Z dzieckiem na ręku przez miasto

Tydzień Trybunalski Poniedziałek, 12 lipca 20100
Życie młodej mamy nie jest łatwe... Do przyjemności z pewnością nie należy pchanie przed sobą wózka i forsowanie...
Fot. J. MizeraFot. J. Mizera

...wysokich krawężników, dziur, wybojów, nie mówiąc już o przejechaniu przez przejazd kolejowy. Kiedy już uda nam się przejechać przez piotrkowskie ulice, pojawia się pytanie, gdzie wybrać się z kilkuletnim dzieckiem, aby ciekawie zorganizować mu czas.

 

Z takimi problemami przyszła do naszej redakcji Małgorzata Koźlik, mama półtorarocznego Frania i kilkumiesięcznej Marysi. Okazuje się, że w naszym mieście nie tylko nie ma dokąd pójść, ale również trudno spaceruje się z dzieckiem na ręku i za rękę. Czy rzeczywiście Piotrków aż tak bardzo nie sprzyja młodym mamom?

 

- Chciałabym wiedzieć, gdzie mogłabym pójść z dziećmi w ciągu dnia, gdzie mogłabym je zostawić pod opieką. W Piotrkowie nie ma takiego miejsca. Chciałabym pójść z synem tam, gdzie mógłby pobyć z innymi dziećmi, pobawić się z nimi - mówi młoda mama.

 

Chyba nie jest jednak tak źle, bo w Piotrkowie mamy kilka sal zabaw dla dzieci. Problem w tym, że niekoniecznie spełniają one wymagania zarówno mam, jak i dzieci. - Sal zabaw pojawiło się ostatnio sporo w naszym mieście. Wcześniej była jedna przy Jagiellońskiej, później pojawiła się następna przy Sulejowskiej. Porównanie między jedną a drugą jest takie, że standard i jakość tej przy Sulejowskiej jest lepszy. Są tam nowsze rzeczy, pomieszczenie jest wyremontowane. Przy Jagiellońskiej z kolei są ciekawsze sprzęty, ciekawsze zabawki. Mój syn na przykład w sali przy Sulejowskiej bardzo szybko się nudzi. On sobie przez chwilę pozjeżdża i... tyle - mówi Wiola, mama 6-letniego Kacpra.

 

Podobnego zdania jest Agnieszka, której syna Wiktora już dawno znudziło nurkowanie w basenie wypełnionym plastikowymi piłkami. - Wiktor najbardziej lubi chodzić na Jagiellońską, chociaż jest tam szaro i ciemno. Właściciele takich miejsc powinni zorganizować dla dzieci coś nowego, bo ile można zjeżdżać po zjeżdżalni i skakać w piłeczkach. A przy Sulejowskiej nie ma nic innego. Natomiast przy Słowackiego (tam, gdzie kiedyś była Piotrkowianka) też Wiktorowi nie odpowiada, bo tam przychodzą malutkie dzieci. Wiktor już jest za duży. Dla niego nie ma tam atrakcji - mówi Agnieszka i dodaje, że potrzeb jej syna nie zaspokaja także najnowsza sala zabaw, która powstała właśnie na rogu ulic Kostromskiej i Belzackiej. - Bajkoland, który niedawno został otwarty na rogu Kostromskiej/Belzackiej jest bardzo mały. Wystarczy czwórka dzieci i pomieszczenie jest pełne, bardzo mała powierzchnia do zabawy. Jest gorąco, dzieci są "ugotowane". Trzeba przyznać, że jest tam bardzo dobra opieka i wystrój jest bardzo ładny, wszystko zorganizowane jak trzeba, pracownicy bawią się z dziećmi, ale obiekt jest zdecydowanie za ciasny. Plusem jest oczywiście to, że można tam zostawić dziecko pod opieką i wyjść na przykład zrobić spokojnie zakupy. Przy Jagiellońskiej tego nie ma.

 

Mamy w Piotrkowie sale zabaw, mamy place zabaw. Czego nie mamy? - Są sale zabaw, ale wiadomo, że teraz, kiedy jest ładna pogoda, siedzenie w pomieszczeniu nie wchodzi w grę. Wiem, że w Tomaszowie Mazowieckim w Miejskim Ośrodku Kultury są zajęcia dla takich właśnie maluchów, gdzie chyba dwa razy w tygodniu można zostawić dzieci na godzinkę i one się tam bawią, mają opiekę, uczą się różnych rzeczy. Wszystko za symboliczną opłatę. W naszym mieście tego nie ma - mówi Małgorzata.

 

Jakość sal zabaw w naszym mieście to jedno. Drugie to stan chodników, które do bajkolandów prowadzą. Dla mam pchających przed sobą wózek zmorą są nie tylko wysokie krawężniki, ale przede wszystkim przejazd kolejowy w centrum miasta. - Chciałabym wszędzie przejechać sobie spokojnie wózkiem. Teraz... to straszna sprawa. Rzadko wychodzę sama z jednym wózkiem, bo jest mi za ciężko, żeby przejechać przez chodniki. Żeby pchać przed sobą dwójkę dzieci, to jednak trzeba mieć trochę siły. Nawet jak idziemy z mężem na dwa wózki, to też jest mi czasem ciężko - mówi Małgorzata Koźlik z Piotrkowa.

 

Wiola nie ma problemów z wózkiem, bo Kacper ma już 6 lat, ale z rowerkiem. - Jest problem z podjazdami i zjazdami. Krawężniki są bardzo wysokie i zanim dojedzie się do zjazdu, to trzeba kawałek drogi pokonać. Czasami przejście jest w jednym miejscu, a zjazd jest gdzieś tam dalej. A nie zawsze dziecko jest się w stanie opanować, żeby na przykład nie zjeżdżać z tego chodnika. Kiedy ktoś jedzie wózkiem, to dziecko może wylecieć. Wózek jest czasami ciężki. Na szczęście widzę, że jeśli chodzi o krawężniki i zjazdy, to powoli się zmienia na lepsze. Chociaż nie wiem, dlaczego jest taka tendencja, że te krawężniki są bardzo wysokie, dużo wyższe niż były wcześniej.

 

Przejechać wózkiem przez przejazd kolejowy to była tragedia. Jeszcze jak koła są szerokie, to jest w miarę, ale małym wózkiem, taką „parasolką", to się tam nie przejedzie, trzeba wziąć dziecko na rękę - dodaje Agnieszka.

Jak zgodnie przyznają wszystkie mamy, z wózkiem problem jest zawsze, nie tylko na ulicy, także w emzetce (nie wspominając już o minibusach), w instytucjach publicznych, w restauracjach. - Lokale, instytucje, nawet autobusy miejskie nie są przystosowane do tego, żeby coś z tym wózkiem zrobić. Ja miałam największy problem, kiedy musiałam pojechać gdzieś emzetką, dlatego że wniesienie wózka do autobusu, który ma stopnie, graniczyło z cudem. Myślałam sobie wtedy: Boże, jak ktoś mi nie pomoże, to nie wsiądę, nie ma szans. A potem, żeby gdzieś tam stanąć, to też był problem. O minibusach nie wspomnę. Czasami było tak, że czekałam, czekałam i czekałam, a emzetki nie było. W końcu podjeżdżał minibus, więc pytałam kierowcę, czy jak złożę wózek, to mogę wsiąść. Jeśli byłam jedna, to pan się zgadzał, ale kiedy do takiego minibusa wszedł tłum, to potem nie mogłam tego wózka wyciągnąć - opowiada Wiola.

 

O młode mamy nie dbają też piotrkowskie restauracje. Rzadko zdarza się, aby w lokalu znajdowało się krzesełko, w którym można posadzić małe dziecko. - Na przykład taki McDonald. Nie ma tam miejsca, gdzie można przewinąć i przebrać dziecko. Muszę to robić w wózku. Sądziłam, że po remoncie będzie tam takie miejsce, jednak nie. W pozostałych restauracjach nie zauważyłam krzesełek, aby można było posadzić dziecko. Nie jestem nawet pewna, czy do wszystkich lokali można bez problemów wjechać z wózkiem i czy byłoby miejsce, żeby postawić wózek. Przydałoby się miejsce, gdzie nikt by krzywo nie patrzył, kiedy dzieci zaczną płakać - mówi Małgorzata.

 

Wózek może być zmorą nawet na placu zabaw. - Jeśli chodzi o wózki, to jest problem nawet z wjazdem na plac zabaw na osiedlu, na którym mieszkam, na Wierzejach. Jest tam "cudowny" plac zabaw, gdzie są dwie zjeżdżalnie i piaskownica i... to by było na tyle. Dla starszych dzieci jest trochę dalej boisko. Żeby było "ciekawiej" i "wygodniej", powierzchnia jest zrobiona z grysu, jak mnie poinformowano, zgodnie ze standardami europejskimi. Nie jest możliwe, aby wjechać tam wózkiem, rowerkiem czy czymkolwiek innym, co ma kółka. Nie mówiąc już o tym, że tam nie ma huśtawek - skarży się Wiola, mieszkanka Wierzei.

 

Według Agnieszki i jej syna Wiktora to, czego w naszym mieście naprawdę brakuje, zwłaszcza latem, to odkryty basen. - Jest jedynie Słoneczko, w którym też nie zawsze można się kąpać, bo jak nie szukają zwłok, to znów w wodzie są jakieś bakterie - mówi młoda mama. Na tę potrzebę radę zdaje się mieć prezydent miasta. - Rozważam możliwość kolejnych inwestycji w rejonie ulicy Belzackiej zgodnie z potrzebami mieszkańców - mówił kilka dni temu Krzysztof Chojniak. - Jedną z koncepcji jest wybudowanie odkrytego basenu z zapleczem, słonecznym dogrzewaniem wody, brodzikiem dla dzieci wraz z szeregiem atrakcji takich jak: zjeżdżalnie, masaże i bicze wodne oraz ogólnie dostępnych urządzeń rekreacyjnych przeznaczonych dla dzieci i dla dorosłych.

 

Miejmy więc nadzieję, że jeżeli chodzi o los matek i dzieci, to wszystko w naszym mieście zmierza ku lepszemu. - Dopóki nie miałam dzieci, to nie myślałam o takich problemach. A przecież nie tylko ja mam dwójkę maluchów. Ktoś, kto nie ma dzieci, nie zdaje sobie sprawy, jak czasami jest nam ciężko - podsumowuje Małgorzata.

 

 

AS

 

ankieta Ankieta

Czy Piotrków to przyjazne miasto dla matek?


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat