Na pewno nie można tego powiedzieć o członkach Koła nr 16 Polskiego Związku Niewidomych w Piotrkowie, które kilka dni temu obchodziło 60-lecie istnienia. - Kiedyś bałem się, że całkowicie stracę wzrok, bo oczywiście mi to grozi, jak każdemu z nas. W końcu przestałem się tego bać i zacząłem działać. Nawet jeśli ta tragedia mnie dotknie, to wiem, że dalej będę pracować w naszym kole i pomagać ludziom - mówi Paweł Staszewski, prezes Koła nr 16.
Co się wiąże z członkostwem w Polskim Związku Niewidomych? Ulgi komunikacyjne, telewizyjne, telefoniczne, jednak największy plus to wspólne spotkania. To one sprzyjają zawieraniu nowych znajomości, wymianie informacji o stanie zdrowia, o trudach życia. - Po prostu łatwiej się żyje, jak się człowiek spotka z drugim człowiekiem, porozmawia i zobaczy, że kolega i koleżanka obok są w takiej samej sytuacji jak ja. Przyznam, że ja się kiedyś bardzo bałem, ale odkąd zacząłem działać w Związku, to bać się przestałem. Zobaczyłem ludzi, którzy nie widzą, a jednak działają. Przykładem prezes Związku z Bełchatowa - nie widzi, a działa, i to czynnie, w Związku - mówi prezes Staszewski.
Niewidomi w Piotrkowie spotykają się 4 razy w roku: z okazji Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Międzynarodowego Dnia Niewidomego, latem organizują wspólne ognisko. Do tego każdego roku wyjeżdżają na wycieczki. W tym roku w czerwcu ich kierunek to Wrocław i Kotlina Kłodzka. Dbają też o najmłodszych członków Koła. Właśnie dla nich każdego roku organizowana jest choinka z prezentami. A kiedy zbliża się Dzień Dziecka, Koło organizuje dla nich wyjazdy do centrum zabaw czy gospodarstw agroturystycznych. W tym roku siedmioro dzieci z naszego okręgu pojedzie do wesołego miasteczka w Łodzi.
W czwartek (12 maja) piotrkowskie Koło PZN obchodziło 60-lecie istnienia. Uroczystości rozpoczęły się od mszy świętej, później członkowie Koła świętowali w restauracji “Pod Dębami”. - Koło w Piotrkowie jest równolatkiem Polskiego Związku Niewidomych, bo również w tym roku przypada 60-lecie PZN. Jest to jest więc jedno z najstarszych kół - mówiła Teresa Wrzesińśka, wiceprezes PZN w Warszawie.
Koło w Piotrkowie skupia 140 niewidomych, w tym siedmioro dzieci, ale - jak podkreśla Paweł Staszewski - niewidomych w naszym okręgu jest znacznie więcej. - Nie wszyscy jednak chcą do nas należeć. Według naszych szacunków w powiecie piotrkowskim jest na pewno ponad 200 osób niewidomych. Są to osoby, które mogłyby do nas należeć (mam tu na myśli każdą osobę, która posiada II grupę inwalidzką na narząd wzroku). Często nie zapisują się do Związku, bo jest to spowodowane brakiem zainteresowania działalnością społeczną oraz integracją środowiska. Niestety takie nastały czasy, że każdy tylko w domu, telewizor, komputer, książka. A żeby pójść do sąsiada czy znajomych, to już rzadko. Zdarza się jednak również, i to często, że osoby, które mogą do nas należeć, nie należą, bo po prostu nie wiedzą o takiej możliwości. Wiąże się to przede wszystkim z brakiem informacji w mediach, a co gorsza brak jest również informacji w zespołach orzekających. Jest tam spotkanie z psychologiem, pytają, czy ma się łazienkę, czy można się samodzielnie ogolić, ale o to, czy ktoś chce albo czy należy do Związku, to już nikt nie zapyta.
Czy widok ociemniałej osoby z białą laską w ręku budzi sensację? Właśnie tego często boją się sami niewidomi. Boją się, więc unikają kontaktów w ludźmi. - W ciągu ostatnich 60 lat nastąpiła zmiana w postrzeganiu osób niewidomych przez społeczeństwo. Powoli pojawiają się ułatwienia komunikacyjne, co prawda rzadko, a często jak się już pojawią, to zaraz potem nie działają. Są to sygnalizacje dźwiękowe czy żółte pasy ostrzegawcze przy przejściach dla pieszych - mówi P. Staszewski. - W dzisiejszych czasach wzrok przestał być barierą na drodze do zdobycia wykształcenia. Jeśli chodzi o pracę, to jest trochę gorzej, chociaż jak się w miarę widzi, to się coś znajdzie. Problemem natomiast jest często negatywne nastawienie niewidomych do swojego schorzenia. Zawsze mówiłem, że w beczce miodu musi być też łyżka dziegciu. Wielu z nas boi się jak ognia używania białej laski. W naszym kole osoby, które używają białych lasek, można policzyć na palcach jednej ręki. Niestety jest taka blokada, że może mnie wyśmieją. Czasami z tego samego powodu wstydzimy się poprosić o pomoc. To źle, że tak jest. A przecież my jesteśmy normalnymi, zwykłymi, wartościowymi ludźmi. Jesteśmy jak wszyscy, z tą jedynie różnicą, że dostaliśmy grupę inwalidzką “na ładne oczy”. To jedyna różnica między nami a całym społeczeństwem. Dlatego nie bójmy się rzeczywistości, nie zamykajmy się w swoich domach. Nauczmy się żyć z innymi i pokazujmy się, bo jak nas nie będzie nigdzie widać, to będziemy marginalizowani.
Kiedy wsparcie jest szczególnie potrzebne? Kiedy ktoś traci wzrok nagle. Wówczas osoba taka zamyka się w sobie, unika ludzi. Wówczas Koło może pomóc. - Właśnie za pośrednictwem mediów chciałbym zaapelować do takich ludzi, żeby się nie zamykali. Po to są nasze spotkania, dla wzajemnej integracji, żeby posiedzieć i porozmawiać, zobaczyć, że ludzi podobnych do mnie jest więcej. Może nawet ktoś ma gorzej ode mnie, a ja robię z siebie ofiarę. Na wzroku świat się nie kończy. Ja też kiedyś taki byłem, też tak uważałem. Bałem się, że kiedyś całkowicie stracę wzrok, bo oczywiście mi to grozi, jak każdemu z nas. Skoro mamy dysfunkcję wzroku, to wiadomo, że istnieje taka możliwość, szczególnie jeśli chodzi o chorych na jaskrę, jak w moim przypadku. W końcu przestałem się tego bać i zacząłem działać. Nawet jeśli ta tragedia mnie dotknie, to wiem, że dalej będę działać w Związku i pomagać ludziom - kończy Paweł Staszewski.
Według danych, jakimi dysponuje piotrkowskie Koło, na 4 tysiące niewidomych osób w okręgu łódzkim tylko 400 jest czynnych zawodowo.
Aleksandra Stańczyk