- Wychowałem się w tym domu i jestem tutaj od urodzenia. Mam zameldowanie, a trzy lata temu zameldowałem także konkubinę i dziecko. Zacząłem remontować mieszkanie, żebyśmy mogli żyć w lepszych warunkach, ale boję się tego robić dalej, bo okazuje się że chcą mnie stąd wyrzucić - opowiada pan Rafał.
Właścicielka mieszkania, czyli babcia Szuleckiego, zmarła w 2007 roku. Po jej śmierci rodzina dostała z sądu nakaz eksmisji, bo zgodnie z art. 691 kodeksu cywilnego “w razie śmierci najemcy lokalu mieszkalnego w stosunek najmu wstępują: małżonek niebędący współnajemcą lokalu, dzieci najemcy i jego współmałżonka, inne osoby, wobec których najemca był obowiązany do świadczeń alimentacyjnych, oraz osoba, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu z najemcą. Osoby te wstępują w stosunek najmu lokalu mieszkalnego, jeżeli stale zamieszkiwały z najemcą w tym lokalu do chwili jego śmierci. W razie braku osób wymienionych wyżej stosunek najmu lokalu mieszkalnego wygasa”. Zatem Rafał Szulecki, jako wnuk, czyli osoba nienależąca do kręgu osób wymienionych w przepisie, nie może wstąpić w stosunek najmu po śmierci swojej babci. Rafał Szulecki przyznaje, że jest zawiedziony negatywnymi odpowiedziami z TBS-u i z Biura Inżyniera Miasta. Dziwi go fakt, że mieszkanie nie może mu być przydzielone w drodze wyjątku. - Osobiście znam osoby, które w takich samych przypadkach zatrzymały swoje mieszkanie i nie zostały wyeksmitowane. A nam nie chcą ustąpić - mówi pani Anna, konkubina Szuleckiego.
Mężczyzna wyjaśnia, że z informacji, jakie otrzymał od radcy prawnego, decyzja o eksmisji nie jest nieodwołalna. Wystarczy tylko, że zarząd TBS nie będzie jej egzekwował. Ostatecznie mężczyzna udał się do zastępcy prezydenta Piotrkowa, Adama Karzewnika, który poradził mu wystosować kolejne pismo do Komisji Mieszkaniowej. W tej chwili rodzina czeka na odpowiedź, obawiając się, że znów będzie ona odmowna. Szulecki podaje, że jeśli z TBS-u przyjdzie trzecie wskazanie na mieszkanie socjalne, a on znów odmówi – jego mieszkanie przy Mieszka I zajmie komornik. - Znam wiele osób, które czekają na mieszkanie socjalne i one nie mają wskazania. A nam przyjdzie niebawem już trzecie. Czuję się tak, jakby ktoś chciał najzwyczajniej w świecie nas stąd wyrzucić, tylko nie wiem dlaczego, skoro jest możliwość, abyśmy to mieszkanie wynajęli - mówi Szulecki.
I ma rację, gdyż taka możliwość istnieje. Zgodnie z Uchwałą Rady Miasta w/s wynajmowania lokali wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu gminy “dopuszcza się zawarcie umowy najmu poza kolejnością na wniosek prezydenta miasta w szczególnie uzasadnionych sytuacjach losowych”. O zajęcie stanowiska w tej sprawie poprosiliśmy prezydenta Krzysztofa Chojniaka. Z odpowiedzi Urzędu Miasta wynika, że mieszkańcy lokalu, o którym mowa, są obciążeni 2 wyrokami sądowymi z nakazem opuszczenia lokalu. Jeden dotyczy zadłużenia mieszkania, drugi jest z tytułu niewstąpienia w stosunek najmu. Co do pierwszego wyroku, Szulecki wyjaśnia, że spłacił zadłużenie w czynszu - zostało mu już tylko 500 zł.
- Pan prezydent nie może polemizować z postanowieniami sądowymi, jest jedynie ich wykonawcą. Tym samym, z uwagi na orzeczone prawo lokatora do lokalu socjalnego, z tego obowiązku będzie się wywiązywał. Jednocześnie chcę zwrócić uwagę na fakt, iż lokatorzy mieli możliwość odwołania się od decyzji sądu, jednak nie skorzystali z tego prawa, czego skutkiem jest nakaz opuszczenia lokalu - podaje Dorota Jankowska, asystent prezydenta. Sytuacja Szuleckiego jest sytuacją szczególną. Mężczyzna chce wychować swoje dziecko w normalnych warunkach, chce polepszyć warunki mieszkaniowe. Otwarcie mówi, że sięgnął dna, uzależniając się od alkoholu. Ale poddał się leczeniu, nie pije już przeszło dwa lata, pracuje i zajmuje się rodziną. Sam zauważa fakt, że dzielnica, w jakiej przyznano mu mieszkanie socjalne, nie sprzyja resocjalizacji. W odpowiedzi na ten argument Urząd Miasta podaje, że Towarzystwo Budownictwa Społecznego będzie dokonywało dalszych wskazań lokali socjalnych, biorąc pod uwagę szczególną sytuację psychofizyczną lokatora oraz obowiązujące przepisy prawa.
- Mieszkaniec nie został więc pozbawiony pomocy ze strony gminy i TBS. Przeciwnie, trwają starania w zakresie pozyskania dla niego lokalu - wyjaśnia Dorota Jankowska. Problem tylko w tym, że Rafał Szulecki i jego rodzina twierdzą, że mają mieszkanie. A pomocy – owszem - życzą sobie, tylko w nieco innej formie.
Magdalena Waga