Mroziński popiera Gwiazdę
O nieprzyjemnych wydarzeniach, do jakich doszło w czasie obchodów rocznicy Sierpnia ’80, media ogólnopolskie informowały na bieżąco. Przypomnijmy: działaczy Solidarności związanych z Andrzejem Gwiazdą i Lechem Kaczyńskim zgromadzona w Gdańsku publiczność nagradzała oklaskami i owacją na stojąco. Solidarnościowców niekoniecznie podzielających ich poglądy ta sama publiczność “nagradzała” gwizdami, buczeniem i wyciem. Przeciętnego obserwatora reakcja ta może nieco dziwić, wszak chodzi o Lecha Wałęsę czy Bogdana Borusewicza – legendarnych przywódców związku, którzy zresztą i tak na uroczystościach się nie pojawili. Obserwatora bardziej wyrobionego - już nie. O podziałach wewnątrz “S” wiadomo było już w latach 80.
- Podziały były także w piotrkowskiej Solidarności – mówi ówczesny szef związku w Piotrkowie, dzisiaj wiceprzewodniczący regionu, były poseł AWS, Zbigniew Mroziński. – Uwidoczniły się zwłaszcza w drugiej połowie lat 80. Były jakby dwie ideologicznie różne grupy działaczy. Pierwsza zbliżona do Lecha Wałęsy, czyli ludzie z powołanej przez niego w 1986 r. Tymczasowej Rady Solidarności i druga, czyli grupa robocza Komisji Krajowej “S”, z takimi działaczami, jak: Andrzej Gwiazda, Jerzy Kropiwnicki czy Grzegorz Palka.
Zbigniew Mroziński identyfikował się z grupą drugą – bardziej radykalną, grupą, której wszyscy członkowie po wprowadzeniu stanu wojennego byli internowani lub aresztowani (podobnie jak on sam). Zresztą zdecydowana większość piotrkowskich działaczy związku popierała tę właśnie opcję. Przynajmniej tak twierdzą dzisiaj.
- Nie podobało nam się, że w Tymczasowej Radzie Solidarności znaleźli się ludzie, którzy nie zostali wybrani w związkowych wyborach, tylko pochodzili z doboru – podkreśla Mroziński. – Z doboru Lecha Wałęsy.
Główne role w tej grupie odgrywali doradcy późniejszego prezydenta wolnej Polski – Adam Michnik, Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek.
- Spora część z nas nie była wygodna dla tych panów. Ja też – wspomina. – Byłem członkiem Komisji Krajowej, wyznawałem podobną ideologię, co np. Andrzej Gwiazda, a to nie było wtedy mile widziane. Kiedy w 1989 r. Solidarność powoływano do życia na nowo, już legalnie, upoważnienie do jej reaktywacji często otrzymywali w poszczególnych regionach ludzie, którzy niekoniecznie się wyróżniali, np. pan Antoni Wiśniewski z Piotrkowa. Nie ukrywam, że było wówczas wiele trudnych rozmów. Mimo różnic i trudności stało się w końcu tak, że po powtórzonych wyborach wewnątrz związku, które odbyły się w Gdańsku – kolebce Solidarności, szefem regionu piotrkowskiego zostałem ja.
Gosiewski przyjeżdża, aby godzić
Jednak podziały widoczne są cały czas, także w Piotrkowie. Aby je załagodzić, wiosną 1990 r. do budynku, przy którym obecnie mieści się redakcja “Tygodnia Trybunalskiego”, przyjeżdża młody działacz związkowy, Przemysław Gosiewski.
- Pan Gosiewski był już wtedy blisko związany z braćmi Kaczyńskimi – mówi Z. Mroziński. – Przyjechał do Piotrkowa w celu stworzenia jednego, silnego i tak samo myślącego zespołu. Po dość burzliwym spotkaniu ustaliliśmy, że tworzymy Regionalną Komisję Wykonawczą NSZZ “S” regionu piotrkowskiego. W jej skład weszli przedstawiciele dwóch opcji, co należało uznać za sukces.
Przewodniczącym Komisji zostaje Edward Olszewski – działający w Bełchatowie, ale pochodzący z Piotrkowa. Zbigniew Mroziński cały czas pnie się w górę i w tym samym roku zostaje szefem Solidarności w Piotrkowie. Zmieniła się w Polsce władza, zmienił się ustrój, zmienił porządek. W tym wszystkim wiodącą rolę odgrywają regionalni działacze “S”. To od nich zależy coraz więcej, to z nimi, chcąc nie chcąc, muszą liczyć się wszyscy. Nie każdy jest z tego zadowolony. Antoni Sokalski, w latach 1976 - 81 prezydent Piotrkowa, a w 1989 r. dyrektor Przedsiębiorstwa Inżynierii Miasta “Inżbud” wspomina:
- Ludzie niższego niż średni poziomu starali się w maksymalny sposób wyeliminować ludzi na wysokich stanowiskach. Stosowali różne metody: od ultimatum po strajk. W zakładzie, którego byłem dyrektorem, wykryto pewnego dnia magazyn, gdzie znajdował się sprzęt elektroniczny, który następnie miał być przemycony na Węgry. Wspólnie z Milicją Obywatelską namierzyliśmy ludzi w ten proceder zamieszanych i co? Okazuje się, że nagle, w ciągu jednego dnia ci ludzie zakładają związek zawodowy Solidarność! Wcześniej żadnych związków w “Inżbudzie” nie było. Dochodzenie prowadziła prokuratura, ale ludzie w sprawę zamieszani zostali na mocy amnestii z 1990 r. zwolnieni z odpowiedzialności.
Skulski nie chce podziałów
Związek w Piotrkowie jest wtedy bardzo silny. Jak szacuje Czesław Skulski, działacz “S” w latach 80., a dziś przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ w “Piomie”, do piotrkowskiej Solidarności w 1989 r. mogło należeć kilkanaście tysięcy osób.
- A w tzw. karnawale Solidarności, a więc w l. 1980 – 81 nawet 25 tys.! W samej “Piomie” w 1980 było nas 5 tysięcy. Owszem, były podziały wśród działaczy. My na przykład byliśmy przeciwko Okrągłemu Stołowi – wspomina Skulski. – Przy Okrągłym Stole zostały zawarte układy z władzą komunistyczną, których skutki odczuwamy do dziś. Ten pogląd dominował w Piotrkowie. I chyba nadal dominuje.
Skulski zapewnia, że nie chciał podziałów. Przypomina, jak wyglądała sytuacja związkowców po wprowadzeniu stanu wojennego, kiedy “S” zdelegalizowano.
- Oczywiście spora część z nas nadal działała, tyle że w podziemiu. Ale ci słabsi się wykruszali. Często było tak, że otrzymywali propozycje nie do odrzucenia w stylu: daj sobie spokój z tą Solidarnością, zapisz się do OPZZ (partyjna organizacja, której przewodniczył człowiek ówczesnej władzy, Alfred Miodowicz), a dostaniesz mieszkanie, garaż, meble czy firanki. I część ludzi na to poszła. Z pięciu tysięcy na “Piomie” zrobiło się nas pod koniec lat 80. (po reaktywowaniu) tysiąc trzystu.
Po prawie wolnych wyborach (1989 r.) w całym kraju wybucha entuzjazm. Teraz ma być już tylko lepiej.
- Ale po jakimś czasie przyszło rozczarowanie – mówi Czesław Skulski. – Okazało się, że w wielu dziedzinach nie wszystko idzie tak, jak nam nasi koledzy z Solidarności obiecywali. Wielu kolegów, jak życie pokazało, zapisywało się do związku, aby coś zyskać, wypłynąć, zaistnieć w polityce, zarobić pieniądze… Prawa zwykłego robotnika, zwykłego pracownika, czyli to, o co - wydawało się – walczyliśmy, zeszły na dalszy plan.
Wałęsa dzwoni, aby pomóc
Sfrustrowani działacze piomowskiej Solidarności wysyłają pisma do Kancelarii Prezydenta. Prezydenta Lecha Wałęsy. Jest rok 1992.
- Pewnego dnia odebraliśmy w siedzibie związku na “Piomie” telefon – opowiada Skulski. – Dzwonił… Lech Wałęsa. Rozmawiałem z nim przeszło godzinę. Powiedziałem, że sprawy w kraju i u nas w zakładzie idą w złym kierunku. Że prawa zwykłych pracowników są spychane, że ludzie tracą pracę, że nie tak miało być. Prezydent mówi do mnie tak: słuchaj Czesiek, ja nie mam instrumentów, żeby pewne rzeczy zrobić, ale trzeba coś zmienić. Zadzwonię do was za tydzień.
Ale nie zadzwonił. Dzwonili za to działacze z “Piomy”, ale pracownicy Kancelarii Prezydenta twierdzili, że prezydent wyjechał albo ciężko pracuje.
- Lecha Wałęsę oceniam krytycznie, ale nie z tego powodu, że nie oddzwonił – mówi Cz. Skulski – Uważam, podobnie jak wielu działaczy z Piotrkowa, że nie dotrzymał danego słowa, że dawał obietnice bez pokrycia… Gwizdy i buczenie na Bogdana Borusewicza mi się za to nie podobają: to człowiek, bez którego strajków na Wybrzeżu by nie było.
Kondycję dzisiejszej Solidarności ocenia jako “nieco poniżej średniej”. Uważa, że prawo stoi po stronie pracodawcy, co było widać ostatnio na przykładzie “Piomy”, gdzie doszło do zwolnień grupowych.
- Prawo zezwala na zwolnienia grupowe. Nasza akcja protestacyjna ciągle trwa. Teraz najważniejsze są podwyżki płac, pozostałe postulaty straciły na aktualności, niestety. Zdajemy sobie sprawę, że nasz protest może okazać się nie do końca skuteczny, ale ważne, że Solidarność znowu stanowi jedność. I że nie ma w niej podziałów…
Działacze piotrkowskiej Solidarności twierdzą, że nie zamierzają włączać się w lokalną politykę, w której - jak powszechnie wiadomo - wiele się dzieje. Zwłaszcza ostatnio. Zapewniają, że w najbliższych wyborach samorządowych (2010 r.) nie stworzą własnej listy, co najwyżej mogą poprzeć jakiegoś kandydata. Tylko czy nie grozi to kolejnym podziałem? W końcu kandydatów będzie wielu…
MCtka
- “Całe to skrzyżowanie jest do du.. !”
- Sześciolatki w szkołach. Dla kogo zabraknie miejsca?
- Italiano, co dalej z tobą?
- Unikalne miejsce w piotrkowskim sądzie
- BHT Piotrkowianin JUKO Piotrków Trybunalski – plany na nowy rok
- HARC kręcił teledysk
- Pozytywnie nakręceni – Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci i Młodzieży HARC
- Jak rozpoznać powiat
- Andrzej Poniedzielski – jestem poetą użytkowym