Płoszenie może doprowadzić do tragedii
- Zwierzyna łowna oczekuje od nas spokoju, dlatego też ustawodawca wprowadził wiele zakazów. Nie każdy wie, jak powinien zachowywać się w lesie i jakie są zakazy. Prawo łowieckie przede wszystkim zabrania płoszenia, chwytania, ranienia, przetrzymywania i zabijania zwierzyny. Za takie czyny ustalone są sankcje karne przewidziane w art. 52 i 53 prawa łowieckiego - grozi nam od 2 do 5 lat pozbawienia wolności. Są też kary pieniężne - mówi Marek Starosta, komendant wojewódzki Państwowej Straży Łowieckiej w Łodzi. Ostatnia akcja Straży Łowieckiej to ratowanie spłoszonego jelenia, który zaplątał się w siatkę i omal nie zginął.
- Kilka dni temu w godzinach popołudniowych otrzymaliśmy telefon, że na terenach leśnictwa Łęczno jeleń zaplątał się rogami w siatkę ogradzającą ten teren. Dotarliśmy na miejsce i okazało się, że rzeczywiście na porożach owinięty jest cały splot siatki i zwierzę jest unieruchomione. Po podaniu środka uspokajającego przez lekarza weterynarii i odczekaniu kilkunastu minut przystąpiliśmy do rozcinania siatki. Cała akcja musiała odbyć się szybko, sprawnie a jednocześnie bardzo precyzyjnie, by nie zranić zwierzęcia. Wszystko się udało. Po akcji jeleń podniósł się i majestatycznie odszedł do swojego środowiska - mówi Marek Starosta.
Właśnie taka sytuacja to prawdopodobnie wynik niewłaściwego zachowania grzybiarzy w lesie lub zwierząt domowych, które zabieramy bez smyczy. - Spłoszone zwierzę, biegnie na oślep. Potem są takie sytuacje, że zaplącze się w siatkę albo, co gorsza, wybiegnie na drogę i wpadnie pod samochód - dodaje Marek Starosta.
Martwej sarny z drogi nie zabieramy
Wpada pod auto i ginie - zwierzyna leśna często jest powodem kolizji. Ranne zwierzę ucieka albo pada, a ludzie nie wiedzą, co powinni zrobić w takiej sytuacji. Pozostawiają zwierzę i odjeżdżają lub zabierają na użytek własny. Wielu domaga się odszkodowania. - W roku trafia do nas około dziesięciu takich wniosków. Oczywiście odpowiadamy na nie negatywnie. Przepisy nie przewidują odszkodowań czy naprawy zniszczonego auta. Natomiast jeśli chodzi o zwierzę, to leżącego na drodze nie możemy zabrać na użytek własny, bo będzie to uznane za kradzież. Jeśli nawet jesteśmy sprawcami kolizji, to warto powiadomić policję albo Straż Łowiecką o zdarzeniu. Jeśli zwierzę padło, to wtedy zdejmuje się je z rocznego planu łowieckiego, tzn. jeśli Straż ma do odstrzelenia 20 saren, to po takiej informacji zostaje z tej liczby 19 sztuk - mówi Marek Starosta.
Pies bez smyczy to 5 tys. zł kary
Bywa, że na niedzielny spacer wybieramy się do lasu. Często zabieramy z sobą psa i... puszczamy wolno, by sobie pobiegał. Jeśli przyłapie nas na tym Straż Łowiecka, możemy mieć kłopoty. Taki spacer może nas kosztować.nextapge- Oczywiście nie znaczy to, że nie możemy zabierać zwierząt domowych do lasu. Możemy, ale muszą być zachowane wszystkie normy bezpieczeństwa. Na pewno nie puszczamy w lesie psa bez smyczy, bo jest to wykroczenie, która podlega karze. Za spacer z psem w lesie bez smyczy grozi 5 tys. zł. Jeśli przyłapiemy kogoś na gorącym uczynku, to nakładamy mandat, jeśli mandat nie jest przyjęty, to wnioskujemy do sądu i ten ustala sankcję - mówi Marek Starosta.
Straż Łowiecka nie raz, nie dwa widziała skutki takich leśnych, psich “spacerów” - sarny z odgryzionymi kończynami czy wyszarpanym zadem.
- Często nie zdajemy sobie sprawy, co nasze łagodne, domowe pieski potrafią zrobić dzikim zwierzętom. Kiedyś atakowały za szyję, by zadusić, teraz te metody zabijania się zmieniły, bo zatraciły pewne instynkty. Atakują od zadu, bardzo raniąc dzikie zwierzę, które zazwyczaj umiera w męczarniach - dodaje Marek Starosta.
Znalezione poroże. Kara czy przyzwolenie?
Znalezione w lesie poroże dla niektórych może być uznawane za ładną ozdobę ściany w salonie. Nie zawsze jednak warto zabierać do domu taki łup, bo możemy być oskarżeni o kradzież. - Tak zwane zrzuty są typowym objawem metabolizmu zwierzęcia. Możemy je zabrać do domu, jeśli znajdziemy takie w lesie. Staje się ono własnością spacerowicza. Inaczej jest, jeśli ktoś znajdzie poroże z czaszką. Oznacza to, że zwierzę padło, ale powody mogły być różne – na skutek działań kłusowniczych, z powodu choroby albo zostało zagryzione przez inne zwierzę. Takiej pozostałości nie można zabrać, bo zostanie to uznane za kradzież. Jeśli zobaczymy w lesie takie części, to najlepiej zostawić w tym samym miejscu, by nie mieć kłopotów. Warto w takiej sytuacji zawiadomić nadleśnictwo - wyjaśnia Marek Starosta.
Podpalacze traw największą zmorą
- Kto wypala trawę, słomę lub pozostałości roślinne w odległości mniejszej niż 100 metrów od zabudowań, lasów, zboża na pniu i miejsc ustawienia snopków, temu grozi grzywna do 5 tys. zł. To jest naszą największą zmorą. Ludzie nie są w stanie zrozumieć, jakie szkody wyrządzają takim zachowaniem. Uważają, że skoro pole należy do nich, mogą wypalać roślinność i wszystko, co się w tej roślinności kryje. W lesie nie wolno palić papierosów, rozpalać ogniska i - mówiąc kolokwialnie - bawić się zapałkami - mówi Marek Starosta.
Palacz papierosów, który poszedłby na spacer do lasu z psem bez smyczy i rozpalił ognisko, może zapłacić ponad 15 tys. zł kary. Gdyby jeszcze znalazł poroże z czaszką i zabrał je do domu lub przejechał sarnę i chciał zrobić z niej pieczeń, miałby jeszcze większe kłopoty. Straż Łowiecka apeluje, by grzybiarze nie niszczyli grzybni i nie rozgarniali mrowisk, by spacerowicze z psami nie płoszyli zwierząt, a palacze powstrzymali się w lesie od palenia papierosów. Wszystko po to, by dać spokojnie żyć dzikim zwierzętom.
Ewa Tarnowska-Ciotucha