SLD krytykuje i narzeka
Tylko czworo radnych w Radzie Miasta, trzech w Radzie Powiatu, zaledwie czwarte miejsce kandydatki SLD Ewy Ziółkowskiej w wyborach na prezydenta Piotrkowa – taki wynik zanotował Sojusz w ostatnich wyborach samorządowych (2006 r.). Pewnie nie była to klęska, ale w porównaniu z rokiem 2002 (dziewięciu radnych w RM, wygrana lewicowego, choć już wówczas niezrzeszonego Waldemara Matusewicza w wyborach prezydenckich), regres był widoczny. Tym bardziej, że wśród wspomnianej czwórki w RM jest tylko troje członków SLD. Ten czwarty to Tomasz Sokalski reprezentujący barwy Unii Pracy i niespecjalnie skory do utożsamiania się z największą partią na lewicy.
- Nasze ugrupowanie działa prężnie – uważa radny – a sytuacja całej piotrkowskiej lewicy jest raczej stabilna. UP wywodzi się z innego korzenia niż SLD i pewnie stąd wynikają różnice światopoglądowe między członkami tych partii.
Może i te różnice są widoczne (ale raczej nie okiem nieuzbrojonym), jednak w sprawach zasadniczych, takich jak głosowanie na sesjach czy oficjalne wystąpienia, zdanie SLD i UP jest takie samo. Widać to było choćby na dwóch sławetnych konferencjach prasowych pod roboczym tytułem „Piotrków na krawędzi kryzysu”.
- Podzielam zdanie moich kolegów z SLD w sprawie poczynań prezydenta miasta – mówi T. Sokalski. – Zajmowanie się gierkami politycznymi zamiast prawdziwym zarządzaniem miastem, brak konkretnych działań związanych z modernizacją oczyszczalni, brak dobrej polityki mieszkaniowej, nieprzemyślane inwestycje jak biblioteka czy murek, nadmierne zadłużenie miasta – to cechuje obecną władzę.
Narzekanie i krytyka poczynań prezydenta Krzysztofa Chojniaka – tym piotrkowska lewica zajmuje się od wielu miesięcy. Na to sam prezydent powinien być jednak przygotowany. Każdy prezydent, o ile nie będzie członkiem SLD. Poprzednik Chojniaka, Waldemar Matusewicz nigdy nie był specjalnie kochany przez członków swojej (sic!) partii, a kiedy wbrew jej władzom zdecydował się na kandydowanie w wyborach, spalił za sobą wszystkie mosty. Od tego czasu był regularnie krytykowany. Nie organizowano wprawdzie konferencji prasowych, ale niechęć okazywano mu na każdym kroku.
Obecny prezydent pochodzi z zupełnie innej politycznej bajki, ale z poprzednim łączy go m.in. nieprzejednana krytyka ze strony największej partii lewicowej.
Weterani i młodzież w uśpieniu
Partii, która choć największa, to wcale nie jedyna. Mniej lub bardziej prężnie (z naciskiem na mniej) w Piotrkowie funkcjonują jeszcze: Socjaldemokracja Polska (SdPl), Polska Partia Socjalistyczna, Unia Pracy, Stowarzyszenie Weteranów Lewicy i Federacja Młodych Socjaldemokratów.
Aktywność Weteranów Lewicy (a właściwie tylko jednego weterana Bogusława Jakubowskiego) nie jest regularna. Raczej odbywa się skokami. A to przypomni się sprawa upamiętnienia postaci Edwarda Gierka, a to napisze się list do ministra, który miał obrazić byłych członków PZPR, a to upamiętni się 22 Lipca… Na razie jednak o tej, w swoim czasie prężnie działającej organizacji lewicowej, cicho.
Podobnie jak o Federacji Młodych Socjaldemokratów. Po raz ostatni dali znać o sobie na jednej z sesji piotrkowskiej Rady Miasta w roku 2007. Powrócili wówczas do zapomnianej nieco tradycji happeningu politycznego. Na ręce ówczesnego przewodniczącego rady Mariana Błaszczyńskiego złożyli „zestaw ratunkowy dla młodych radnych PiS”. W zestawie znalazły się: mapa - żeby radni zawsze mogli znaleźć się w odpowiednim miejscu, mydło – żeby zawsze mieli czyste ręce, antykac – żeby zawsze następnego dnia czuli się dobrze i plaster – na ewentualne rany. Akcja nawiązywała do przygody piotrkowskiego radnego (wtedy) Prawa i Sprawiedliwości Karola Simy, który miał pewne problemy z zachowaniem się, zachowaniem równowagi, i w ogóle znalazł się w nieodpowiednim czasie, a już na pewno w nieodpowiednim miejscu. Od tego czasu o młodych lewicowcach nie słychać. O radnym Simie też nie.
Nie słychać także o Partii Demokratycznej, która przez kilkanaście miesięcy tworzyła z lewicą twór o nazwie LiD – Lewica i Demokraci. Nie jest to jedynie efekt słów Aleksandra Kwaśniewskiego „Nie idźcie tą drogą!”. Po prostu członkowie piotrkowskich struktur PD jakoś nie bardzo mogli się porozumieć z dużo silniejszym Sojuszem i w końcu dali za wygraną. Członkowie tej ostatniej partii twierdzą, że Demokraci nie dążyli w swych działaniach do jakiegokolwiek porozumienia, że zwyciężyła niechęć do „czerwonych” i dawne uprzedzenia. Najbardziej znaną postacią PD był były prezydent miasta Andrzej Pol deklarujący, że już nigdy nie da się namówić na żadne wybory parlamentarne.
Kolejny rozłam na lewicy
Nie ma LiD-u, a niedługo może się okazać, że nie będzie także drugiej największej partii na lewicy. Zapowiada się rozłam Socjaldemokracji Polskiej, partii, która w założeniu jej twórcy - Marka Borowskiego miała być alternatywą dla SLD. Czy była? Do ostatnich wyborów politycy SdPl poszli razem z SLD…
W piotrkowskiej Radzie Miasta nie ma żadnego przedstawiciela Socjaldemokracji. Nie ma, bo miejskie struktury tego ugrupowania są raczej wirtualne. Ktoś gdzieś słyszał, że ktoś kogoś z SdPl znał, z tym że nie na pewno, bo to było dość dawno, a w ogóle, to niewiele wiadomo na temat ewentualnej obecności tej partii w Piotrkowie.
Na razie SdPl opuściła trójka posłów z Klubu Parlamentarnego Lewicy, ale w ślad za nimi mają pójść działacze terenowi opowiadający się, jak owa trójka, za współpracą z Sojuszem, a nie - jak chciał Borowski – za rywalizowaniem z największą partią lewicową. O przyszłości SdPl ma rozstrzygnąć styczniowy kongres. Czy będzie on miał jakiekolwiek znaczenie dla jakiegokolwiek piotrkowskiego działacza?
- Dwa lata temu piotrkowska SdPl liczyła dwudziestu członków – mówi Marcin Rzepecki, lider partii w regionie, członek Zarządu Krajowego. – Trudno powiedzieć, jak jest dzisiaj. Rzeczywiście szeregi partii opuszczają posłowie i radni różnych szczebli. To bardzo niepokojące zjawisko, które objawiło się po ustąpieniu Marka Borowskiego z funkcji szefa partii. Niestety wewnętrzne spory, i to nie na gruncie programowym, doprowadziły do poważnego podziału wewnątrz partii. Eskalację tego zjawiska obserwujemy właśnie teraz, gdy szeregi SdPl opuściło podobno pięć organizacji wojewódzkich i trzydzieści powiatowych. Myślę, że nie jest pozbawiona sensu teza o początku końca partii „borówek”.
Rzepecki, jeszcze niedawno uznawany za jedną z większych nadziei całej polskiej lewicy, uważa, że SdPl zmierza po równi pochyłej.
- Projekt pod tytułem SdPl rozpoczął swój marsz ku przepaści w niedługi czas po powstaniu. Poparcie rządu Belki to tak naprawdę utwierdzenie wyborców w przekonaniu, że właściwie niczym od SLD się nie różnimy. Lewica dzisiaj znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Nie będzie przesadą, gdy powiem, że w najtrudniejszej po 1989 roku. Wiem z relacji moich starszych kolegów, że wtedy liczono się chociaż z lewicą. Dziś niestety mamy polaryzację sceny politycznej na PiS i PO, a lewica nie znajduje oferty, jak przerwać tę niebezpieczną dla Polski grę. Lewica niewątpliwie musi się przeorganizować, może tak jak powstanie SdPl wpłynęło na zmiany w SLD, tak dziś odejście znacznej grupy działaczy z SdPl zmieni coś na lewicy? Chciałbym, by tak było.
Marcin Rzepecki krytycznie ocenia kondycję nie tylko polskiej, ale także piotrkowskiej lewicy.
- Aktywność społeczna ogranicza się do uczczenia kilku świąt o konotacjach lewicowych. Co gorsza, w coraz węższym gronie. Piotrkowska lewica to - podobnie jak w kraju - głównie SLD złożony z działaczy w starszym wieku. Widoczny brak następców i brak woli, by ich kreować. Niestety to problem lewicy w całym kraju. Nie ma dziś zbyt wielu młodych ludzi, którzy, pomimo lewicowych przekonań, chcieliby „umierać za lewicę”. Myślę, że poseł Artur Ostrowski ma poważny problem kadrowy. Otóż hasło „Ostrowski, a potem długo nic” świetnie oddaje kondycję piotrkowskiej lewicy. Wierzę jednak, że wspólnie podejmiemy próbę zaktywizowania środowiska lewicy w naszym regionie. Czas wzajemnych waśni już minął, jesteśmy bogatsi o wiele przykrych doświadczeń, które nakazują porozumieć się, by przywrócić wiarę ludzi, w „ten krwisty, czerwony kolor”.
Ostatnie sondaże wskazują, że na SLD zagłosowałoby 7 - 8% procent dorosłych Polaków. Na SdPl 1 - 2%, czyli w granicach błędu statystycznego.
MCtka