W 2015 r. Ania przeszła operacje usunięcia piersi i węzłów. Nie chce się żegnać z życiem, codziennie modli się o kilka lat więcej, by doczekać pełnoletności swojej córki. W kolejnych latach przeszła chemioterapię, radioterapię i operację usunięcia jajników. Jednak pomimo tak radykalnego leczenia, nowotworu nie udało się pokonać. W 2017 r. zaatakował kości. - Ale ja też nie odpuszczę – mówi piotrkowianka. - Dzięki leczeniu chemią białkową mam nadal włosy i nie widzę strachu w oczach mojego dziecka. Nadal mam nadzieje, za mną wiele lat walki, operacji, tyle bólu i zarazem nadziei. Uważam, że to nie czas się żegnać.
Szansą na życie jest dla Ani kompleksowe leczenie. Koszty przedłużenia życia są jednak ogromne. Lampy protonowe w Monachium to koszt około 30 tys. euro, rybocyklip (wydłuża czas przeżycia całkowitego u pacjentek z rakiem piersi) to koszt około 13 tys. co miesiąc. Jest też szczepionka RNA, dostępna zagranicą. Same leki podstawowe to koszt 500 zł miesięcznie. Do tego dojazdy do przychodni, szpitali, leki przeciwbólowe, wątrobowe, wapno, wit. D3 i K2, olejek cbd, hormony, kwasy, antybiotyki. Ania, ze względu na obniżoną odporność, często choruje na zapalenie oskrzeli, a to oznacza ciągłe wizyty kontrolne.
- Chciałabym zobaczyć jeszcze jak moja córeczka dorasta, bawi się i pokazać jej jaki piękny jest świat – mówi kobieta. - Nie chcę nawet myśleć, że to koniec. Dlatego nie proszę Was, ale błagam o pomoc. O pieniądze, których nie mam. Pieniądze, o które Was błagam. Pieniądze, które mogą uratować moje życie. Proszę was ogromnie o danie mi szansy spróbować jeszcze ten raz, by nie myśleć, że to koniec. Każda wpłata jest dla mnie bardzo ważna i będę za nią po stokroć wdzięczna. Jesteście częścią cudu mojego życia.
Jeśli chcecie wesprzeć finansowo Anię, zróbcie to jak najszybciej, wystarczy kliknąć tutaj!