W blokach przy ulicy Poprzecznej w Piotrkowie trwa wymiana instalacji centralnego ogrzewania, przy Armii Krajowej instalacji gazowej. Jedni mieszkańcy płaczą, inni nie udostępniają mieszkań, jeszcze inni pogodzili się z zarządzeniami Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Jedno z mieszkań w bloku przy ulicy Armii Krajowej, a w nim nowa łazienka, kuchnia świeżo po remoncie i nowa zabudowa w korytarzu. Wszystko wyglądało świeżo, ładnie i estetycznie. Do czasu, kiedy kilka dni temu przyszedł człowiek z firmy wykonawczej z informacją, że u państwa Kowalskich (tak jak u innych lokatorów) będą wymieniane rury instalacji gazowej.
- Wieczorem jednego dnia pan poinformował nas, że następnego w godzinach porannych wchodzą do naszego mieszkania, by wymieniać rury. Człowiek wszedł do łazienki, po czym nakazał skuć jedną ścianę pokrytą płytkami, pod którymi znajdowały się rury. Sprawdził kuchnię i stwierdził, że nie ma konieczności rozbierania mebli, bo rury poprowadzą w inny sposób. Po całym dniu pracy został kurz, brud w całym mieszkaniu, część łazienki bez płytek i poryte ściany w korytarzu (ślady po wyrwanych starych rurach). Mieszkanie było po generalnym remoncie. Jesteśmy załamani, bo nie byliśmy przygotowani na takie zmiany. W tej chwili nie stać nas, by doprowadzić mieszkanie do stanu sprzed ingerencji spółdzielni. W jeden dzień robotnicy zdewastowali mi mieszkanie - mówi pani Agnieszka.
Podobnego zdania są też inni lokatorzy, którzy w ostatnich dniach udostępnili swoje mieszkania do wymiany rur gazowych. Pytają, dlaczego nikt nie poinformował ich wcześniej o tak poważnym przedsięwzięciu spółdzielni i czy nie dało się przeprowadzić tej wymiany mniej inwazyjnie? Władze Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej twierdzą, że owe nowo wyremontowane łazienki i zabudowane kuchnie nie są dozwolone.
- Niezadowolenie mieszkańców z powodu wymiany instalacji gazowej, a co się z tym wiąże bałagan, a czasem nawet konieczność zrywania płytek czy wszelkich innych zabudowań rur, to problem, którego nie unikniemy. Nie jesteśmy w stanie w budynku, w którym mieszka około 20 rodzin, sprawdzić, kto właśnie wyremontował mieszkanie, a kto w najbliższym czasie to planuje. Zazwyczaj nikt tego z nami jako spółdzielnią nie konsultuje, a powinien. Zdaję sobie sprawę, że dla estetyki mieszkania większość chciałaby mieć rury zabudowane, czy to w kuchni, czy w łazience, ale tego robić nie wolno. Wie to każdy, kto zapoznał się z regulaminem użytkowania mieszkania. Ten, kto nie wie, właśnie wyraża sprzeciw. Dostęp do rur musi być zapewniony w taki sposób, by w każdej chwili można się było do nich dostać. W innym wypadku jest to bardzo duży problem podczas wszelkiego rodzaju awarii. Każda przeróbka mieszkania powinna być konsultowana ze spółdzielnią. Jest wielu, którzy nie postępują zgodnie z regulaminem i potrafią nawet zburzyć ścianki nośne - mówi Zbigniew Krasiński, wiceprezes Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Mieszkańcy bloków przy ulicy Armii Krajowej są zdenerwowani, a ci z Poprzecznej są wzburzeni. Jedni płaczą, bo przez nowe piony rur stracili przestrzeń w mieszkaniu i z dnia na dzień stało się ono mniej ustawne. Inni nie chcą udostępnić mieszkań, bo nie godzą się na takie rozwiązanie. Jednym z takich lokatorów jest pan Krzysztof. Zbulwersowany nowym projektem umieszczania rur centralnego ogrzewania, nie wyraził zgody na ich wymianę. - W naszym bloku trwa wymiana całej instalacji centralnego ogrzewania. Nie zgodziłem się, bo to jest po prostu dewastacja mieszkania. Wiercenie nowych pionów w suficie i podłodze w odległości 30 cm od okna i ściany, kiedy stare piony są do wykorzystania i umieszczone są w odległości niecałych 10 cm od okna, jest dla mnie absurdem - mówi pan Krzysztof z bloku przy Poprzecznej.
- Nowy postawiony pion wypadłby bez mała na środku mieszkania. Po takiej ingerencji absolutnie nie pasują meble, które są w mieszkaniu. Nie można ich ustawić. Paranoja według mnie. Najdziwniejsze jest to, że po stronie północnej tego budynku, tych samych mieszkań, wykorzystano stare otwory po pionach i nowe piony są poprowadzone w miejscach tych starych. W innych częściach bloku wymyślono nowe miejsca dla pionów i właśnie te nowe umieszczone są w odległości około 30 cm od ściany. Nie wyraziłem zgody. Wykonawcom powiedziałem, że ten sposób montażu jest absurdalny. Wykonawca zadzwonił więc do spółdzielni, pan ze spółdzielni przyszedł z jakimiś planami i stwierdził, że projekt, który spółdzielnia opracowała, przewiduje wykonanie nowych pionów w takiej technologii. Jak powiedziałem, że się nie zgadzam, to pan ze spółdzielni powiedział, że to się skończy sprawą sadową. Ja nie dam za wygraną. Uważam, że spółdzielnia powinna być opiekunem lokatorów, a nie ja mam walczyć ze spółdzielnią. Jest to dla mnie nielogiczne. Sąsiedzi płaczą, ale akceptują, bo co mają zrobić. Są jednak niezadowoleni - kontynuuje pan Krzysztof.
Okazuje się jednak, że inni lokatorzy też nie akceptują pionów w nowych miejscach. - Miałam wersalkę pod oknem, a teraz nic już się tu nie wstawi. Chyba będę musiała ją uciąć. Rury są na środku, daleko od ściany i parapetu, psując całą tą poprzednią przestrzeń. Teraz pokój jest nieustawny. Prosiłam panów, żeby może udało się umieścić rurę przy parapecie, ale powiedzieli, że nie ma takiej opcji. Tak musi być i koniec. Wcześniejsze umiejscowienie rur było dużo lepsze, bo one były tuż przy oknie, stąd ich mała widoczność, no i przede wszystkim nie przeszkadzały w meblowaniu mieszkania - mówi mieszkanka bloku przy Poprzecznej.
Pan Krzysztof twierdzi, że gdyby zgodził się na ingerencję spółdzielni w jego mieszkaniu, również poniósłby straty finansowe związane z modernizacją pomieszczeń. - Z powodu rury, która miałaby być umieszczona w salonie, nie miałbym możliwości ustawić tam mebli ani położyć dywanu. W drugim pokoju natomiast musiałbym demontować nową, drewnianą półkę przytwierdzoną do ściany, przesuwać ją w stronę łóżka i wtedy w pokoju już nie ma miejsca na swobodne poruszanie się. Taka rewolucja to niemałe koszty - mówi pan Krzysztof z ul. Poprzecznej.
Zarząd spółdzielni tłumaczy, że umieszczenie rur w innym układzie jest niemożliwe.
- Wymiana instalacji centralnego ogrzewania została poprzedzona projektem technicznym i projektant, zmieniając położenie pionu, miał ku temu uzasadnienie. Było to głównie w tym pionie mieszkań, gdzie grzejniki były montowane w pierwszej wersji na ścianie, za drzwiami balkonowymi, a teraz są przemieszczane pod okno. Jeżeli chodzi o tę odległość pionu od ściany elewacyjnej, to ona wynika z belki tzw. nadproża, która jest gruba, ma ok. 25 - 30 cm, może nawet więcej. Nie stosuje się wiercenia w takich grubych elementach nośnych otworów na elementy instalacyjne, dlatego też pion wymaga odsunięcia od tej ściany - wyjaśnia wiceprezes Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Kolejna lokatorka, z którą udało nam się porozmawiać, udostępniła mieszkanie, pozwoliła na umiejscowienie rur w nowych pionach, mimo że nie jest zadowolona z takiego rozwiązaniaMa też pretensje do władz spółdzielni. - Zabrudzili ścianę smarami, zachlapali, ja jestem schorowana i nie mogę się takimi rzeczami zajmować. Panowie powiedzieli, że rury muszą być tak umiejscowione, bo w innym wypadku zawaliłby się strop. W ogóle nie widzę powodu wymiany instalacji centralnego ogrzewania. Rury były solidne, kaloryfery też, mieszkania ciepłe i nigdy nie było problemu z awariami. Najbardziej jednak ubolewam nad tym, jak spółdzielnia traktuje ludzi. O wymianie instalacji dowiedziałam się w ostatniej chwili od sąsiadki. Ze względu na zdrowie nie bywam na zebraniach spółdzielni, dlatego gospodarze powinni poinformować o tym, co się będzie działo, pisemnie, zapytać mieszkańców o zdanie, o zgodę - mówi starsza pani z Poprzecznej.
Inni mieszkańcy też zarzucają spółdzielni, że nie poinformowała ich wcześniej (ok. pół roku, rok) o takim przedsięwzięciu? - Były pisma od mieszkańców z zapytaniami i odpowiedzieliśmy na nie. W piśmie dla wszystkich mieszkańców napisaliśmy, że okres pół roku czy inny nie wynika z żadnego przepisu, natomiast mieszkańcy osiedla Poprzeczna widzą, że od kilku lat sukcesywnie wymieniamy instalacje w kolejnych budynkach. Mamy już za sobą wymiany w budynku 1, 2, 3.Wiadomo, że kolejny będzie budynek nr 4, w przyszłym roku nr 5. O tej wymianie była mowa na zebraniu w maju. Nie mamy obowiązku informowania mieszkańców pół roku czy wcześniej. Zresztą co to dla ludzi za różnica: rok, pół czy osiem miesięcy? - mówi Zbigniew Krasiński.
- Były zebrania informacyjne, wysłaliśmy pisma do mieszkańców z zapytaniem, czy się zgadzają. Głosy były podzielone. Jak zawsze. Ustaliliśmy, że jeśli lokatorzy nie wyrażą zgody na wymianę instalacji w danym roku, zrobimy tylko piwnice, a resztę w przyszłym roku. Prace w mieszkaniach rozpoczniemy w następnym bloku. Wtedy większość zmieniła zdanie. Chcieli wymiany - mówi Zbigniew Krasiński.
- Dostałam zapytanie zbiorowe od spółdzielni, czy zgadzamy się na wymianę rur, bo jeśli większość nie wyrazi zgody, to odbędzie się to w następnym roku. Zbierane były podpisy i w końcu większość zadecydowała, że chce wymiany na nowe piony - mówi lokatorka w rozmowie przez domofon. - W naszym bloku mieszka większość ludzi starszych i mało odważnych. Z tego, co pamiętam, byli straszeni sądem - mówi młody lokator bloku przy Poprzecznej.
- Te prace zostały rozpoczęte bez konsultacji z mieszkańcami. Projekt został wykonany bez obejrzenia mieszkań – twierdzi jednak pan Krzysztof. - Oczywiście, że przed rozpoczęciem projektu nastąpił ogląd mieszkań. - Na etapie projektowania projektant chodził po mieszkaniach i oglądał je. Nikt nie projektowałby niczego z powietrza ani zza biurka - mówi Zbigniew Krasiński.
Kto mówi prawdę? - Ta sytuacja przypomina mi filmy reżyserowane przez Stanisława Bareję typu “Alternatywy 4”, gdzie szalony projektant wymyślił przeciąganie rury przez środek pokoju. Tylko ta piotrkowska komedia w ogóle mnie nie śmieszy - podsumowuje pan Krzysztof z ul. Poprzecznej.
Ewa Tarnowska-Ciotucha