- Tragedia w szpitalu w Piotrkowie. Pacjentka nie przeżyła, bo odmówiono jej pomocy w szpitalu? [aktualizacja]
- Piotrkowska policja zatrzymała dilera narkotyków
- Prezydent Piotrkowa przekazał wyjątkowy dar na licytację WOŚP
- Wypadek na A1. Duże utrudnienia w kierunku Katowic
- Pożar budki z kebabem w Wolborzu. W środku były butle z gazem
- Pięć czołgów zatrzymanych pod Wolborzem przez ITD
- Czołowe zderzenie na wiadukcie w Rakowie
- Wypadek na Rakowskiej. Droga jest całkowicie zablokowana
- Piotrkowscy strażacy chcą podwyżek
Dramatyczny finał szkolnej wycieczki
W środę wybrali się na wycieczkę na Gubałówkę, gdzie przewodnik miał im pokazać panoramę Tatr. Pierwszy chłopiec zaczął skarżyć się na dolegliwości żołądkowe około godziny 16.
- Wszystko zaczęło się około godziny 17. Kilkoro dzieci źle się poczuło. Rozbolały ich brzuchy. Musieliśmy przerwać spotkanie z przewodnikiem - mówi Anna Zasępa, nauczycielka i opiekunka grupy.
U wszystkich uczniów wystąpiły gorączka, biegunka i wymioty. - Mówiły, że źle się czują. Wymiotowały. Zawieźliśmy je więc własnymi samochodami do szpitala. Pomogli nam właściciel pensjonatu i pilot wycieczki z biura podróży - wspomina Anna Zasępa. Po ostatnich małych pacjentów w nocy ze środy na czwartek przyjechała już karetka.
Sylweriusz Kosiński, zastępca dyrektora zakopiańskiego szpitala mówi: - Dzieci były odwodnione, więc otrzymały kroplówkę.
U dzieci stwierdzono ostry nieżyt żołądkowo-jelitowy. Podane lekarstwa szybko zadziałały. - Dzieciaki są jeszcze pod kroplówką. Ale czują się już lepiej - mówiła nam wczoraj ordynator oddziału dziecięcego dr Anna Hartman-Ksycińska.
Opiekunowie natychmiast powiadomili o zdarzeniu dyrekcję mszczenickiej szkoły i rodziców. Tylko jedna mama po otrzymaniu informacji od nauczycielek zdecydowała się pojechać do Zakopanego.
- Zdenerwowałam się, gdy dostałam taką wiadomość. Opiekunki mówiły mi, że sytuacja jest pod kontrolą. Ale zawsze to inaczej, gdy się zobaczy dziecko. Już jestem nieco spokojniejsza - mówiła nam pani Jolanta.
O hospitalizacji dzieci zakopiański szpital powiadomił Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną. Ta wysłała do pensjonatu w Poroninie pracowników, aby zbadać lokal.
- To nie jest zatrucie, tylko nieżyt żołądka - stwierdził Adam Radko, szef zakopiańskiego sanepidu. - Podejrzewamy, że mogły go wywołać zjedzone lody w mieście.
Jak stwierdza Radko, pensjonat, w którym gości grupa z Moszczenicy, cieszy się dobrą opinią. - Regularnie go kontrolujemy. Zawsze było tam wszystko w porządku - zaznacza Radko.
Wczorajsza kontrola sanepidu potwierdziła to. Kontrolerzy nie dopatrzyli się niedociągnięć. Właściciele pensjonatu nie chcieli jednak rozmawiać z dziennikarzami.
Dzieci mają wrócić z zielonej szkoły w sobotę. - Jeśli okaże się, że część uczniów będzie musiała zostać w szpitalu, zapewnimy im dodatkowy transport - zapewniła nas Agnieszka Daleszczyk, dyrektor moszczenickiej podstawówki. Zgłosiła sprawę do piotrkowskiej delegatury Kuratorium Oświaty w Łodzi.
Ł. Bobek, A.Tyczyńska POLSKA Dziennik Łódzki