Wspomniana uchwała Rady Miasta była szybką odpowiedzią na apel radzieckich władz partyjnych o to, by w każdym większym mieście krajów bloku wschodniego zmarły 12 kwietnia 1945 roku, 32. prezydent Stanów Zjednoczonych miał plac lub ulicę swego imienia. Był to ze strony Józefa Stalina gest uznania i wdzięczności dla zmarłego przywódcy za jego wkład w nowy porządek świata. Porządek, który na wiele lat oddał w sowieckie panowanie środkową i wschodnią Europę.
Lista „zasług” Roosevelta dla systemu stalinowskiego jest długa i obejmuje wiele nieznanych szerszej opinii faktów - także tych, które z naszego, polskiego punktu widzenia są mocno bulwersujące.
Szczególnie trudno jest nam pogodzić się z jego wyrażaną głośno opinią na temat zbrodni katyńskiej. Kiedy na forum Czerwonego Krzyża, polski rząd na uchodźstwie poruszył problem zaginionych oficerów, Roosevelt zareagował na tę informację rozdrażnieniem.
"- Co za głupcy! " - krzyczał. " Nie mam do nich (Polaków) cierpliwości”, a w depeszy do sowieckiego przywódcy zapewnił, że „w pełni rozumie jego problem”. Wyraził też przekonanie, że „premier Churchill znajdzie sposób, by przekonać rząd polski w Londynie, by w przyszłości działał z większym rozsądkiem".
Jak pokazuje historia, Roosevelt raczej nie traktował naszego kraju poważnie, nie szanował polskiego rządu i niestety często kłamał.
W marcu 1942 roku ze swoją drugą wizytą w USA gościł Naczelny Wódz i premier, generał Władysław Sikorski. Ponownie była poruszana kwestia powojennych granic Polski. Gen. Sikorski zaznaczył, że nie chciałby, aby uległy one zmianie. Uzyskał zapewnienie Roosevelta, że jest życzliwie nastawiony do Polski i "przekaże polskie zaniepokojenie Stalinowi".
Jednak już dwa miesiące później, w maju 1942 roku, Roosevelt oświadczył wprost zastępcy sekretarza stanu Adolphowi Berle’owi, że nie będzie specjalnie się sprzeciwiał przejęciu przez Rosjan spornych terytoriów: mogą wziąć republiki nadbałtyckie i wschodnią Polskę. Podczas ostatniej wizyty Sikorskiego w Waszyngtonie w listopadzie 1942 roku, premier usłyszał jedynie od Roosevelta, że polski rząd powinien utrzymywać przyjazne stosunki z Moskwą, a kwestię powojennych granic Polski zbyto milczeniem.
Dwa lata później, po upadku Powstania Warszawskiego Roosevelt wysłał do Józefa Stalina list, w którym napisał: "Mam nadzieję, że nie muszę zapewniać Pana, iż Stany Zjednoczone nigdy nie poprą żadnego tymczasowego rządu w Polsce, sprzecznego z Pana interesami". Pisał to pięć miesięcy przed konferencją w Jałcie. Już wówczas wiedział, że nie dotrzyma ustaleń, które dopiero powstawały…
Polska stanowiła dla Roosevelta głównie problem w relacjach z Moskwą. Moskwą Stalina, którą Roosevelt podziwiał, szanował, był nią zafascynowany i z którą miał więcej wspólnego niż może się wydawać. Rząd londyński był natomiast uważany za jątrzyciela i wroga Stalina, z którym należy grać ostro.
Roosevelt zmarł 12 kwietnia 1945 roku. Stalinowi pozostawił w spadku całą środkową Europę, z Polską, Czechosłowacją, Węgrami, Rumunią, państwami bałtyckimi.
Jeśli w Polsce jest mowa o zdradzie Polski w Jałcie czy Teheranie, wciąż oskarża się o to Winstona Churchilla, który niewiele miał do powiedzenia. Już w Teheranie został zmarginalizowany przez Stalina i Roosevelta. Ten fałszywy obraz brytyjskiego przywódcy jest wynikiem zręcznej, szeptanej komunistycznej propagandy, która pokutuje po dziś dzień.
W świadomości większości mieszkańców Piotrkowa, żądania zmiany nazwy ulicy Roosevelta są przysłowiowym szukaniem dziury w całym. Biorąc pod uwagę przytoczone powyżej fakty, tak jednak nie jest.
Postać 32. prezydenta Stanów Zjednoczonych nie jest jednoznaczna i łatwa do oceny. Z pewnością był to wybitny mąż stanu, autor nowego porządku powojennego świata i współzałożyciel ONZ w obecnym kształcie. Z punktu widzenia interesów Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, a także byłego Związku Radzieckiego, ocena prezydenta Roosevelta będzie raczej pozytywna. Jednak z naszego punktu widzenia daleki byłbym od wystawiania amerykańskiemu prezydentowi specjalnych podziękowań w formie nadawania ulicom i placom jego imienia. Sądzę, że przyszła pora na naprawę błędu popełnionego 72 lata temu i zmianie nazwy tej ulicy.
Jesteśmy to winni m.in. ofiarom Katynia, Powstania Warszawskiego oraz wszystkim ofiarom byłego sytemu, który bez woli Roosevelta nigdy by nie powstał.
Wynika to także ze zwykłej przyzwoitości i uczciwości wobec naszej historii.
Tomasz Stachaczyk
W artykule wykorzystano fragmenty opracowania Sławomira Zagórskiego „Franklin D. Roosevelt. Największy fan Stalina”.