TERAZ8°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Piotrkowski szpital płaci za makabrę w kostnicy

Dziennik Łódzki wt., 23 czerwca 2009 09:14
70 tysięcy złotych odszkodowania wypłacił Samodzielny Szpital Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim rodzinie zmarłej 61-latki, której ciała nie schowano do chłodni i błyskawicznie rozłożyło się ono w przyszpitalnym prosektorium. Obyło się nawet bez sądowego procesu. Szpital zapłacił dobrowolnie po tym, jak pozew o odszkodowanie wpłynął do wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w Piotrkowie.

Wykryto bloker reklam!

Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.

Teraz kolejna rodzina, która padła ofiarą identycznego zaniedbania, domaga się odszkodowania w tej samej wysokości.
Horror w szpitalnym prosektorium wydarzył się w lipcu 2007 roku. Rodziny osób, które w feralny weekend zmarły w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Rakowskiej w Piotrkowie, przeżyły podwójną tragedię. Ciał przeniesionych do przyszpitalnego prosektorium nikt nie schował do komór chłodniczych. Upał i burza doprowadziły do błyskawicznego rozkładu. Bliscy nie mogli nawet pożegnać zmarłych, bo widok był makabryczny.


61-letnia pani Regina chorowała na raka i nie było już dla niej ratunku. Zmarła w sobotę rano, a po odbiór ciała rodzinie kazano zgłosić się w poniedziałek. Jednak tego dnia bliscy odebrali telefon z firmy pogrzebowej, że "coś się stało i ciało nie nadaje się do ubrania, a nawet do rozpoznania". Relacjonowali potem, że w prosektorium panował fetor, latały muchy. W rozkładzie były ciała kobiety oraz mężczyzny, który zmarł w ten sam weekend.


Postępowanie wszczął rzecznik praw obywatelskich. Jedna z pokrzywdzonych rodzin złożyła doniesienie do prokuratury. Postępowanie wszczęto w sprawie znieważenia zwłok, ale ostatecznie śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa i dochodzenie umorzono. Po stronie szpitala nie było bowiem winy umyślnej. Były natomiast konsekwencje służbowe. Trzy osoby straciły pracę, jedna otrzymała naganę, a dwuosobowa kadra prosektorium została wymieniona. W ubiegłym roku z prowadzenia prosektorium szpital całkiem zrezygnował.


Po 35 tys. zł placówka wypłaciła córce i synowi zmarłej 61-latki. Gdy po pieniądze zwróciła się druga rodzina, zaproponowano jej już jednak 10 tys. złotych. - Jestem zbulwersowany, że traktuje się różnie ludzi, których spotkała taka sama tragedia - mówi mecenas Mariusz Sadowski, adwokat reprezentujący pokrzywdzone rodziny. Właśnie złożył kolejny pozew.


Marek Obszarny  POLSKA Dziennik Łódzki

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 12

    reklama

    Dla Ciebie

    8°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio