byliśmy też z pomocą humanitarną w domu dziecka dla sierot - chłopców i dziewcząt. Wizyta w ośrodku też była okropnym przeżyciem. Byłam również w szkole dla dziewcząt, gdzie stały ławki, ale budynek nie miał dachu... To są takie rzeczy, które na zawsze zapadają w pamięć i pewnie będę mi towarzyszyć do końca życia. W każdym razie w wymiarze parlamentarnym swoją przygodę z Komisją Zdrowia skończyłam już 6 lat temu, ale cały czas interesują mnie te kwestie, bo przecież któregoś dnia wrócę do zawodu lekarza, do pacjentów, do kardiologii. Politykiem tylko się bywa, a ja jestem z zawodu lekarzem. Oba zawody mogą być piękne i satysfakcjonujące, można dużo dobrego zrobić na rzecz drugiego człowieka i kraju.
Pani Minister, pomówmy o naszym lokalnym, piotrkowskim podwórku. Kogo z Platformy widziałaby Pani na stanowisku wiceprezydenta Piotrkowa?
- Prezydent Krzysztof Chojniak wie, kto jest naszym kandydatem, jest nim Jacek Rożnowski. Uznaliśmy, mając na uwadze stanowisko, które proponuje prezydent, że najlepszym wiceprezydentem będzie właśnie J. Rożnowski. On ma odpowiednie przygotowanie praktyczne i odpowiednią wiedzę teoretyczną o samorzadzie i przepisach prawa. Trzeba pamiętać, że wiceprezydent do spraw gospodarki i inwestycji to osoba, która jest odpowiedzialna za bardzo poważną działkę. Aby sprawnie działać, nie bojąc się złamania przepisów prawa, to trzeba te przepisy dokładnie znać i wiedzieć, jak je zastosować w praktyce, jak przeprowadzać przetargi, jak organizować pracę. Poza tym pod tym wszystkimi swoimi działaniami trzeba się podpisać, biorąc pełną odpowiedzialność za każdą decyzję. To jest ciężka praca i bywa ryzykowna. Chciałabym, aby nasz kandydat był przykładem osoby dobrze przygotowanej merytorycznie i dobrze pracował dla nas Piotrkowian. Dlatego piotrkowska Platforma zdecydowała się wyasygnować na to stanowisko właśnie Jacka Rożnowskiego. Mam nadzieję, że prezydent K. Chojniak, podpisując kilka miesięcy temu dokument o partnerstwie w mieście, znał zapisy tego porozumienia, gwarantujace nam wybór naszego kandydata na funkcję wiceprezydenta.
Rozmawiała Aleksandra Stańczyk