Piotrkowskie graffiti - sztuka czy wandalizm?

Wtorek, 25 maja 201029
Graffiti - od kiedy się pojawiło , wzbudzało kontrowersje. Dla jednych było niezwykłym przejawem swoistej kultury młodzieżowej, dla innych zaś niechlujnym bazgraniem i oszpecaniem murów. Piotrków pod względem ilości graffiti należy co najmniej do średniej województwa łódzkiego. Jak reagują na to mieszkańcy, ci , którzy na co dzień mają styczność z graffiti na swoich osiedlach, ulicach i przy blokach?
Fot. Ł. NowakFot. Ł. Nowak

Nie upiększajmy na siłę

 

- Tak szczerze, to nie mogę na to patrzeć. Kiedyś nasza ulica wyglądała naprawdę okazale. Teraz te, za przeproszeniem, bazgroły i malowidła spędzają mi sen z powiek. Bardzo często widuję tutaj młodzież, która co chwilę dopracowuje swoje dzieła. Moim zdaniem, jeśli już muszą tak mazać ściany, to niech robią to w swoich mieszkaniach. Jestem ciekaw, co na to ich rodzice, czy będą zadowoleni, jak im ich pociechy coś takiego zmalują - mówi pan Grzegorz Leśniewski, mieszkaniec ul. Targowej w Piotrkowie. - Młodzież powinna się wziąć za naukę, a nie chodzić z tymi sprayami i obrzydzać nasze miasto - dodaje.

 

-Według mnie niektóre graffiti są całkiem ładne. Najbardziej rażą mnie te napisy na murach, które faworyzują jedną lub drugą drużynę piłkarską . To powinno zostać na stadionach, a nie na naszych klatkach schodowych czy ścianach. Widać, że osoby, które tworzą takie artystyczne malunki, naprawdę mają talent, lecz według mnie nie powinny tego robić byle gdzie. Powinny mieć jakieś swoje miejsce. Każda grupa - na swoim podwórku. Jest takie ładne przysłowie: „Wolnoć Tomku w swoim domku". Powinniśmy się tego trzymać - stwierdza pani Janina Mróz, mieszkanka osiedla Wyzwolenia.

 

To dla mnie całe życie

 

Adam jest jednym z wielu piotrkowskich grafficiarzy. Właśnie planuje kolejny „wypad" w poszukiwaniu nowych ścian. - Graffiti to sztuka sama w sobie. Nie rozumiem, jak komuś się może to nie podobać. Dla mnie i moich znajomych to nie tylko pasja - to całe życie. Jak tylko widzę pustą ścianę, jakiś hangar czy blok, pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to sprawić, aby stała się ciekawsza, bardziej okazała dla oka. Właściwie to ludzie powinni nam być wdzięczni za to, że wyzwalamy ich z tej codziennej szarzyzny. To naprawdę nie jest tak, że robimy to komuś na złość. Raczej robimy to, żeby zrobić wszystkim przyjemność. Ludzie płacą za sztukę, chodząc do galerii, teatru, opery czy filharmonii. My sprawiamy, że mają to na wyciągnięcie ręki. Można nawet powiedzieć, że Ministerstwo Kultury powinno nam płacić pensję za propagowanie piękna wizualnego. Przydałoby się chociaż jakieś stypendium - mówi.

 

Rafał zawsze marzył o tym, żeby pójść w ślady swojego brata. To on był dla niego idolem. -Mój brat malował ściany już w latach 90 . Większość z jego dzieł do tej pory znajduje się w nienaruszonym stanie we wszystkich dzielnicach naszego miasta. Wybieram się na Akademię Sztuk Pięknych, a takie malowanie to dla mnie przetarcie przed studiami. Nazwałbym to pewnego rodzaju stażem. Bezpłatnym, ale dającym wiele satysfakcji - mówi.

 

Graffiti nie jest domeną tylko męskiej części naszego społeczeństwa. Płeć piękna także jest licznie reprezentowana. Jedną z piotrkowskich grafficiarek jest Karolina. - Mnie do malowania wciągnął mój chłopak. Co ciekawe, on już rok temu zrezygnował, a ja wciąż się tym zajmuję. Najlepiej wychodzi mi malowanie na murach. Może dlatego, że nigdy ich nie lubiłam. Symbolizują podziały, a ja tego nie toleruję. Człowiek jest wolny i malowanie graffiti jest dla mnie właśnie takim przejawem wolności. Jednak najbardziej mnie w tym wszystkim kręci ryzyko złapania. Za każdym rogiem, przy każdej ulicy może stać policja i Straż Miejska i to jest ten dreszczyk emocji, który jest dla mnie bardzo cenny. Od zawsze pociągało mnie to, co nie zawsze jest tak do końca zgodne z przepisami - stwierdza.

 

Malowanie bywa szkodliwe

 

Graffiti nie zawsze jest ponad prawem. Jak się okazuje jednak , zależy to od wielu aspektów, wyjaśnia to zastępca komendanta Straży Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim Zbigniew Miśkiewicz. - Jeśli chodzi o umieszczanie graffiti na budynkach będących własnością gminy lub Skarbu Państwa, jest to wykroczenie, a nawet może to być przestępstwo. Jeżeli właściciel nieruchomości zgłosi, że ktoś uszkodził mu mienie i wejdzie na drogę sądową, będzie to art. 124 kodeksu wykroczeń. Wtedy należałoby rozgraniczyć, czy strata przekracza 250 zł, czy też nie. Jeżeli koszt przekracza tę kwotę, będziemy mieli do czynienia z przestępstwem ściganym z art. 288 kodeksu karnego. Jeżeli natomiast nie przekracza 250 zł, nakładana jest grzywna w wysokości od 20 do 500 zł. Z tego artykułu może jednak uczynić to tylko policjant - dodaje. W przypadku gdy Straż Miejska skieruje sprawę do sądu - grzywna może wynieść do 5000 zł. Gdy właściciel posesji nie będzie zgłaszać pretensji, że jego elewacja poniosła jakiekolwiek straty, a my to stwierdzimy lub jakaś osoba postronna to zgłosi, wtedy my minimalne możemy ukarać grzywną w wysokości do 500 zł w postaci mandatu karnego - stwierdza.

 

W przypadkach dość skomplikowanych, np. jeżeli jest to jakiś budynek będący własnością gminy bądź Skarbu Państwa, kierujemy sprawę do sądu po to, żeby można było orzec nawiązkę - czyli dodatkową karę. Wówczas te osoby mają obowiązek przywrócić te miejsca do stanu pierwotnego, np. odmalować, odnowić czy zmienić pokrycie płotu - dodaje Zbigniew Miśkiewicz.

 

Nie wszystko to performance

 

A co na temat graffiti myślą artyści? Zapytaliśmy o to Piotra Gajdę - plastyka miasta. - W Piotrkowie nie ma problemu z graffiti, problem jest z napisami, które się pojawiają malowane ręką wandali i pseudokibiców. Prawdziwe graffiti to jest rodzaj sztuki. W odpowiednim miejscu tego rodzaju malunki zdobią, a nie szpecą. Ja kilka razy robiłem takie legalne malowania graffiti , m.in. na garażach i w przejściu pod torami przy al. Piłsudskiego - mówi.

 

- Problem poruszamy wielokrotnie na zebraniach zespołu do spraw estetyki miasta. Nie ma jakiegoś rozwiązania, żeby zapobiec powstawaniu tych właśnie napisów, które są pseudograffiti, które wyrażają opinie na temat drużyn piłkarskich i tych pojawiających się gwiazd. Nie można przechodzić obok tego obojętnie. Zgadzając się, że te napisy się pojawiają, zgadzamy się na to, że pojawia się ich coraz więcej, widząc, że to często jest robione złośliwie na nowo powstałym bloku. Stwierdzam, że to jest „małpia złośliwość" - dodaje.

 

- Nie chcę zdradzać , o co chodzi. Niechaj pozostanie to tajemnicą, ale mam w zamiar razem z kilkoma zaprzyjaźnionymi osobami w jakiś sposób na to zareagować. Proszę obserwować mury miasta - wkrótce coś interesującego się pokaże - zachęca Piotr Gajda.

 

Łukasz Nowak

 


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

Komentarze (29)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

znam cię ~znam cię (Gość)25.05.2010 13:00

"Piotr-Wlostowic" napisał(a):
W Malmoe bowiem władze traktują miasto jako miejsce stworzone dla życia ludzi-mieszkańców. Tak jest w całej Szwecji i w całej Skandynawii.


Napisz gdzie jeszcze nie byłeś?

00


Piotr Włostowic ~Piotr Włostowic (Gość)25.05.2010 11:58

Pan Stanisław Piotr Gajda - plastyk miasta od bardzo wielu już lat, powinien wszelkimi możliwymi sposobami dbać o estetykę w mieście. Robić wszystko co możliwe, aby starać się zminimalizować wszechobecną w Piotrkowie brzydotę, odrażającą szpetotę, obdrapanie na każdym kroku, okropną obskurność i powalający brud.
Tam, gdzie się tylko da, na ile się tylko da, powinien upiększać miasto, czynić je przyjaźniejszym dla człowieka i ładniejszym dla oka. Za to pobiera niemałą pensję z naszych podatków.
Tymczasem nie robi nic, bo ja żadnych efektów w czasie piastowania przez niego stanowiska miejskiego plastyka nigdzie nie zauważyłem.
Przeciwnie wręcz - miasto wygląda, jakby właśnie plastyka miejskiego nie posiadało!
Zajmuje się za to pan plastyk miasta zawłaszczaniem przestrzeni miejskiej. I to za zgodą obieralnych przez wyborców władz miasta!
Zawłaszcza przejściowo - na wygłupy performerów, ale nie tak znów całkiem przejściowo, bowiem performerzy z Piotrkowa wyjeżdżają, lecz pozostawiają po sobie w publicznych miejscach ślady swej działalności w postaci różnych trwałych "dzieł", w istocie potworków i straszydeł, zbędnych, bezsensownych oraz szpecących dodatkowo i tak już wystarczająco szpetne miasto.
Te "dzieła" nadają się do zdemontowania i wywiezienia do składnicy złomu albo na wysypisko śmieci.
Ja bym nie protestował, gdyby grafficiarze "upiększali" ściany sobie u siebie w mieszkaniach. Albo w jakichś wynajętych pomieszczeniach. Albo w prywatnych lokalach, do których ja wchodzić nie muszę! Niechaj umieszczają swe kolorowe bohomazy, jak Picasso, w ramach i sprzedają je koneserom sztuki, muzeum, wystawiają w galeriach.
Jak się jedzie pociągiem przez Polskę, to na wymioty się zbiera, patrząc przez okno. Na każdym możliwym, wolnym kawałku czegokolwiek, na całej trasie wzdłuż torów - pomazane straszliwe, krzyczące kolorami bohomazy! "Sztuka"!
Jedziesz z Piotrkowa do Gdańska i cały czas pociąg gna pośród "sztuki" graffiti!
Prymitywizm i odraza!
Tak samo z działaniami performance! U siebie, w domach, w wypożyczonych lokalach i salach, wynajętych ośrodkach kultury - proszę bardzo! Ale nie na ulicach i w parkach.

Bez zawłaszczania przestrzeni publicznej miasta.
A trzeba zważyć, że zarówno performerzy, jak i graficiarze, rozpasali się niemiłosiernie i rozzuchwalili do granic przyzwoitości.
Tym niszczycielskim działaniom, nie mającym absolutnie nic wspólnego ze sztuką, społeczeństwo musi zacząć kłaść tamę. Powiedzieć - dość! Postawić - STOP!

00


Jan Matejko ~Jan Matejko (Gość)25.05.2010 11:24

Za moich czasów to byłymalowidła teraz to istne bohomazy ja juz bym was nauczył tego i owego o malowidłach

00


Piotr Włostowic ~Piotr Włostowic (Gość)25.05.2010 11:10

Graffiti to nie jest "sztuka", tylko chuligańskie działania wandali, obudowane z czasem w zgrabną i łatwo przyswajalną teorię, podbudowującą niszczycielskie, prymitywne zachowania, czyniącą te zachowania niekaralnymi i nadającą im status sztuki. To chore.
Grafficiarze nie są artystami, tylko chuliganami i wandalami, szkodnikami społecznymi, których należy prawnie ścigać i przykładnie karać.
Pan Stanisław Piotr Gajda nie jest artystą, skoro popiera graffiti i grafficiarzy.
Pan Stanisław Piotr Gajda w związku z tym nie powinien być plastykiem miasta, opłacanym z pieniędzy podatników ani dyrektorem Ośrodka Działań Artystycznych za społeczne środki, bo graffiti nie ma nic wspólnego z plastyką miasta i graffiti nie ma nic wspólnego z działaniami artystycznymi.
Pan Gajda już wystarczająco skompromitował się oraz skompromitował miasto organizowanymi w Piotrkowie od kilkunastu lat różnymi międzynarodowymi festiwalami sztuki performance. Patronat nad tymi idiotycznymi imprezami sprawuje Urząd Miasta, dofinansowując częściowo te brewerie z budżetu miasta.
"Sztuka" ta powstała na podobnej zasadzie, jak graffiti. Wygłupy i popisy obleczono z biegiem czasu w pełną pustosłowia ideologię, nadającą wyczynom dziwaków i oszołomów rangę sztuki. I nie przeczę, że oni sami mogą się tym świetnie bawić. Szkoda, że nie we własnym gronie, szkoda, że nie za swoje pieniądze.
To wszystko razem i każde z osobna, to skandal!
PS Mieszkałem przez rok w szwedzkim Malmoe. Życie artystyczne tam kwitnie. Pojawiają się - gdzież nie brakuje wandali? - graffiti, malowane przez margines wykolejonej młodzieży. Jednak miejscowy magistrat zatrudnia na zlecenie specjalnego malarza, który natychmiast otrzymuje sygnał o upstrzonym gdzieś przez graficiarza murze, elewacji budynku, ogrodzeniu i niezwłocznie udaje się na miejsce ze specjalistycznym sprzętem, usuwając bohomazy. Posiada przy tym urządzenie, pozwalające na poczekaniu dobrać komputerowo identyczną farbę do zamalowania zniszczonego miejsca.
W Malmoe bowiem władze traktują miasto jako miejsce stworzone dla życia ludzi-mieszkańców. Tak jest w całej Szwecji i w całej Skandynawii.
W Piotrkowie (i w ogóle, w Polsce) władze traktują miasto jako miejsce dla wypróżniania się psów.

00


xx ~xx (Gość)25.05.2010 10:04

Ostatnio na Łódzkiej we wieżowcu takie trzy z gimnazjum mazały po ścianach. Przegoniłem je to poleciały kilka pięter wyżej i dalej mazać. Udało im się uciec po raz kolejny ale złapałem je w następnym bloku w klatce. Udało mi się zrobić kilka fotek. Jakby ktoś był zainteresowany to mogę je tu wrzucić.

00


Aman Amanranga25.05.2010 09:59

Dzieciaki piszą ŁKS czy RTS a tak naprawdę nie wiedzą nawet co te skróty oznaczają. A już najgorsze są te co piszą po klatkach i windach. Jak tylko takiego złapię to łapy poprzetrącam. Po co wzywać policję.

00


nne ~nne (Gość)25.05.2010 07:12

ŁKS to... :) Mniej już te napisy malowane przez dzieci zaczynają bawić. Najlepsze są takie gdzie jest kilka razy przerabiany i suma sumarum wychodzi wielkie g

00


trybunalczyk ~trybunalczyk (Gość)25.05.2010 07:02

Sam kiedyś malowałem na płotach u mojej babci do czasu aż mnie sołtys nie pogonił i nie kazał zamalowywać, od tej pory zawsze graffiti na murach Sołtys tam swojej władzy nie ma

00


trybunalczyk ~trybunalczyk (Gość)25.05.2010 07:02

Pozdrawiam Wszystkich Sołtysów i apeluję aby sami zaczęli upiększać swoje wioski

Komentarz był edytowany przez autora: 25.05.2010 07:04

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat