- Zderzenie pojazdów przy Hali Targowej w Piotrkowie. Kierowca wymusił pierwszeństwo
- Ścieżka rowerowa Piotrków - Przygłów oficjalnie otwarta
- Policja apeluje o bezpieczną podróż podczas świątecznych wyjazdów
- ZUS wypłacił ponad 151,2 tys. świadczeń "Aktywnie w żłobku" na 214,4 mln zł
- Pożar ciężarówki na A1
- Miejskie wigilie w regionie. Piotrków, Bełchatów, Opoczno, Tomaszów, Łódź
- Ponad 1,3 mln zł umorzonej pożyczki
- Wspólne działania policji i straży leśnej. Patrolują okoliczne lasy
- Wyłudzał pieniądze za pomocą BLIK-a
Urzędnicy nabili rachunki
W czołówce rozmownych jest też radomszczański magistrat, gdzie na telefony wydano przeszło 130 tys. zł (ponad 85 tys. zł kosztowały rozmowy z telefonów stacjonarnych, ponad 46 tys. zł z komórek). - Prezydent Anna Milczanowska z komórki wydzwoniła 4.580 złotych, ma miesięcznie 600 minut. Wiceprezydenci Ireneusz Owczarek i Dariusz Janosik 8.248 złotych, a sekretarz Radosław Zatoń - 3.850 złotych - mówi Maciej Sobczyk z Urzędu Miasta Radomska.
- Limitu nie przekraczam, a służbową komórkę wykorzystuję do rozmów, wynikających z mojego stanowiska - komentuje prezydent Milczanowska.
Na trzecim miejscu w tzw. terenie uplasował się Urząd Miasta Tomaszowa Mazowieckiego. Rozmowy kosztowały tam podatników 128 tys. zł (z telefonów stacjonarnych - 65.059, z komórek - 62.213 zł). Sekretarz miasta Krzysztof Janik podkreśla, że koszt wypracowali też pracownicy USC, targowiska i cmentarza. Prezydent Tomaszowa Rafał Zagozdon, jego zastępcy Waldemar Wendrowski i Grzegorz Haraśny mają po 200, a sekretarz 100 minut (wydzwonili z komórek ponad 10 tys. zł). Batem na gadatliwych są limity. - Mamy stałe abonamenty. Jeżeli ktoś przekroczy limit, sam dopłaca - wyjaśnia Janik.
Wiceprezydent Haraśny zdaje sobie sprawę, że dużo dzwoni: - Wiem doskonale, bo za listopad musiałem dopłacić 300 złotych. Można rozmawiać krócej, ale nie zawsze się da. Zapewniam, że moje rozmowy wynikają z obowiązków urzędowych. Prywatne załatwiam, dzwoniąc z własnej komórki. Na dowód mam rachunki po 150-200 zł - wyjaśnia. Urzędnicy z Tomaszowa liczą, że rachunki za 2009 r. będą niższe o 30 proc., bo zrezygnowali z usług TP SA na rzecz tańszego operatora. Mniej telefonowali urzędnicy w Skierniewicach (99.541 zł), Bełchatowie (78 tys. zł), Zduńskiej Woli (75 tys. zł), Kutnie (73.739 zł), Sieradzu (66.776 zł), Zgierzu (36.784 zł).
W Urzędzie Miasta Łodzi, który jest większy niż magistraty w regionie, pracownicy wydzwonili ponad 650 tys. zł (40 tys. zł mniej niż rok temu). Rozmowy prezydenta Jerzego Kropiwnickiego kosztowały podatników 1334 zł. Przeszło 12 tys. zł wydzwonili jednak dwaj jego zastępcy (to i tak o 10 tys. zł mniej niż rok wcześniej).
Pod lupę wzięliśmy także Łódzki Urząd Wojewódzki i Urząd Marszałkowski w Łodzi. W pierwszym rachunki opiewały na przeszło 454 tys. zł (405.758 zł stacjonarne, 49.011 zł komórki). To 66 tys. złotych mniej niż w latach 2006/2007. Rozmowy wojewody Jolanty Chełmińskiej kosztowały 2.836 zł, a wicewojewody Krystyny Ozgi 3.920 zł. Obie panie nie mają limitu rozmów. W Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi rozmowy kosztowały 432 tys. zł (od stycznia do września 2008). Rachunki za telefony stacjonarne - 315.133 zł, za komórkowe - 117. 778 zł. Marszałek Włodzimierz Fisiak wydzwonił 3.925 zł, wicemarszałek Elżbieta Nawrocka - 6.382 zł, wicemarszałek Artur Bagieński - 4.265 zł. Wszyscy mają do wykorzystania tysiąc minut w ramach abonamentu. Gdy limit przekroczą, płacą z własnego portfela.
Niewielu urzędników, tak jak w Radomsku, korzysta z najnowocześniejszych telefonów. Prezydent Radomska Anna Milczanowska i sekretarz Radosław Zatoń mają iPhony. - Nie były drogie, kosztowały 1,22 zł za sztukę - wyjaśnia Maciej Sobczyk.
Kosztów związanych z rozmowami telefonicznymi nie śledzi ani Regionalna Izba Obrachunkowa, ani Najwyższa Izba Kontroli. - Sprawdzamy tylko, czy wydatki są zgodne z założeniami budżetu. Ale już ocenianie, czy urzędnicy wydzwonili dużo, czy mało nie leży w naszych kompetencjach - tłumaczy Ryszard Krawczyk, prezes RIO w Łodzi.
- Ale gdyby jakiś urząd przekroczył ustalony w budżecie limit, musi liczyć się z odpowiedzialnością - dodaje Andrzej Cieniewski, zastępca szefa NIK w Łodzi.
Justyna Drzazga POLSKA Dziennik Łódzki