Bawełniana: Znaki nie są do ozdoby
Dziennik Łódzki czw., 11 września 2008 15:31
Mieszkańcy ul. Bawełnianej i kilku przyległych, prowadzących do ul. Sulejowskiej, w akcie desperacji wyszli wczoraj na drogę, chcąc nie dopuścić do przejazdu ciężarówek. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciw firmie, która od kilku lat wozi przed ich domami kruszywo drogowe ciężkimi autami.
- Od jakiegoś czasu jeżdżą już dzień i noc - denerwuje się Halina Meckier z ul. Filtrowej. - Mamy tu hałas i pył. Pękają ściany, ulice niedawno wyremontowano, a wyglądają, jakby w ogóle ich nie naprawiano.
- Piszemy od czterech lat do prezydenta, do wojewody. Mamy opinię specjalistów, że firma powinna się niezwłocznie stąd wynieść, wszystko na nic - poirytowania nie kryje też mieszkający niedaleko Tadeusz Biegała.
Jacek Marusiński, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Piotrkowie, czuje się bezsilny. - Wciąż przerabiamy ten temat na komisji bezpieczeństwa, wystawiliśmy znaki ograniczające tonaż dla przejeżdżających samochodów do 2,5 tony - wylicza.
Marusiński jest zdania, że przedsiębiorca rozpoczynający uciążliwą działaność, powinien liczyć się z otoczeniem.
Firma jednak, jak się okazuje, nie musi liczyć się z otoczeniem. Nie potrzebowała zezwolenia na działalność, wystarczył wpis do ewidencji gospodarczej. - Działamy na terenie przemysłowym, jakoś musimy tu dojeżdżać i stąd wyjeżdżać - podkreśla Jacek Gajda, właściciel firmy.
- Możemy tylko prosić, by firma przeniosła się na ul. Glinianą, gdzie nie będzie uciążliwa - dodaje Elżbieta Jarszak z biura prasowego Urzędu Miasta. Gajda potwierdza, że chce firmę przenieść, ale nie zakończył jeszcze etapu załatwiania wszystkich formalności.
Mieszkańcy największy żal mają do policji. Uważają, że pozwala ona łamać prawo drogowe. 40-tonowe ciężarówki jeżdżą bezkarnie ulicami, gdzie obowiązuje ograniczenie do 2,5 t. Przypuszczają, że gdyby mandaty uprzykrzyły firmie życie, szybko by się wyniosła.
- Przedsiębiorca ma prawo dojeżdżać do miejsca garażowania - mówi Ewa Żerek z biura prasowego piotrkowskiej policji. Kierowcę ukaranego mandatem sąd grodzki uniewinnił uznając, że nie można utrudniać działalności gospodarczej.
- My jesteśmy od stawiania znaków, od pilnowania tego, by były przestrzegane jest policja - ucina Marusiński.
Aleksandra Tyczyńska POLSKA Dziennik Łódzki
Komentarze 2