Ostatnią placówką, którą wzięli pod swoje skrzydła, jest Schronisko dla Bezdomnych w Piotrkowie. Od pierwszego stycznia prowadzi ją Stowarzyszenie Centrum Pomocy „Panaceum" z Radomska. O tym, jakie ma plany związane z piotrkowską placówką, jakie zmiany i jakie formy pomocy oferuje swoim podopiecznym, opowiadają Remigiusz Staniszewski, prezes Stowarzyszenia „Panaceum", oraz wiceprezes Jerzy Karłowski.
Pierwsze zmiany: książka „wejść" i „wyjść"
Stowarzyszenie „Panaceum" przejęło piotrkowską noclegownię przy ulicy Belzackiej od pierwszego stycznia tego roku. Nowe władze deklarują, że nie będzie zmian w kadrze. Elżbieta Gańczak, która w placówce pracuje już dziesięć lat, nadal będzie pracowała na swoim stanowisku. Prezesi zapowiadają jednak zmiany w prowadzeniu i funkcjonowaniu palcówki. Pierwszą, jaką chcą wprowadzić, jest książka „wejść" i „wyjść".
- Dla wprowadzenia porządku w funkcjonowaniu placówki zamierzamy wprowadzić taką książkę. Chodzi o to, by kierownictwo wiedziało, ile osób aktualnie znajduje się w placówce, a ile osób wyszło poza jego obręb. Ponadto oświadczenie podopiecznego dotyczące tego, gdzie się udaje (chociaż wiemy, że może wpisać nieprawdę), ma służyć temu, żeby po wyjściu z noclegowni taka osoba sama brała odpowiedzialność za swoje postępowanie - mówi Jerzy Karłowski, wiceprezes „Panaceum" i kierownik-koordynator noclegowni przy ul. Belzackiej w Piotrkowie.
- Były przypadki, że podopieczny wyszedł z ośrodka i np. okradł kogoś w mieście (niestety trafiają do nas różni ludzie i każdemu trzeba dać szansę) i złapała go policja. Mundurowym powiedział, że w czasie zdarzenia był w ośrodku. Policja przyjeżdża do noclegowni, pyta mnie, czy w danym czasie podopieczny przebywał w ośrodku. Książka „wejść" i „wyjść" pomaga potwierdzić, że danej osoby w tym czasie w placówce nie było. Chcemy, by podopieczni wpisywali, o której godzinie wychodzą, dokąd idą, a po powrocie notowali godzinę przyjścia - tłumaczy Remigiusz Staniszewski, prezes Stowarzyszenia „Panaceum".
Zero alkoholu
Drugą zasadą, która do tej pory niekiedy była łamana, będzie zasada trzeźwości. Prezesi „Panaceum" zamierzają skrupulatnie jej przestrzegać.
- Będziemy stosować takie same zasady, jak w pozostałych placówkach. Oprócz piotrkowskiej noclegowni mamy pod nadzorem jeszcze trzy inne ośrodki całodobowej opieki: w Radomsku, Grabach (gm. Gidle) i Dalkowie (gm. Czarnocin). Są to metody stare i sprawdzone. Jeżeli osoba przyjdzie do nas w stanie upojenia alkoholowego, wtedy prosimy o pomoc policję lub Straż Miejską. Nie wpuszczamy takich osób do noclegowni, ale jednocześnie nie zostawiamy ich bez opieki. Zimą przecież mogłoby to skończyć się zamarznięciem. Jeżeli wyczuwamy niewielkie ilości alkoholu, na razie przymykamy na to oko ze względu na warunki lokalowe. Kiedy jednak przeniesiemy siedzibę noclegowni na ulicę Wronią i warunki się zmienią, zadbamy o tzw. izolatki i sami będziemy sobie radzić z takimi osobami - mówi Remigiusz Staniszewski.
Pomoc z prawdziwego zdarzenia
Nowe zasady brzmią dość groźnie, jednak prezesi straszyć nie mają zamiaru. Twierdzą, że chcą pomagać ludziom naprawdę, ich działanie to pomoc „z prawdziwego zdarzenia".
- W naszych działaniach nie o to nam chodzi, by przechowywać ludzi latami. Nie o to chodzi, by oni stali w miejscu, tylko zrobili coś ze swoim życiem. Poza tym w każdej naszej placówce staramy się stworzyć klimat taki, by ludzie u nas przebywający czuli się współodpowiedzialni za to, co dzieje się w placówce. W naszej pomocy nie chodzi o to, by ci ludzie tylko jedli, spali i myśleli Bóg wie o czym, tylko włączali się aktywnie w życie - mówi Remigiusz Staniszewski.
- Wiemy, że trafiają do nas ludzie na życiowych zakrętach. Czasem po odbytych karach więziennych, z chorobami alkoholowymi czy innymi nałogami. Każdego traktujemy indywidualnie, ale klasyfikujemy ich. Chcemy pomagać im naprawdę. Praca i przydatność innym bardzo pomaga w wydźwignięciu się z problemów życiowych - dodaje Jerzy Karłowski.
- Nie chodzi o to, by dać im trzy posiłki dzienne i dach nad głową. To nie wystarczy. Dlatego rozmawiamy z tymi ludźmi, organizujemy im fachową pomoc. Współpracujemy z wieloma stowarzyszeniami. Jednym z nich jest Chrześcijańskie Stowarzyszenie Dobroczynne z Radomska. Organizujemy ogniska dla tych ludzi, wycieczki, terapie, grupy wsparcia. Chcemy w ten sposób zachęcić ich do zmiany stylu życia. Nie chcemy, by stali w miejscu. W taki sposób pomagamy ludziom przychodzącym do naszych ośrodków i tak samo będziemy zajmować się tymi z Piotrkowa - mówi Remigiusz Staniszewski.
Zerwać ze stereotypem bezdomnego
Brudny, cuchnący i pijany. Tak właśnie ludzie postrzegają bezdomnych korzystających z pomocy noclegowni czy innych ośrodków. Ludzie przeraźliwie boją się, gdy w ich pobliżu powstaje podobna placówka. Swego czasu tych protestów nie zabrakło również w Piotrkowie. Mieszkańcy ulicy Wroniej, gdzie prawdopodobnie za kilka miesięcy zostanie przeniesiona noclegownia z ulicy Belzackiej, nie chcą mieszkać w jej sąsiedztwie. Swoje zachowanie argumentują strachem o dzieci, o zakłócanie spokoju i porządku w okolicy. Prezesi „Panaceum" nie są zdziwieni takim myśleniem i postępowaniem. Są przyzwyczajeni. Kiedy otwierają nowy ośrodek, zawsze muszą mierzyć się z problemem zerwania ze stereotypem bezdomnego. I... zawsze są pewni zwycięstwa.
- Stereotyp bezdomnego, jaki panuje w Piotrkowie, szybko przełamiemy, bo tak jest wszędzie i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Chcemy żyć w zgodzie z mieszkańcami. Doprowadzamy do tego, by nasi podopieczni byli przydatni i pomagali mieszkańcom danego obszaru. W naszych ośrodkach mieszkańcy noclegowni pracują na rzecz osiedli i wsi. W okolicach placówki nie ma problemów z trawnikami, bo są koszone przez naszych podopiecznych, nie ma problemów ze spadającymi liśćmi, a zimą z zalegającym śniegiem. Nasze ośrodki współpracują ze szkołami czy innymi placówkami (w Radomsku na przykład z „podstawówkami"). Nasi podopieczni pomagają dbać o obejście w tych miejscach - mówi Remigiusz Staniszewski.
- Z każdą gminą, w której stacjonujemy, mamy bardzo dobre układy. Nasi podopieczni remontują budynki, malują szkoły, remizy. Jeśli jest zapotrzebowanie, to odwiedzają osoby chore, samotne i pomagają im w codziennych sprawach. Chcemy, by takie relacje z mieszkańcami mieli również podopieczni z Piotrkowa - dodaje Jerzy Karłowski.
Niosą pomoc, bo sami jej kiedyś doświadczyli
Prezesi „Panaceum" informują, że na prowadzenie piotrkowskiej placówki otrzymają od miasta 110 tys. zł na rok. Zgodnie twierdzą, że taka suma bez problemu wystarczy na sprawne funkcjonowanie noclegowni. Mówią, że jeśli noclegownia zmieni lokalizację, koszty wzrosną ze względu na powierzchnię. Ale nie jest to powód do zmartwienia. Deklarują, że jeśli zabraknie pieniędzy, to poszukają środków zewnętrznych.
- Obaj powtarzamy: gorzej to już było. Teraz może być tylko lepiej - mówią prezesi.
- To nie jest bezpodstawny optymizm. My po prostu mamy doświadczenie w tej dziedzinie. Ośrodki i stowarzyszenie prowadzimy od ładnych paru lat - mówi Jerzy Karłowski.
Okazuje się, że doświadczenie, wiedza i ogromna chęć pomocy innym wynika z problemów życiowych, jakie kiedyś mieli założyciele „Panaceum".
- Pomagam, bo ktoś kiedyś podał mi rękę, kiedy byłem na życiowym zakręcie. Skorzystałem z tej pomocy. Uważam, że tylko pomagając innym, mogę podziękować za ten gest. Będę pomagał do końca swoich dni - deklaruje Jerzy Karłowski.
- Do mnie rękę wyciągnięto osiem lat temu. Nieskromnie powiem, że jesteśmy skuteczni, bo mamy takie a nie inne doświadczenia życiowe. Ja bezdomność znam od podszewki. Swego czasu byłem mieszkańcem Dworca Centralnego w Warszawie. Potem przeszedłem cztery czy pięć ośrodków. Pamiętam, jak kierownictwo traktowało ludzi, co tam się działo. Dzięki tym doświadczeniom wiem, jak nie należy postępować i jak skutecznie pomagać ludziom - mówi Remigiusz Staniszewski.
Jak opowiadają szefowie „Panaceum", determinacja pomocy była wielka.
- Kiedy przyjechałem do Radomska zakładać ośrodek, miałem tylko rower i trzysta cegieł. Budynek, w którym miała powstać placówka, nie posiadał okien, drzwi i... dachu. Wodę na herbatę gotowaliśmy na betonowych blokach, a toaleta była na zewnątrz, po drugiej stronie ulicy... w krzakach. Dziś stoi w tym miejscu ośrodek - mówi Staniszewski.
Każdy człowiek to sukces
Każdy, któremu udało się pomóc. Takich nie brakuje.
- To dla nas wielki sukces, jeśli udaje nam się pomóc ludziom wyjść na prostą. Cieszymy się, że takich nie brakuje. Kilka dni temu nasz ośrodek w Radomsku opuścił chłopak, który wyszedł z nałogu, skończył kurs w urzędzie pracy, podjął prace i wynajął mieszkanie. Mamy też małżeństwo z ośrodka. Dwoje ludzi poznało się w naszej placówce. Pobrali się. Dziś mają już dwójkę dzieci, mieszkanie. Był też u nas Tadziu - narkoman. Teraz już wolny od nałogu. Ma żonę i mieszka w Warszawie. Oczywiście są też ludzie, którzy wyszli od nas i nie kontaktują się z nami. Nie wiemy, czy im się udało - mówi Remigiusz Staniszewski.
- To budujące, kiedy na różnego rodzaju zjazdach czy spotkaniach, gdzieś w Polsce, podchodzi do nas człowiek, były podopieczny, wita się z nami i z dumą mówi: „to jest moja żona, a tam stoi mój samochód" - dodaje Karłowski.
Prezesi „Panaceum" chcą pomagać bezdomnym z Piotrkowa. Chcą, by ci, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie, stali się przydatni i użyteczni dla innych. Założyciele „Panaceum" nie mają wątpliwości, że im się uda.
Ewa Tarnowska