Nie będzie, bo jak mówią kolejarze nie ma komu ani czego świętować. Majątek kolei jest systematycznie dewastowany i rozkradany. Z 800 maszynistów w Piotrkowie pozostało tylko 60-ciu…
We wrześniu przypada 165 rocznica powstania kolei w Piotrkowie. Wiele wskazuje jednak na to, że to będzie smutny jubileusz. Nie będzie ani komu ani czego świętować- mówią z goryczą w głosie członkowie piotrkowskiego Koła Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce. Jeszcze przed kilkunastu laty Piotrków był bastionem kolejnictwa, na kolei i dla kolei pracowało kilka tysięcy piotrkowian- dodają- obszary miasta położone wokół ulic Towarowej i dzisiejszej Roosevelta, ze słynnym „Pekinem” to była kolejowa dzielnica. Nasi ojcowie i dziadkowie, maszyniści, ginęli we wrześniu 1939 roku prowadząc wojskowe pociągi. Dziś z 800 maszynistów w Piotrkowie pozostało nas tylko 60-ciu. Od 18 lat nie było przyjęć do pracy na kolei w Piotrkowie. Z 80 stacjonujących kiedyś w mieście lokomotyw nie pozostała ani jedna. Majątek kolejowy jaki tu pozostał jest bezustannie dewastowany i rozkradany…
Dzielnica widmo?
Rzeczywiście wyprawa w rejon wspomnianych ulic Towarowej i Roosvelta bynajmniej nie napawa optymizmem. Można właściwie rzec, że widok jest dość szokujący. Z budynku, w którym jeszcze przed kilkunastu laty rezydowała m.in. piotrkowska orkiestra kolejowa (ta słynna orkiestra, której tradycje sięgały czasów Piotrkowa gubernialnego) pozostały dosłownie hałdy gruzu. Z kolei z piętrowego, okazałego budynku administracyjnego o ciekawej pod względem architektonicznym elewacji, ostały się chyba tak naprawdę tylko mury. Powyrywane drzwi z futrynami, zdewastowane okna, wystające ze ścian resztki kabli z rozgrabionej instalacji elektrycznej czy pozbijane kafelki w miejscach, które były kiedyś toaletami to tylko niektóre widoczne na pierwszy rzut oka dokonane tu spustoszenia. „Kiedy pod koniec lat 80 instalowano w tym budynku pierwsze komputery na podłogach leżały specjalne, antystatyczne dywany. PKP wydała spore kwoty na odwilgocenie tych murów. A teraz aż serce się kraje, gdy patrzy się na to, co z tego wszystkiego zostało. PKP ten majątek nie interesuje”- mówi, prosząc o zachowanie anonimowości jeden z członków wspomnianego piotrkowskiego Koła Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce. Wcale nie lepiej przedstawia się stojący kilka metrów dalej budynek dawnej piaskowni lokomotyw i szkolenia grup drużniczych. W tym miejscu oprócz ścian nie zachowało się już praktycznie nic. Po zbiorniku wyżarzania piachu, zbiornikach ciśnieniowych czy stalowych bramach nie pozostał żaden ślad. Zawaleniem w każdej chwili grozi zadaszenie nad wejściem do budynku, bo złodzieje złomu powycinali podpory podtrzymujące konstrukcję. „O dokonywanych tutaj grabieżach powiadamialiśmy i policję i prokuraturę. Wiedział o nich także PKP S.A. Oddział Gospodarowania Nieruchomościami i Utrzymania Nieruchomości w Piotrkowie Trybunalskim. Niestety sprawę umorzono, bowiem nie wykryto sprawcy (ów) przestępstwa”- mówią członkowie Koła ZZM w Piotrkowie.
Jeszcze się trzyma tylko parowozownia
Z pozostałego przy ulicy Towarowej majątku kolei najlepiej prezentuje się jeszcze dawna parowozownia. Od kilku lat budowla ta jest w rękach Zakładu Usług Taborowych „Remtrak”. Wzniesiona na planie wachlarzowym hala z 23 stanowiskami dla parowozów/ lokomotyw, bliźniaczka skierniewickiej, datowana prawdopodobnie na początek ubiegłego stulecia, uznawana za największą lokomotywownię na linii warszawsko-wiedeńskiej, w czasach minionego ustroju była miejscem pracy dla blisko tysiąca osób. „Tu życie tętniło prawie całą dobę- wspominają piotrkowscy maszyniści- Na jeden parowozu odstawiony do naprawy czy przeglądu przypadało od 10 do 11 osób. Średnio w ciągu dnia w parowozowni dokonywano przeglądu 9 lokomotyw- 5 elektrycznych i 4 spalinowych. Najwięcej pracy przypadało latem, kiedy to tabor przygotowywano do sezonu zimowego. Zdarzało się, że nie było gdzie parkować na torach lokomotyw, taka ich ilość się tu zjeżdżała. Tutaj nawet jeszcze w latach 90 odbywało się wodowanie parowozów obsługujących zimą beztrakcyjną linię Bełchatów- Tomaszów Mazowiecki.” Bez wątpienia za jedną z największych atrakcji dawnej parowozowni można by uznać znajdującą się przy budowli obrotnicę dla lokomotyw, niestety, żadna z lokomotyw, czy to elektryczna czy też spalinowa, nie zmieni na niej kierunku jazdy. Kilka lat temu, na skutek tzw. bałaganu wynikłego z namnożenia w PKP spółek, ich kompetencji i braku prawidłowego przepływu pomiędzy nimi informacji doszło do rozebrania torowiska prowadzącego do obrotnicy. Po prostu spółka zarządzająca owym torowiskiem kazała je wyciąć nie powiadamiając wcześniej o zamiarze spółki je użytkującej. W ten sposób przejeżdżający przez Piotrków w ubiegłym roku z okazji rocznicy Bitwy warszawskiej 1920 historyczny skład z ochotnikami na front nie mógł skorzystać z obrotnicy przez co parowóz prowadzący pociąg ze stacji w Piotrkowie wyjechał „tyłem do przodu”.
I tylko ludzi i tadycji żal...
Patrząc na to, co dzieje się na pozostałościach piotrkowskiej kolei aż trudno uwierzyć, że miasto, które tak naprawdę swój rozwój i w dużej mierze współczesny wygląd zawdzięcza kolei nie może mieć wpływu na dalsze losy tej części dzielnicy kolejowej. Jest ona przecież częścią jego historii. Przecież „Wiedenka” to nie tylko zabytkowy budynek dworca. Zadziwia również fakt, że i sama PKP nie jest zainteresowana zabezpieczeniem swego mienia. „Urodziny „Wiedenki”, czyli kolei warszawsko-wiedeńskiej, której linia poprowadzona w 1846 roku przez Piotrków wprowadziła miasto w świat współczesnej cywilizacji, powinny być hucznie obchodzone, piotrkowianie powinni być dumni z takiego jubileuszu, PKP również. Wszystko wskazuje jednak na to, że jak sami nie zorganizujemy jakiejś uroczystości, nawet skromnej, to nikt o tym nie pomyśli. Zostaliśmy sami na placu boju. Ot jesteśmy takimi mundurowymi bez mundurowych przywilejów. Ostatnim bastionem kolei w mieście. Gdy odejdziemy prowadzić parowozy na niebiańskich szlakach to wszyscy zapomną o tradycjach Wiedenki w Piotrkowie…”- nie kryją żalu piotrkowscy maszyniści.
Czy rzeczywiście przypadający na 2 września jubileusz piotrkowskiej kolei będzie najsmutniejszym w jej dziejach nad Strawą? A jeśli tak to, co na to patrzący gdzieś tam z góry Anglik Johl, maszynista, który 2 września 1846 roku o godzinie ¾ na 4-tą po południu, przyprowadził na piotrkowską stację pierwszą lokomotywę marki Kalievils ciągnącą aż 25 wagonów? Oj chyba nie tak to sobie wyobrażali twórcy kolei warszawsko-wiedeńskiej…
Agawa
Foto:
1. W okresie międzywojennym piotrkowska parowozownia była największą na lini dawnej kolei warszawsko- wiedeńskiej.
2. Widok w rejonie ulic Roosevelta i Towarowej jest dość szokujący. Z piętrowego budynku administracyjnego kolei ostały się tylko mury. Powyrywane drzwi z futrynami, zdewastowane okna, wystające ze ścian resztki kabli z rozgrabionej instalacji elektrycznej czy pozbijane kafelki w miejscach, które były kiedyś toaletami to tylko niektóre widoczne na pierwszy rzut oka dokonane tu spustoszenia...
3. Wcale nie lepiej przedstawia się stojący kilka metrów dalej budynek dawnej piaskowni lokomotyw i szkolenia grup drużniczych. Zawaleniem w każdej chwili grozi zadaszenie nad wejściem do budynku, bo złodzieje złomu powycinali podpory podtrzymujące konstrukcję...
4. Piotrkowska parowozownia w trakcie budowy- jedno z nielicznie zachowanych archiwalnych zdjęć tego obiektu.