Miejski Ośrodek Kultury od 1997 roku opiekował się słupami ogłoszeniowymi, a pieniądze pozyskane z opłat za umieszczanie na nich ogłoszeń przeznaczane były na akcję ośrodka - „Wyciągamy dzieci z bramy".
„Wypowiedzenie umowy następuje ze względu na fakt, że słupy ogłoszeniowe stały się potrzebne miastu z powodów nieprzewidzianych w chwili zawarcia umowy" - można przeczytać w piśmie przesłanym do MOK-u. Swojego zdziwienia faktem wypowiedzenia umowy nie kryją pracownicy placówki.
- Nie ukrywam, że jest to dla nas zaskoczenie. Dostaliśmy pismo z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. Także od kwietnia słupy prawdopodobnie nie będą przez nas administrowanie. Jest to dla nas bardzo ważna działalność, ponieważ dochód z ogłoszeń na slupach przeznaczany jest na akcję „Wyciągamy dzieci z bramy". W ubiegłym roku było to ok 80 tys. zł. Teraz planowaliśmy zyskać jeszcze więcej, ponieważ jest to rok wyborczy - plakatów będzie więc sporo - przyznała Małgorzata Dobrakowska - kierownik działu organizacji administracji i kadr w Miejskim Ośrodku Kultury.
- W 1997 roku gmina użyczyła MOK-owi 39 sztuk słupów ogłoszeniowych. 25 z nich stoi w pasach drogowych bez wymaganego prawem zezwolenia zarządcy drogi - czyli MZDiK. Dlatego wystąpiono do MOK-u o zajęcie pasa drogowego. Z tego tytułu pieniądze z MOK-u nie wpływają. Te sprawy należy uregulować. Miasto popiera w 100% akcję MOK-u, ale czym innym jest płacenie za zajmowanie pasa drogowego i konieczność respektowania prawa, a czym innym z kolei potrzeba pozyskiwania pieniędzy na akcję „Wyciągamy dzieci z bramy". W sytuacji kryzysu ekonomicznego, kiedy szuka się korzyści w każdym obszarze, gmina ich ze slupów ich nie czerpie. Dlatego władze podjęły decyzje o ogłoszeniu przetargu na słupy ogłoszeniowe, do którego może przystąpić również MOK - wyjaśnia rzecznik prasowy prezydenta Błażej Torański.
To prawda - nie płacimy za zajęcia pasa drogowego - mówi Małgorzata Dobrakowska z MOK-u, jednak na pismo złożone do prezydenta miasta w sprawie stawek za zajęcia pasa drogowego, jakie złożyliśmy prawie półtora roku temu, do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
- Wystąpiliśmy z prośbą, aby problem opłat przedstawić na posiedzeniu Rady Miasta. Stawki te są dla nas zbyt wysokie. Jak wyliczyliśmy może to być nawet ok. 30 tys. zł rocznie. Gdyby stawka wynosiła 50 gr za jeden metr, bylibyśmy obciążeni wówczas kwotą ok. 5 tys. zł. Tę kwotę moglibyśmy udźwignąć. Do tej pory jednak temat nie został na posiedzeniu rady poruszony - dodaje Małgorzata Dobrakowska.
W tym wypadku niestety gdzie dwóch się bije, trzeci... nie korzysta. Niewątpliwie na całym zamieszaniu najwięcej stracą najmłodsi piotrkowianie. Chyba, że strony dojdą do potrzebnego porozumienia.