- Panie Prezydencie, jak Pan znosi krytykę? Czy w połowie drugiej kadencji ma Pan trochę grubszą skórę?
- Niewątpliwie tak, człowiek nabiera nieco większej odporności. Poza tym, jeśli ktoś decyduje się na służbę publiczną, musi się również liczyć z takimi sytuacjami, zgodnie z powiedzeniem: “Kto się boi wilków, ten nie wchodzi do lasu”. To jednak nie znaczy, że krytyka w ogóle nie robi na mnie wrażenia. Oczywiście są sytuacje, które czasami po prostu irytują, ale nie mają większego wpływu na codzienną pracę.
- Co Pan sądzi o Piotrkowskiej Inicjatywie Obywatelskiej? Czy którykolwiek z zarzutów wysuniętych pod Pana adresem daje do myślenia?
- Ocenę tej grupy ludzi pozostawiam piotrkowianom. Mam na ten temat zdanie sprecyzowane, bo są to konsekwencje pewnych działań, które miały miejsce praktycznie już w czasie kampanii wyborczej, kiedy po raz drugi ubiegałem się o urząd prezydenta. Oni mieli swoich kandydatów. Gdy prognozy wskazywały, że mogę wygrać, cytowano mi wypowiedź jednej z osób: “Chojniak ma szansę wygrać wybory, ale nawet jeśli tak się stanie, to natychmiast rozpiszemy referendum”. Jest to więc działanie zaprogramowane, a wynikające z zupełnie innych powodów niż te, które podają. Niezależnie od tego, jaką postawę bym przyjął, czego bym nie zrobił, to i tak te osoby byłyby aktywne z wiadomych względów - potraciły pewne możliwości, wpływy, posady, nie mogą realizować własnych interesów, które niekoniecznie są korzystne dla piotrkowian i dla naszego miasta.
To nie są zarzuty, tylko populistyczne hasła, które można skierować pod adresem każdego samorządowca, co zresztą opozycja - ta mało pomysłowa - w większości samorządów robi.
- Jeden z zarzutów PIO brzmi: “gwałtownie rosną koszty utrzymania w mieście”. Prawda czy fałsz?
- Sytuacja w kraju powoduje, że koszty utrzymania wszystkich ludzi rosną, w jakimkolwiek miejscu w Polsce byśmy się nie znaleźli. Jeśli porównamy Piotrków Trybunalski z innymi miastami, to sytuacja - jeśli chodzi o stawki za wodę i ścieki czy podatek od nieruchomości - jest naprawdę zadowalająca. Każdej stawce można oczywiście zarzucić, że jest za wysoka, bo teoretycznie każdą można ustalić na poziomie niższym. Ale to tylko teoria. Obecne wyliczenia wynikają z dokładnych analiz i realnej sytuacji w mieście.
- Kolejna ocena ze strony PIO: “Piotrkowską władzę cechuje fałsz i obłuda”. Pytanie do Pana - czy władza deprawuje?
- To jest ocena tych ludzi. Każdy ma prawo do oceny. Zdaję sobie sprawę, że służba publiczna to niełatwy odcinek, odpowiedzialny i często niewdzięczny. Taka służba może się również spotykać z krytyką, ale ja ocenę pozostawiam ludziom. Czy mam zaprzeczać i udowadniać, że nie mam garba? To są ludzie w jakiś sposób sfrustrowani i tego rodzaju argumenty zawsze będą wysuwać. Ja mam swoje zdanie na ich temat, bo niektórych znam dostatecznie dobrze i ich zachowanie mnie nie zaskakuje.
- Zarzut kolejny – “władze Piotrkowa wydają publiczne pieniądze niegospodarnie i rozrzutnie”. Czy pod tym względem żałuje Pan którejkolwiek ze swoich decyzji?
- Nie. Jestem przekonany, że podjęte decyzje służą naszemu miastu. Szczególnie te duże wydatki zawsze poprzedzone są analizą, nie tylko moją, ale szerszego kręgu osób. Staram się posiłkować opinią moich współpracowników, którzy mają więcej wiedzy na dany temat i większe doświadczenie – zgodnie z zasadą, że każdy rozsądny człowiek powinien otaczać się ludźmi mądrzejszymi od siebie w danych dziedzinach. Każda decyzja jest przeanalizowana, przemyślana i racjonalna. Czasem z boku komuś może się wydawać, że można było zrobić inaczej i - nie znając specyfiki sprawy, nie znając detali - może swobodnie ferować osądy, podając jednocześnie diagnozy typu: “to jest niewłaściwe”, “należałoby zrobić inaczej, za dużo mniejsze pieniądze”. Przypominam jednak, że w samorządzie przy wydawaniu pieniędzy publicznych obowiązują przepisy prawa, m.in. Ustawa o finansach publicznych, czy Prawo zamówień publicznych. Wszystko jest do sprawdzenia. Są to sprawy dostępne, przejrzyste i transparentne.
- Ci, którzy Pana krytykują, pytają, dlaczego Piotrków protestuje. Pytam więc Pana: dlaczego Piotrków protestuje?
- Co to znaczy Piotrków protestuje?
- Chodzi m.in. o protest społeczności IV Liceum w związku z przeniesieniem szkoły czy protest kupców handlujących przy “Kwadracie”.
- Zawsze, kiedy następuje jakaś zmiana, budzi ona obawy, uzasadniony niepokój. W przypadku społeczności IV Liceum jest to niepokój przede wszystkim młodzieży, która reaguje bardzo emocjonalnie. Ja, podejmując decyzję o zmianie lokalizacji szkoły, miałem na celu stworzenie możliwie jak najlepszych warunków do nauki i pracy społeczności IV LO, społeczności SP 10 i Gimnazjum nr 2, bo wszystkie te trzy szkoły w tym procesie uczestniczą. Gdybym posiłkował się tylko i wyłącznie względami finansowymi i wskaźnikami demograficznymi, to tak naprawdę należałoby zlikwidować co najmniej jedną szkołę ponadgimnazjalną. Ze statystyk wynika, że w przyszłym roku będziemy mieli ok. 10 oddziałów mniej w szkołach ponadgimnazjalnych, a za dwa lata aż o ok. 24 klasy mniej!
Tymczasem IV LO liczy dziś 11 oddziałów, w przyszłym będzie ich prawdopodobnie 9, a za dwa lata może być jeszcze mniej.
Uważam, że przeniesienie IV LO do budynku Gimnazjum 2 nie tylko polepszy warunki, ale i uchroni tę szkołę przed likwidacją, zapewni utrzymanie pracy dla pracowników administracyjno-obsługowych i zmniejszy niebezpieczeństwo utraty pracy dla niektórych nauczycieli.
Jeśli zaś chodzi o handlujących obok “Kwadratu”, to dostali oni konkretną propozycję dzierżawy gruntu. Cała sprawa to problem sztuczny, podżegany przez rozrabiaków politycznych.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Aleksandra Stańczyk