Skróty cieszą się bardzo dużą popularnością wśród młodzieży. Wystarczy przytoczyć kilka rozmów z nastolatkami prowadzonych za pomocą komunikatora. Osoby nieco starsze (nie stare!) mają często problemy ze zrozumieniem niektórych myśli przekazywanych przez młodzież.
Wielu polonistów obawia się, że język stanie się w końcu bardzo niezrozumiały. - Mamy wrażenie, że kontakt młodzieży z językiem polskim ogranicza się do lekcji, ewentualnie do wykonania pracy domowej. Młodzież mało czyta – nie chodzi tutaj tylko o lektury. Młodzi omijają czasopisma i inne książki, pozbywając się nawyku i chęci. Brakuje właściwego wzorca. Nawet jeśli młodzież czyta informacje w Internecie, to nie zawsze są tam one podane poprawną polszczyzną. Niedobrze stałoby się, gdyby całkowicie zalał nas taki żargon, bo kiedy stracimy czystą ojczystą mowę, stracimy tożsamość – wyjaśnia polonistka.
O to, czy poprzez stosowanie skrótów typu thx, omg, itp. język dzisiejszej młodzieży robi się coraz bardziej “dziwny” i niezrozumiały, zapytaliśmy językoznawcę Marka Grynkiewicza. - Najkrótsza odpowiedź na to pytanie to 'np' - czyli no problem. Jest oczywiste, że każde środowisko posługuje się słownictwem związanym z wykonywanymi czynnościami i używanymi urządzeniami i przedmiotami. Czy ktoś zrozumie język utrwalony w tekście J. Tuwima “Ślusarz”? Sam fakt tworzenia skrótów jest zjawiskiem nie tylko obecnym w piśmie, ale także w języku mówionym - zwłaszcza potocznym. 'Nara' to taki sam skrót (od 'na razie') jak wać pan (od 'wasza miłość pan') – wyjaśnia Marek Grynkiewicz.
Czy coraz bardziej rozpowszechnione używanie skrótów spowoduje jednak pewnego rodzaju zanik komunikacji między ludźmi młodego pokolenia a osobami starszymi? Zdaniem Grynkiewicza (jak napisał IMO - in my option) - jest to oczywiste. - Ale nie chodzi tu o brak komunikacji, wszak podstawowy zasób słownictwa jest wspólny, tylko o zjawisko, o którym mówią socjologowie - rodzi się pokolenie internetowych tubylców i internetowych imigrantów. Ci, którym będzie zależało na kontakcie, zawsze odnajdą drogi, także językowe, do komunikowania się – mówi językoznawca.
- Ja też używałem (w swoim czasie) slangu młodzieżowego, aby wapniaki nie kumały. Jeśli chodzi o konieczność dokształtu z mojej strony, to zdarzało się to wówczas, gdy zagłębiałem się w język graczy internetowych. Ale IMAO - FYI - to ani :-O, ani (8-o. Jeśli pozostaje w nas radość podążania za biegnącym czasem i nie boimy się zmian, to kontaktu z małolatami nie utracimy. Ku obopólnej satysfakcji. To ciągle jest nasz wspólny świat – mówi Marek Grynkiewicz.