Michał Szulc
... z kozetki Doktora Freuda
psycholog, neuroterapeuta, szczęśliwy mąż jednej żony, miłośnik wsi z wyboru, hodowca koni z przypadku <<< gabinet@mailplus.pl >>>

wpisów

… o wychowaniu
Środa, 29 sierpnia 2012
Po kolejnej dłuższej przerwie wakacyjnej przed nami cykl felietonów podnoszących - rzec można by – problematykę zawodową autora. Na początek temat, którym psycholodzy zajmować się mogą, a nawet należałyby powiedzieć zajmować się zwykli, jakkolwiek kwestie poruszone dzisiaj leżą w materii, której ogląd przynależy raczej profesjom innym i bardziej niż moja zwróconym na aspekt praktycznych implikacji wiedzy o człowieku.

Mowa o wychowaniu, które jest języczkiem u wagi dziedzin raczej wyrastających z psychologii, czy stanowiących jej jakąś tam składową, takich jak dla przykładu pedagogika. Oburzenie pedagogów na powyższy, rażący przykład dyskryminacji czy wręcz naukowego seksizmu pominiemy milczeniem ot choćby dlatego, że ludzie kulturalni nie kłócą się o fakty. Mniejsza zresztą o pedagogikę, gdyż nie o nią rzecz idzie.

Wykonując zawód jaki wykonuję nagminnie słyszę o trudach wychowania. Media trąbią o sztuce wychowania przy wtórze różnych solistów, o mądrze i modnie jednocześnie brzmiących tytułach – wcale zresztą nie naukowych – takich jak trener umiejętności takich czy siakich, nazywany niekiedy z angielska coachem, albo dla równowagi swojsko brzmiąca nadopiekunka. Spostrzegawczych czytelników przestrzegam przed łączeniem powyższych dywagacji z osobami i zdarzeniami z przestrzeni publicznej i publicznie intencji klejenia jednego z drugim się wypieram.

Prawda o bólach wychowawczych w jakich jedynie jest zdolny zrodzić się człowiek godny swego imienia jest ostatnią z prawd przytaczanych anegdotycznie przez księdza Tischnera. Znaczy jest to … nieprawda, albo jak kto woli ordynarne kłamstwo. Niekoniecznie zresztą świadome, albo powielane ze złej woli. Przeciwnie zwykle opinia taka jest kalkowana na zasadzie poprawności politycznej, dogmatycznie i bezmyślnie. Wystarczy jednak na chwilę tylko odłożyć okulary nowoczesności aby dostrzec, że wychowanie nie jest i  nie może być niczym trudnym.

Pokolenie naszych matek i ojców, a tym bardziej naszych babek i dziadków wydaje się być pokoleniem nieźle wychowanym. Tymczasem nasi dziadkowie i pradziadkowie, nasze babcie i prababcie nie miały okazji słuchać porad psychologów, nie czytały poradników dla młodych matek, nie uczestniczyły w kursach przedmałżeńskich, nie konsultowały się z paniami przedszkolankami, nie uczestniczyły w projektach edukacyjnych szczodrze finansowanych przez eurokratów. Mimo to wychowały pokolenie sierpnia 44, pokolenie żołnierzy wyklętych, wreszcie pokolenie zwykłych ludzi uczciwie pracujących w czasach nie dających żadnej nadziei i perspektywy. Pokolenie ludzi którzy o konopiach wiedzieli że służą do wyrobu sznurka i wstawali z siedzeń autobusowych na widok staruszki.

Oczywiście wywód ten nie jest, w jakimkolwiek sensie, dowodem na banał pracy z młodym człowiekiem. Może nawet - przewrotnie mówiąc - cały ten felieton to jedna wielka sofistyka, ta ostatnia jednak zawsze służy obronie dogmatów. Pomyślmy więc drodzy moi dlaczego musimy dzisiaj bronić, upadający w świetle powszechnych narkomańskich doświadczeń młodzieży, wzrostu liczby zachowań ryzykownych, przestępczości nieletnich czy po prostu zwykłej i nagminnej rodzicielskiej bezradności dogmat o kardynalnym znaczeniu psychoedukacji. Czyżbyśmy byli aż tak niedouczeni …








Pozostałe felietony autora:
 Klechdy naszych czasów
 Wojna światów
 … o odwracaniu kota ogonem
 Lustereczko powiedz przecie …

Komentarze (0)
ciekawa
~ciekawa (Gość)
30.08.2012 12:06

gabinet@mailplus.pl
Czy podawanie przy nazwisku autora adresu internetowego prywatnego gabinetu to jakiś nowy standard?

reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat