Nie jesteśmy faszystami!

Tydzień Trybunalski Środa, 23 listopada 20110
- Jestem Polakiem i musiałem tam być – mówi Mateusz. - Pojechałem, żeby poczuć jedność i dumę narodową. Żeby pokazać swoją miłość do Ojczyzny - dodaje Rafał. Obaj piotrkowianie 11 listopada uczestniczyli w Marszu Niepodległości w Warszawie.
Nie jesteśmy faszystami!

Z Piotrkowa do Warszawy wybrało się około stu osób. Marsz miał ruszyć o 15.00. Uczestnicy zobaczyli Janusza Korwina-Mikke, który próbował przejść legalną trasą Marszu wyznaczoną przez ratusz. Przebiegała ona ulicą Marszałkowską, na której stała Kolorowa Niepodległa (ta była zapowiadana jako alternatywa dla tych, którzy nie chcą brać udziału w blokadzie Marszu Niepodległości, ale chcą w inny - mniej konfrontacyjny sposób - wyrazić sprzeciw wobec poglądów ONR i Młodzieży Wszechpolskiej; ostatecznie cześć jej uczestników zablokowała Marsz Niepodległości).

 

- Mieliśmy prawo tamtędy przejść, jednak nie pozwoliła nam na to policja. Marsz wraz z czołowymi przedstawicielami uzgodnił z ratuszem, że władze Marszu przejdą inną drogą. Część ludzi została po prostu sprowokowana tym działaniem i zaczęły się zamieszki, których nie pochwalamy. Ludzie rzucający w policjantów racami i kostkami brukowymi nie mają nic wspólnego z poglądami, jakie my głosimy, ale można było tego uniknąć, gdyby nie to, że “kolorowa manifestacja” została zorganizowana na trasie legalnego Marszu – opowiada Rafał.

 

Przy placu Konstytucji część została oddzielona. - Ja zostałem z Marszem – mówi Mateusz. - Kiedy wyszliśmy z placu, Marsz przebiegał dalej normalnie. Tysiące ludzi skandowało hasła. Wtedy było jeszcze spokojnie - do momentu dojścia do rozdroża... - dodaje. Rafał wyjaśnia, że w międzyczasie pojawiły się komunikaty podawane przez policję, że Marsz zostaje zdelegalizowany i że były to działania prowokacyjne. - Sam potrzebowałem około godziny, żeby dostać się do tego Marszu, bo na placu Konstytucji znalazłem się w “centrum wydarzeń” i zostałem oddzielony. A policja spychała wszystkich, nie patrząc, czy ktoś rzeczywiście bierze udział w tych zamieszkach, czy nie - mówi Rafał. Około 17.00 Marsz dotarł do pomnika Dmowskiego. - Wtedy doszło do podpalenia wozu TVN-u i uszkodzenia innych samochodów prasy – opowiadają.

 

Niesamowity widok i... nagonka medialna

 

Mateusz mówi, że jego pierwsze wrażenia po Marszu to przede wszystkim niesamowita nagonka medialna. - Szczerze mówiąc, media pokazują wszystko nieco inaczej, skupiając się tylko i wyłącznie na tych zamieszkach, a nie pokazując wcale całego Marszu. W momencie, gdy Marsz ruszył i zaczęły się jakieś zamieszki – skupiono się tylko na tym – mówi.

 

- Fenomenalnym wrażeniem jest widok z ulicy Belwederskiej, kiedy ponad 20 tys. ludzi z flagami i hasłami patriotycznymi idzie w kierunku pomnika Romana Dmowskiego. Naprawdę jest to coś niesamowitego i pokazywanie tego wydarzenia tylko w aspekcie rozróby, kiedy to na placu Konstytucji zamaskowani chuligani atakują policję płytkami chodnikowymi, nie jest rzetelne. Ja zostałem odizolowany od części Marszu, ponieważ znalazłem się w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Zostało ze mną wielu ludzi w podeszłym wieku, kobiet, itp. Chciałbym powiedzieć w tym momencie coś na temat policji, a dokładniej na temat kwestii nadużyć z jej strony, bo przerażający jest widok, kiedy policja popycha i odpycha ludzi starszych, którzy nikomu nic nie robią. Wszyscy widzieli te sceny, jednak to, co pokazuje telewizja, uwidacznia tylko jeden aspekt tego wydarzenia. A sam Marsz tak naprawdę odbył się bez żadnych większych zakłóceń – opowiada Rafał.

 

Okazuje się, że według samych uczestników Marszu Niepodległości, którzy tam byli i doświadczyli na własnej skórze całego wydarzenia, to, co widzieliśmy w telewizji, tylko w maleńkim stopniu pokazuje, jak było naprawdę. - Wiadomo, że telewizja sprzedaje się lepiej, kiedy serwuje odbiorcom coś ciekawego. Dużo bardziej pociągające dla przeciętnego Kowalskiego jest zobaczyć w TV, jak to kibole rozwalili Marsz i bili się z policją. A tak na serio były to tylko jakieś marginalne incydenty, które wiadomo, że są ważne i nie można ich pominąć, ale nie są istotą całego wydarzenia – mówi Rafał.

 

Chłopaki zadają sobie pytanie: dlaczego kamery TVN-u czy innej telewizji nie pokazały ani raz czoła Marszu? - Telewidzowie mogli zobaczyć jedynie płonący samochód i bójki z policją. Byłem w centrum tego wydarzenia i zadaję sobie pytanie, dlaczego policja, która stała w odległości 7 - 10 metrów, nie reagowała? Zauważyłem, że to organizatorzy marszu pierwsi próbowali odganiać tych ludzi – opowiada Rafał.

 

Blokujemy marsz faszystów!”

 

Mniej więcej takie hasła padały z drugiej strony, ze strony bojówkarzy niemieckich i Kolorowych Niepodległych. - “Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej” - cytuje Stalina Mateusz, wyjaśniając, że informacje wielokrotnie powtarzane mogą budować czyjąś opinię. Zwraca także uwagę na fakt, co za osoba takie poglądy głosiła. Chłopak dodaje, że polscy narodowcy nie identyfikują się w żaden sposób z faszyzmem, ale głoszą swoje odrębne ideologie.

 

Rafał mówi, że nie rozumie, jaki cel miało zaproszenie grupy uzbrojonych po zęby niemieckich antyfaszystów. - Ciekawy to był widok: antyfaszysta z podniesioną ręką i okrzykiem: “Heil Auschwitz!”- mówi. Dodaje, że jeśli ktoś tam był, nie może powiedzieć o 20 tysiącach uczestników, że to faszyści. - Jakim prawem mówi się o tym, że był to marsz faszystowski? Przecież tam byli zwykli ludzie: matki z dziećmi, starsi kombatanci... Pojawili się ludzie, którym zależało tylko i wyłącznie na rozboju, ale nie łączyłbym ich z jakąkolwiek ideologią – nawet faszystowską. Ci ludzie, którzy byli zainteresowani przede wszystkim bitwą z policją, pojawili się i z jednej i z drugiej strony. Środowiska nazywające nas faszystami uważają, że jesteśmy skrajnie odrębni ideologicznie i po prostu chcą zrobić wszystko, aby zniechęcić ludzi do udziału w Marszu i w szeroko pojętym ruchu narodowym. Ciekawe jest to, że to nie narodowcy, a “Krytyka Polityczna” przechowywała w swojej kawiarni na Nowym Świecie bojówkarzy niemieckich z pałkami i kastetami – mówi Rafał.

 

Są Polakami, kochają Polskę

 

Chłopaki wyjaśniają, że Marszowi Niepodległości przyświeca szeroko pojęty patriotyzm i ideologia związana z narodem. - Wiadomo, że w dzisiejszych czasach mamy kryzys podstawowych wartości, takich jak rodzina czy naród. Coraz mniej ludzi chce się do tych wartości przyznawać i identyfikować się z nimi. Marsz promuje wzorce propagujące miłość do ojczyzny, silny wpływ religii, tożsamość narodową, tradycję. To wartości, które niestety są coraz bardziej zapominane i często ośmieszane przez różnego rodzaju środowiska – mówią.

 

- Ja wziąłem udział w Marszu ze względu na patriotyzm – poczucie, że jestem Polakiem i powinienem tam być – wyjaśnia Mateusz. - Pojechałem tam, żeby poczuć jedność i dumę narodową. Wiadomo, że kiedyś patriotyzm wiązał się jedynie ze śmiercią za ojczyznę. W dzisiejszych realiach nie mamy na szczęście żadnych wojen czy większych konfliktów, gdzie musimy bezpośrednio stawać z karabinem i bronić naszego kraju. Ale przesłanie jest takie samo – miłość do ojczyzny. Nie widzę tej miłości na przykład po drugiej stronie, która blokuje nasz marsz i nazywa nas faszystami... - mówi Rafał.

 

Dziękowali zarówno Dmowskiemu, jak i Piłsudskiemu

 

Marsz zmierza w kierunku pomnika Romana Dmowskiego, w którego ideologii można znaleźć elementy nieprzychylne Żydom zamieszkującym w Polsce w I połowie XX wieku. Jednak według narodowców spory między przedwojenną endecją a społecznością żydowską w Polsce nie miały charakteru, który przedstawiają środowiska lewicowe. Nie była to dyskryminacja na tle rasowym czy etnicznym, ale raczej z powodów ekonomicznych.

 

- Dmowski to ideolog narodowy. Przechodziliśmy koło pomnika Piłsudskiego, przy którym też złożyliśmy kwiaty i śpiewaliśmy: “dziękujemy ci, Marszałku...”. Ale Dmowski to osoba od zawsze związana z ruchem narodowym. To wybitny mąż stanu, który wiele zrobił dla polskiej niepodległości i polskiego ruchu narodowego – wyjaśniają Mateusz i Rafał.

 

Dlaczego i przez kogo wyszło tak, jak wyszło?

 

Mateusz i Rafał twierdzą, że największą winę za to, co się stało, ponosi miasto stołeczne Warszawa. - Wina ta polega na tym, że zezwolono na jednoczesne zorganizowanie dwóch manifestacji, które miały zupełnie sprzeczne cele. Kolorowa Niepodległa blokowała legalny marsz, co jest dla mnie nie do pomyślenia. Jak można było zorganizować manifestację pod hasłem blokowania innej manifestacji, która przecież była legalna i miała tamtędy przejść? Właśnie ten fakt, że my jako Marsz nie mogliśmy przejść trasą ustaloną przez policję i przez miasto, doprowadził do tych ekscesów. Naszym zdaniem, gdyby nie zaniedbania miasta, do takich sytuacji by nie doszło – wyjaśniają.

 

Jeśli chodzi o polską scenę polityczną, to zdania są różne. Jedni mówią, że niektórym środowiskom i telewizjom zależało na tym, aby 11 listopada doszło do zamieszek na ulicach Warszawy. Drudzy, że cały Marsz to banda upolitycznionych chuliganów niosących barwy narodowe. Inni wyrażają pogląd, że po prostu w grupie 20 tysięcy demonstrantów znalazło się kilkaset osób i kiboli, którzy swoim karygodnym zachowaniem doprowadzili do wybuchu zamieszek. - Mówicie państwo, że to są wszystko faszyści. No to zabawili się tak, jak chcieliście – podsumował jeden z polityków w TVP2.

 

Magdalena Waga


Zainteresował temat?

2

0


Zobacz również

Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat