Nie wszystkie miasta decydują się na zatrudnienie tzw. stopków. W niektórych miejscowościach bezpieczeństwo przy szkołach poprawiać mają progi zwalniające czy przejścia dla pieszych pomalowane w biało-czerwone pasy. W Piotrkowie bezpieczeństwa dzieci pilnują profesjonalni „przeprowadzacze”. Szkolnych strażników znaleźć można przy dziewięciu szkołach tj. SP nr 5, 8, 10, 11, 12, 13 i 16 oraz przy Zespole Szkolno-Gimnazjalnym nr 1 i Gimnazjum nr 4.
Zapewnienie bezpiecznego przeprowadzania dzieci przez ulice przy wytypowanych szkołach zapisane jest w statucie Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta. Zadanie to wynika z Programu Bezpieczne Miasto, przyjętego przez Radę Uchwałą z 19 grudnia 2012 roku. - W projekcie budżetu miasta na 2014 roku została zapisana kwota 220 tys., jaką ZDiUM może przeznaczyć na zapłatę firmie wyłonionej w drodze postępowania przetargowego, która będzie realizowała zadanie przeprowadzania dzieci przez ulice przy szkołach. W 2013 roku była to firma PIOCEL, która też wygrała przetarg na 2014 rok - informuje nas Agata Wypych ze ZDiUM.
Zanim zajął się tym ZDiUM, zadanie było realizowane przez Referat Zarządzania Kryzysowego, a jeszcze wcześniej przez Referat Edukacji Urzędu Miasta. W sumie „stopki” funkcjonują w mieście od kilkunastu lat.
Czy dzieci dzięki „przeprowadzaczom” są bezpieczniejsze? O to zapytaliśmy piotrkowską drogówkę. - Jak najbardziej są potrzebni - mówi Artur Szczegielniak, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego w Komendzie Miejskiej Policji w Piotrkowie. - Zawsze na początku roku szkolnego robimy objazd po mieście, żeby dodatkowo ich przeszkolić. Na Łódzkiej np. był problem, że „stopek” za szybko lub za wolno wchodził na jezdnię. Kierowcy przyzwyczaili się już do ich obecności. Kierowca, dojeżdżając do przejścia dla pieszych, nie patrzy na dziecko, tylko na „stopka”. To oczywiście nie jest dobrze, ale przyzwyczajenie robi swoje. Jeśli stopków byśmy nagle „zdjęli”, to byłoby nieciekawie. Dziecko wie, że tylko w tym jednym konkretnym miejscu, niedaleko szkoły stoi osoba, która przeprowadza przez jezdnię. Wypatruje „stopka”, jeśli go nie ma, to czeka.
- Trudno powiedzieć, czy dzięki stopkom jest bezpieczniej na ulicach. Na pewno działa w tym przypadku siła przyzwyczajenia - twierdzi z kolei Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie. - Trudno przewidzieć, co by się stało, gdyby ich nie było. Często obserwujemy, że te osoby umożliwiają przejście przez jezdnię nie tylko dzieciom, ale też np. osobom starszym. Kierowcy również się przyzwyczaili, ich czujność przy dojeżdżaniu do szkół jest większa. Oczywiście ja byłbym ostrożny, jeśli chodzi o bezgraniczne zaufanie do osób przeprowadzających dzieci przez ulicę. Na pewno stopek nie jest w stanie zapewnić dziecku 100-procentowego bezpieczeństwa.
- Może gdyby kierowcy zachowywali szczególną ostrożność, dojeżdżając do przejść dla pieszych, szczególnie tych, które nie są regulowane sygnalizacją świetlną, instytucja „stopka” w ogóle nie byłaby potrzebna. Jest jednak inaczej – mówi specjalista w dziedzinie BRD Michał Franas z piotrkowskiego WORD-u. - Oczywiście, można powiedzieć, że dzieci wówczas są mniej czujne, bo dorosła, specjalnie przeszkolona i oznaczona w sposób bardzo widoczny osoba wprowadza dzieci na przejście, wcześniej zatrzymując pojazdy, ale niestety kierowcy często powodują wypadki właśnie na przejściach, dlatego taka dodatkowa forma bezpieczeństwa małoletnich pieszych sprawdza się. Dodatkowo, zarówno nauczyciele, jak i policja, pracownicy WORD prowadząc lekcje, pogadanki z zakresu wychowania komunikacyjnego, uczulają dzieci już w przedszkolach na to, jak prawidłowo należy przechodzić przez jezdnię. Nie uważam, że osoby przeszkolone z zakresu kierowania ruchem drogowym przyczyniają się w jakiś sposób do zmniejszania koncentracji pieszych, ich rola, to głównie zatrzymanie pojazdu w celu bezpiecznego wejścia pieszego na jezdnię. Niezależnie, czy przy przejściach są osoby pomagające w zatrzymaniu ruchu, czy ich nie ma, to pieszy (także dziecko) zanim wejdzie na jezdnię musi rozejrzeć się w lewo, prawo, lewo – zaznacza M. Franas.
O tym, że „stopek” nie zapewni dziecku 100-procentowego bezpieczeństwa przekonaliśmy się kilka razy. W listopadzie 2012 roku w dzień powszedni po godz. 15 na przejściu dla pieszych pomiędzy I LO (Aleje Kopernika) a SP 16 81-letni kierowca volkswagena golfa potrącił dziecko. Chłopiec trafił do szpitala.
W listopadzie 2011 roku do groźnego zdarzenia doszło z kolei przy SP 10 (wtedy jeszcze w al. 3 Maja). Około godziny 8.00 kierowca nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i potrącił chłopca, który był już na pasach. Na środku przejścia dla pieszych stała wtedy pani „stopek”. Niestety nawet jej obecność nie zapobiegła wypadkowi. 10-letnie dziecko trafiło do szpitala z wybitymi zębami. Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia (na szczęście jeszcze tego samego dnia wpadł w ręce policji).
as