W mieszkaniu nie ma bieżącej wody, nie ma łazienki, nie ma toalety. Są za to robaki wychodzące spod podłogi, są myszy i szczury, dziurawe okna i przeciekający dach.
Milena Szewczyk wychowuje 3-letnią Amelię sama. Córka wymaga opieki 24 godziny na dobę. Leki, hydromasaże, rehabilitacja, cewnikowanie co trzy godziny, w dzień i w nocy. Kobieta po pomoc zwróciła się do gminy. Od kilku miesięcy prosi o mieszkanie socjalne. - Gdyby nie Amelia, nie prosiłabym. Robię to tylko dla niej - mówi kobieta.
Część budynku, w którym mieszka pani Milena, gmina zburzyła w 2007 roku. W pomieszczeniu obok jej mieszkania do niedawna żył 87-letni mężczyzna, alkoholik. Zmarł, ale bałagan po nim pozostał. - Teraz mieszkam z tatą. W mieszkaniu jest wilgoć, budynek cały jest do rozbiórki. Nie ma łazienki, nie ma wody, nie ma ubikacji. Toaleta jest na dworze, całe moje życie tak mam, 24 lata. Wszystko jest do wymiany, podłogi, okna, drzwi. Jest pełno robaków, myszy, szczurów - mówi kobieta.
Ponad pół roku temu Amelia przeszła ciężką operację. W grudniu lekarze wstawili dziecku implant stabilizujący kręgosłup. - Amelia ma rozszczep kręgosłupa i wodogłowie, ma też pęcherz neurogenny. Przez cały rok musiałam ją cewnikować. Być może będę musiała robić to do końca życia. Dlatego potrzebna jest bieżąca woda, łazienka. Teraz córka ma kłopoty z gardłem. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie chodzić. Myślę, że Amelia będzie potrzebowała opieki przez całe życie, tym bardziej, jeśli będzie cewnikowana. Stara się, jak może - podnosi się, pełza po podłodze, rehabilitacja trochę pomaga - mówi matka dziecka.
Pani Milena podkreśla, że gdyby nie córka, nie starałaby się o mieszkanie socjalne, bo po 24 latach życia w takich warunkach, zdążyła się już przyzwyczaić. - Wstaję rano. Cewnikuję Amelię. Daję jej mleko, potem leki. Rehabilituję ją, masuję nóżki na tyle, ile umiem. Chciałabym żyć w normalnych warunkach, w takich, na jakie zasługuje to dziecko. Ja mieszkałam tutaj przez 24 lata i było dobrze. Z nią jest mi ciężko. Do hydromasażu trzeba wlać czystą wodę. Muszę przynieść dwa wiaderka od sąsiadów, a nie zawsze chcą dać tę wodę. Jedni dadzą, inni nie, nawet jeśli chcę zapłacić. A ja muszę cewnikować Amelię co trzy godziny. W takich warunkach jest naprawdę trudno, bo trzeba wodę wlewać, trzeba ją przemyć wodą, potem rywanolem, włożyć cewnik. Przy każdym cewnikowaniu zużywa się jedną parę rękawiczek. Pieniądze, które mam, nie starczają na wszystko, ale jakoś staram się przeżyć. Raz się pójdzie pożyczyć, potem się oddaje. Rehabilituję córkę w domu. Amelia ciągle choruje. Nie mam wody, nie mam ubikacji, nie ma tutaj kanalizacji, nic nie ma.
Amelia wymaga opieki przez cały czas. Nawet w nocy dziecko trzeba przekładać na drugi bok, bo samo tego nie zrobi. Latem warunki panujące w mieszkaniu można z trudem znieść, prawdziwe piekło jest zimą. - Zimą muszę wydać mnóstwo pieniędzy na opał. Wszędzie jest zimno, natychmiast się wychładza, zaraz po napaleniu w piecu. Dygoczemy z zimna, najgorzej jest rano - mówi Milena Szewczyk.
więcej w najnowszym numerze (31) "Tygodnia Trybunalskiego"
AS