Areszt Śledczy, Urząd Skarbowy, zakłady zatruwające powietrze, schronisko dla zwierząt, teraz noclegownia - co złe, to na Wronią - skarżyli się mieszkańcy. Trudno powiedzieć, co dla mieszkańców Wroniej jest większym problemem - strach przed bezdomnymi, czy fakt, że władze miasta dawno zapomniały, aby o osiedle zadbać.
Zeszłotygodniowe spotkanie rozpoczęło się od wzajemnych oskarżeń. Według przedstawicieli władz miasta Rada Osiedla „Wronia" wyraziła pozytywną opinię w sprawie lokalizacji noclegowni na ich osiedlu. Z kolei mieszkańcy (w tym sama Rada) twierdzili, że nic takiego nie miało miejsca. Tymczasem prawda jest taka, że władze miasta nigdy oficjalnie nie wystąpiły do Rady Osiedla o wydanie opinii na temat lokalizacji noclegowni na osiedlu „Wronia". - Nie mamy nic przeciwko bezdomnym, ale Rada Osiedla nie wyraziła zgody w sprawie noclegowni - mówił Ryszard Hamala, przewodniczący RO Wronia.
W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele stowarzyszenia „Panaceum", które od kilku tygodni prowadzi piotrkowską noclegownię przy ul. Belzackiej. Ich zadaniem było rozwianie wątpliwości mieszkańców Wroniej, a przede wszystkim wyjaśnienie, na jakich zasadach funkcjonuje noclegownia. - Prowadzimy obecnie 4 takie placówki na terenie województwa łódzkiego. Obawy państwa są jak najbardziej zasadne, gdyż stereotyp osoby bezdomnej był taki sam 10 lat temu i taki sam jest teraz. Tu się niezbyt dużo zmieniło - mówił Remigiusz Staniszewski, prezes Stowarzyszenia Panaceum. - Dla ludzi osoba bezdomna jest brudna, pijana, leżąca gdzieś na klatce schodowej, ewentualnie pod blokiem. W Radomsku prowadzimy dość dużą noclegownię. Prowadzimy ją w budynku po byłym Mostostalu. Dostaliśmy go 5 lat temu. Nie było tam ani okien, ani drzwi, same mury, bez dachu. Wszystko zorganizowali właśnie ci ludzie - bezdomni. Oni nie przebywają w naszych placówkach tylko po to, żeby siedzieć, leżeć i jeść, a państwo ma za to płacić. Ci ludzie pracują, wykonują różnego rodzaju rzeczy. Na przykład w Radomsku mamy podpisanych kilka umów. Bezdomni wymalowali cały MOPS w Radomsku. Teraz malują Dzienny Dom Pomocy Społecznej. Odśnieżają teren wokół szkół. To nie jest tak, jak państwu się wydaje, że człowiek jest w nocy od nas wyrzucany na bruk i idzie na klatkę schodową. Nie na tym polega pomoc. Pomoc polega na tym, żeby oni sami zrozumieli, że są jeszcze potrzebni. Samo to, że stali się osobami bezdomnymi, już w pewnym sensie dyskwalifikuje ze wszystkiego. Oni czują się niepotrzebni, bezużyteczni. Noclegownia to nie będzie melina, brud, smród i ubóstwo - przekonywał przedstawiciel noclegowni..
Oswojenie tematu na niewiele się zdało. Mieszkańcy wiedzą swoje. - Ja się oczywiście zgadzam, że nie wszyscy są pijakami itd., ale pan przedstawił tych ludzi jako kółko różańcowe. To jest śmiech. Wszyscy rozsądni ludzie wiedzą, o co chodzi. My mieliśmy u nas jednego bezdomnego w ubiegłym roku. Nie było piwnicy, która miałaby kłódki. Szyby były powybijane wszystkie. Zasikane wszędzie, smród niemiłosierny - stwierdził w odpowiedzi jeden z mieszkańców.
Mieszkańcy Wroniej wyraźnie dali odczuć władzom miasta, że czują się zaniedbani i zapomniani, a ich osiedle to niedoinwestowany kraniec miasta. - Mamy kolejną listę z podpisami 300 osób protestujących przeciwko noclegowni. Jesteśmy na krańcu świata. Kto nie ma samochodu, to w sobotę i niedzielę nawet nie może się stąd wydostać. Mamy tu areszt, zakład przetwarzający śmieci, który zatruwa powietrze. Niedawno chciano nam wcisnąć schronisko dla zwierząt. Wszystko, co złe, to na Wronią - stwierdziła Jadwiga Krawczyk, mieszkanka. - W każdym mieszkaniu jest butla z gazem. A jeżeli ktoś zaprószy ogień? Odległość budynku noclegowni od bloku to 8,5 metra, od placu zabaw 20 metrów. Mamy prawo się obawiać - stwierdziła kolejna mieszkanka.
Wiceprezes Panaceum Jerzy Karłowski zapewniał, że w noclegowni panuje ład i porządek i nie będzie mowy o żadnej samowolce ze strony bezdomnych. - Zgadza się, że bezdomny, jeśli nie będzie noclegowni, pójdzie spać na klatkę schodową, bo nie będzie miał dokąd pójść. Jeżeli miasto nie będzie mało możliwości zapewnienia dachu nad głową tym ludziom, to zacznie się dopiero duży problem. Groźnymi osobami dla klatek schodowych, dla piwnic, są ci wolni strzelcy, którzy nie oczekują żadnej pomocy. To są ci ludzie, którzy chodzą po mieście, zbierają pod Tesco, pod Carrefourem po 20, 50 groszy i oni nigdy nie przyjdą do noclegowni z prostych przyczyn. Wejście do noclegowni to jest obowiązek natychmiastowej kąpieli, sprawdzanie, czy nie ma żadnych „biedronek", przebranie się i przestrzeganie regulaminu. Wymagamy od tych ludzi. Jeśli chcą od nas pomocy, to muszą najpierw zrobić coś sami ze sobą. Zero alkoholu. Nie ma takich sytuacji, że przychodzi bezdomny, kładzie się pod noclegownią, a personel nie reaguje. Reagujemy natychmiast. Mamy porozumienie z policją i Strażą Miejską. Jeżeli bezdomny jest w takim stanie, że może sam się poruszać i powiedzieć, jak się nazywa, to przy pomocy innych mieszkańców jest wykąpany, przebrany i położony spać. W tym roku była ciężka zima. Na 50 metrach kw. nocowało po 58 osób. Proszę przyjść i sprawdzić, czy gdziekolwiek jest chociaż pyłek. Ci ludzie, którzy przychodzą do noclegowni, zrobią wszystko, żeby na nią zasłużyć.
Ze strony radnych uczestniczących w spotkaniu padały propozycje zmiany lokalizacji lub nawet przebudowy budynku przy Belzackiej, w którym obecnie mieści się noclegownia. Władze miasta reagowały na te koncepcje sceptycznie. Radny Adam Gaik zauważył dysproporcję w gospodarowaniu pieniędzmi przez władze miasta. Na budowę nowego schroniska dla zwierząt miasto przeznaczyło 2,5 mln, tymczasem na noclegownię 925 tysięcy złotych (a właściwie tylko ponad 500 tys., bo o pozostałą część miasto dopiero zamierza wystąpić).
Prezydent miasta Krzysztof Chojniak zapewnił wszystkich zainteresowanych, że jeszcze raz pochyli się nad problemem. - Dziś gdybyśmy, zwłaszcza pod wpływem emocji, chcieli dokonywać wyboru miejsca, to zapewniam, nie znajdziemy takiego w naszym mieście, gdzie nie byłoby podobnych oporów, których powodem jest bardzo często brak wiedzy czy przesadna obawa przed tymi ludźmi. Noclegownia do tej pory, od 1996 roku, funkcjonuje przy ul. Belzackiej. Proszę zapytać ludzi, którzy mieszkają w tamtej okolicy, czy były i czy są problemy z tymi ludźmi. To nie jest zagrożenie. Nie mogę dzisiaj złożyć deklaracji, że ze względu na wasze protesty rezygnujemy z tej lokalizacji. Nie mogę też powiedzieć, że w sposób zdecydowany przesądzamy o tym. Ja pochylę się nad problem ponownie. Sprawa będzie poddana analizie. Chciałbym, abyście państwo jeszcze raz zwrócili uwagę na to, że jest to obiekt, który jest przygotowywany i ma służyć ludziom - powiedział prezydent.
Miasto wydało już 43 tysiące złotych na projekt zaadaptowania budynku przy Wroniej na potrzeby noclegowni. Czy rzeczywiście sprawa nie jest jeszcze przesądzona?
czytaj również w najnowszym numerze (12) "Tygodnia Trybunalskiego"
AS